8

314 26 5
                                    

+sobota godzina 15.30+

~Marinette~
       Za 2,5godziny, będę się widzieć z Czarnym Kotem. Miałam tydzień na wymyślenie pytań i wyzwań. Miałam, już w głowie pytania, co prawda nie miałam totalnego pomysłu na wyzwanie, ale może coś mi przyjdzie do głowy, w trakcie gry.

Ostatnio do moich zagubionych myśli, przyszła kolejna sprawa do rozmyślania, a mianowicie:
,,A może pomogę mu w odkryciu kim jest  biedronka?"

-Tikki!- wołałam moje kwami, aby porozmawiać z nim...znowu...o moim spotkaniu z Czarnym Kotek za jakieś 2godziny.
-Jestem tutaj. Oh, Mari...Co cię trapi?
-Tyle bym mu chciała powiedzieć, ale nie mogę. Chciałam mu pomóc w odkryciu prawdy kim jest biedronka, ale to by było za łatwe - za śmiałam się, na co kwami również się zaśmiała, chociaż znając szczęście moje...,jako Marinette, pewnie i tak mu pomogę w odkryciu kim jest biedronka, ja zawsze coś powiem źle albo w nie odpowiednim momencie. Boję się, że potraktuje kota, jakby...zabawka albo, że on się tak poczuje, co gorsza nie chce ani jednemu, ani drugiemu złamać serca. Ahh...Jakie życie potrafi być skomplikowane.
Czas wolny, który mi pozostał, przed spotkaniem z Czarnym kotem wykorzystałam na odrabianiu pracy domowe i sprzątaniu pokoju.

~Adriene~
         Za chwilę będę się widział z Marinette..., jako Czarny Kot. Wiem jakie pytania chce jej zadać i jaki jest mój "cel" tej gry, oprócz poznania jej bliżej. Wpadłem na pomysł, aby zabrać ją na najwyższy budynek, z widokiem na wierze Eiffla. Zostało mi 15minut. Na szykowałem ciepły kocyk, w razie gdyby było jej zimno oraz różę dla Marinette. Mam nadzieję, że jej się spodoba. Wypowiedziałem standardową formułkę:
-Plagg wysuwaj pazury!
Po kilku sekundach stałem w czarnym lateksowym kostiumie, maską na twarzy i kocimi uszami. Wyskoczyłem przez okno i pobiegłem do domu Marinette. Mam nadzieję, że już na mnie czeka i jest gotowa. Jedną z jej cech było...spóźnialstwo. Co w sumie było urocze...ta, w szczególności, jak wchodziła do klasy z hukiem, wymyślając "genialne" wymówki typu ,,pies mi zjadł sweter i byłam u weterynarza" albo ,,Autobus się spóźnił, bo były korki", to na prawdę genialne wymówki, w szczególności że Mari mieszka prawie koło szkoły, a na dodatek nie miała psa.

   Wskoczyłem na balkon Marinette i zapukałem w klapę. Chwilę poczekałem, aż w końcu weszła na balkon i Marinette. Piękna i uśmiechnięta, jak zwykle. Wręcz olśniewająca. Przytuliła się do mnie na przywitanie, co mnie trochę speszyło. Lubiłem się przytulać, ale to ja zazwyczaj robiłem ten "pierwszy krok"...ehhh...co ja gadam, nawet jeżeli ja robiłem ten "pierwszy krok" to i tak byłem speszony, nawet jeżeli było mi miło i przyjemnie. Nie jestem, po prostu przyzwyczajony do tego, ale staram się to ukryć. Marinette, chyba zauważyła, że się speszyłem bo powoli odsunęła się ode mnie.

~Marinette~
       Przytuliłam Czarnego Kota na powitanie, co jakby go...speszyło. Myślałem, że to niemożliwe, ale jednak. Odsunęłam się powoli od niego, nie odrywając od niego wzroku. 
-Witaj księżniczko- odezwał się pierwszy, dając mi całusa w czoło. Nie rozumiem tego kota.
-Witaj, Kocurku. Ymm...Kocie mogę zadać ci pytanie?
-Oczywiście moja pani.
-Przepraszam że pytam, ale dlaczego się speszyłeś, kiedy cię przytuliłam? Pierwszy raz ktoś cię, jakby to powiedzieć...sam przytulił? I to pytanie, nie tyczy się naszej gry - uśmiechnęłam się zadziornie do niego, ale w jego twarzy, było widać smutek. Chciałam się dowiedzieć, co wywołało u niego taką reakcje. Może nie powinnam się o to pytać? Boże Marinette, ogarnij się.- przepraszam, ja...
-Nic się nie stało księżniczko. Masz rację, pierwszy raz ktoś przytulił mnie "z własnej woli". Nie jestem też przyzwyczajony do tego po prostu...,ale kiedy mnie przytuliłaś...byłem zdziwiony, speszony, ale jak  kolwiek to odbierzesz, było mi miło i przyjemnie - zarumieniłam się chyba, co on na pewno zauważył i się uśmiechnął, po czym powiedział:
-Mogę cię częściej zawstydzać? Wyglądasz uroczo i tak słodko...,kiedy się rumienisz - powiedział, to po czym sama zauważyłam lekki róż widoczny pod maską.
-Być może i byś mógł. Szkoda, że ja tego nie umiem...
-Czego? - zdziwił się Czarny Kot i spojrzał na mnie pytająco.
-Zawstydzać albo po prostu sprawić, żeby ktoś się zarumienił - patrzyłam chwilę na policzka kota i widziałam, że się rumienił - Jestem ciekawa...,jak byś wyglądała kiedy się rumienisz, a nie masz na sobie maski. Widzę te rumieńce kocie - uśmiechnęłam się do niego.
-Chyba czas zacząć grę, ale najpierw, pokażę ci gdzie chciałem cię zabrać. Zaufasz mi?
-Tak, ale czekaj...Idziemy pieszo, prawda?
-Oczywiście...że nie.
-Czekaj, co? Ale Ko...- Nie dokończyłam, poczułam jak ktoś mnie chwyta i obejmuje w talii. Po chwili już skakaliśmy po dachach. Niby miałam swoje jo-jo, ale podróżowanie z tym kicikijem to co innego, była lekko wystraszona, więc wtuliłam się w Czarnego Kota. Skakaliśmy już tak 5minut, chwilę później kazał mi zamknąć oczy. I poczułam, jak w końcu mnie puszcza i kładzie powoli na ziemi...na czymś...miękkim? Powiedział, abym otworzyła oczy...zrobiłam to i zobaczyłam, cudowny widok i...cudowne miejsce. Byliśmy na jednym z najwyższych w tej okolicy dachów, na którym był widok na wierze Eiffla i później na zachód słońca, bo jak na razie, słońce jeszcze było na niebie. Kot posadził, mnie na miękkim kocyku, gdzieś obok leżał jeszcze jeden. Przynajmniej będzie czym się otulić, kiedy zrobi się zimno. Koc był na tyle długi, że mogłam sobie pozwolić na usadowienie się, przy krawędzi dachu, Czarny Kot usiadł koło mnie z uśmiechem na twarzy. Chwilę milczeliśmy...co było, trochę niezręczne. W końcu odezwał się Czarny Kot i polecił mi, abym to ja zadała pierwsza pytanie. Na co przytaknęłam, miałam wiele pytań w głowie, ale nie wiedziałam od którego zacząć? Już wiem, zacznę od biedronki.

,,Pytaj śmiało"//MIRACULUMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz