Rozdział 3

488 22 19
                                    

Warszawa,
8 lipca, 1939

- Pola, telefon do ciebie.- Usłyszałam głos mojej rodzicielki i leniwie wstałam z łóżka w kierunku salonu.

- Halo?

- Pola, naprawdę bardzo mi przykro, ale muszę wyjechać, nie wiem na ile, ale obiecuje ci, że wrócę. Będę do ciebie pisał, obiecuje.

- Janek, to ty?

- Tak, naprawdę mi przykro, ale mam nadzieje, że zrozumiesz.

- Nic nie szkodzi, mam nadzieje, że szybko wrócisz.- Usłyszałam w tle kobiecy głos, pewnie należał do jego mamy.

- W takim razie do zobaczenia, odrazu po przyjeździe napisze do ciebie list.

- Będę czekać, do zobaczenia.- Odłożyłam słuchawkę i ruszyłam do swojego pokoju ponownie kładąc się na łóżku.

Warszawa,
31 sierpnia, 1939

Ostatni miesiąc minął całkiem znośnie, prawie codziennie widywałam się z Monią, czasem jeszcze z Maćkiem i Tadeuszem.

Janek nadal nie wrócił. Otrzymałam od niego kilka listów, w których opowiadał mi jak mu minął dzień i inne takie. Ja skupiłam się na nauce, w końcu już jutro miał się odbyć ten dzień. Pierwszy dzień mojej edukacji w normalnej szkole. Z jednej strony byłam podekscytowana, jednak z drugiej się obawiałam.

Aktualnie siedzę z Monią w moim salonie popijając herbatę i plotkując o bez sensownych rzeczach.

- Zamierzasz nosić ten mundurek?- Usłyszałam głos Moni, która wskazywała palcem na strój, który znajdował się na wieszaku.

- Nie mam innego wyjścia, ty tez musiałaś i przeżyłaś, więc myśle, że ja tez dam radę.- Nagle usłyszałam pukanie do drzwi i odrazu ruszyłam w celu otwarcia ich.

Zobaczyłam w nich szczerzącego się bruneta, który rozłożył swoje ramiona. Nawet nie wiedziałam kiedy, zamknął mnie w swoim uścisku, tak, że nie mogłam się z niego wydostać.

- Ciebie również miło widzieć, Rudy.

- Urosłaś! Tęskniłaś za mną?- Już otworzyłam buzie, żeby coś powiedzieć, jednak pewien głos mi przerwał.

- Cześć Janek.

- Serwus Monia.- Dziewczyna podeszła do niego i go obieła, co najwyraźniej średnio mu się podobało.

- Kiedy wróciłeś? - Zapytałam, żeby chociaż trochę rozluźnić atmosferę, Janek odrazu ruszył w moim kierunku z wielkim uśmiechem.

- Wczoraj wieczorem. Chciałem do ciebie przyjechać odrazu po moim powrocie, jednak moja mama powiedziała, że nie powinienem cię nachodzić o tak później porze.- Oboje się zaśmialiśmy.- Mam coś dla ciebie.- Posłałam mu pytające spojrzenie, a on położył na stole materiałowa torbę, z której zaczął po kolei wyciągać jakieś rzeczy.

- Co to jest?- Zapytała zaciekawiona Monia.

- To przyda ci się w szkole, tak jak przydało się mi, mam nadzieje, że ci się spodoba.- Wręczył mi czarne pióro z napisem Bytnar.

- Janek, nie mogę tego przyjąć, ono również przyda ci się na studiach.

- Oj daj spokój mam jeszcze cztery, poza tym przyniesie ci szczęście.

- Dziękuję, to bardzo miłe.

- A o to następna rzecz.- Chłopak wyciągnął z torby kilka papierowych zeszytów.

- Janek, ale ja mam zeszyty i to sporo.

- Ale te są wyjątkowe. Należały do samego Janka Bytnara. Poza tym w środku są moje wiersze, które pisałem podczas pobytu na wsi.

Wojenna Miłość| Jan Bytnar Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz