Soroya nie należała do osób, które się uwielbiało. Była stonowana i zawsze zdystansowana. No i miała problemy z okazaniem należnego zainteresowania. Nie lubiła się narzucać, jednocześnie nie rozumiejąc, że tak właśnie wypada, że tego wymagają przede wszystkim mężczyźni. Być może to dlatego tyle razy doświadczyła rozczarowania i musiała zmierzyć się z pustką.
Ale Luke także nie należał do osób, które wszyscy uwielbiali. Dopiero latem odpowiedniego roku dowiedziała się, że nawet jego przyjaciele uważali, że jest najprościej mówiąc "specyficzny". Sama nigdy tego nie zauważyła. Być może dlatego, że zakochała się w nim, a gdy to robimy nie chcemy zauważać wad tej wybranej przez nas osoby.
Ze swojego ulubionego miejsca obserwowała niebo, podczas gdy impreza na bulwarze rozkręcała się na dobre. Ashton krążył pomiędzy stolikami, opowiadając głupoty a Michael mu wtórował. Jego dziewczyna siedziała obok dziewczyny Ashtona i Soroya zastanawiała się czy Annika nie ma ochoty zapaść się pod ziemię. Doskonale słyszała co opowiadał. I wiedziała, że ona na jej miejscu uciekłaby. Tego jednak nie zrobiła. Zrobił to Luke, udając się wzdłuż ścieżki, trafiając aż na nią. Soroya podkuliła nogi i oparła podbródek na kolanie, patrząc na toń wody. Oboje milczeli, będąc zaledwie sto metrów od siebie. Ale nie miała zamiaru tego zmieniać.
- Założyłbym się, że ktoś mu dziś przywali - odezwał się w końcu.
- Marny zakład, to raczej pewne.
- Racja. Więc nie podejmujesz zakładu?
Popatrzyła na niego raz jeszcze i zobaczyła, że przechyla szklankę i wypija jej zawartość do dna, za jednym razem. Jeśli tak dalej pójdzie to zaśnie na stole i biedna Annika zostanie z tym problemem sama. Michael i Calum też na niewiele jej się zdadzą.
- Przyjmuję.
- Jeśli ktoś mu przywali to następny film obejrzymy razem.
- W porządku. A jeśli nie?
- Nie ma takiej opcji - dodał, zdeptując niedopałek papierosa. Pociągnął nosem i wskoczył na schody, a potem usiadł obok niej. - Luke. Widziałem cię w kinie. Jak podobał ci się tamten film?
- Soroya. Był strasznie przewidywalny, nie uważasz?
- Egzorcyzmy są przewidywalne. Niestety. Pomysł był dobry, ale cała reszta obłędnie zła. Co grają w przyszłym tygodniu?
- W środy grają lepsze filmy. Wybieramy je. W tym tygodniu Katie postawiła na jakiś kryminał.
- Brzmi świetnie. Więc wydaje się, że jesteśmy umówieni.
- Wydaje się, że Ashton nie oberwał.
- Noc się jeszcze nie skończyła - powiedział cicho po czym uśmiechnął się szczerze - dobrej nocy, Soroya.
- Dobrej nocy, Luke.
Mówiąc to obserwowała go. Szedł stanowczym krokiem do stolika, przy którym jego kumple nadal imprezowali. Dziewczyna Michaela tylko się uśmiechała, a po Annice nie było śladu. Soroya od razu pochwaliła ją w myślach za tę decyzje. A potem wstała i zeskoczyła z kolejnych schodków. Wtedy też rozległ się hałas. Obejrzała się przez ramię i zobaczyła jak Ashton trzyma się na nos.
- Popierdoliło cię? - wrzeszczał w kierunku jakiegoś blondyna. Soroya zmrużyła oczy i gdy ten się odwrócił roześmiała się pod nosem. Luke pocierał dłonie.
Nie wyjaśnił swojego zachowania tylko odszedł bez słowa. Calum także nic nie powiedział. Michael jako wspaniały przyjaciel sprawdzał czy z Irwinem wszystko w porządku, a jego dziewczyna posłużyła im za pierwszą pomoc.
I był to pierwszy raz gdy Soroya poczuła, że w tym chłopcu jest coś wyjątkowego. A nie czuła tego często. Kolejni nie wzbudzali takich przekonań. Innym nie ufała. Ale Luke był inny.
Jak okazało się z czasem mieli mnóstwo tematów do rozmów, mnóstwo marzeń, które się powielały. I jedną pasję, którą od tamtego czasu poza kinem postanowili robić razem.
W czwartki i niedziele biegali w okolicy, zaś we wtorki wybierali się wspólnie na film. Soroya poczuła, że w końcu nie jest sama, że może na kogoś liczyć i być dla kogoś wsparciem. Nie zakochała się od razu. Ale zakochała się z czasem dlatego, że czuła, że Luke jest przede wszystkim jej najlepszym przyjacielem. Wiedział o niej wszystko. Był trzecim mężczyzną na świecie, któremu w pełni zaufała. Ale pierwszym, którego nie doceniła. A raczej doceniła za późno.
Odkąd go poznała wszystko było inne. Przestała pisać. Nie miała o czym. Przestała też narzekać - nie miała na co.
Doskonale pamiętała pierwsze tulipany, które jej dał. Tylko on słuchał jej tak uważnie, by wiedzieć, że to jej ulubione kwiaty. Bynajmniej w tamtym czasie. Tylko on pokazywał, że naprawdę mu zależy. Ale ona tego nie widziała.
Dopóki był obok, był na wyciągnięcie ręki - był dla niej przyjacielem. Gdy odszedł zrozumiała, że to nie była zwykła przyjaźń. Łączyło ich coś więcej. Już od tego momentu, gdy uderzył Ashtona, by wygrać zakład. I spotkali się jeszcze kilka razy, ale nic z tego nie wyszło.
Straciła siedem miesięcy, ale nigdy nie narzekała z tego powodu. Bo nigdy nie spotkała w swoim życiu kogoś równie wspaniałego.
Od tego czasu szukała już tylko kogoś, kto będzie go przypominał.
![](https://img.wattpad.com/cover/262540095-288-k970041.jpg)
CZYTASZ
stracone szanse; hood.
Dla nastolatkówHistoria jak tysiące innych. O tym jak pragniemy tych, którzy wcale nie pragną nas. O tym jak nie zauważamy tych właściwych osób, jak tracimy szanse na szczęście. O tym, że wyjątkowo łatwo jest czegoś nie zauważyć. I w końcu tym, że trzeba przestać...