Cassie powoli zbierała swoje najpotrzebniejsze rzeczy do kufra. Dzisiaj był już pierwszy września co oznaczało podróż na ostatni rok nauki w Hogwarcie. Musiała przyznać, że była bardzo zestresowana. Rodzice dużo od niej wymagali. Chcieli aby miała jak najlepszą pracę, żeby mogli się nią chwalić wśród rodziny i znajomych.
Zaczęli nawet szukać jej męża, co bardzo nie spodobało się dziewczynie.Zeszła na dół ze swoją torbą szukając po drodze skrzata, który nie chciał się zjawić na jej zawołanie.
— Błystko, tutaj jesteś! Ileż razy można cię wołać! — wybrzmiała szatynka wchodząc do kuchni, gdzie skrzatka szykowała jedzenie na podróż dla młodej Axesoar.
— Wybacz mi panienko, panny mama kazała mi przygotować jedzenie na podróż pociągiem. — odparła skrzatka piskliwym głosem.
Cassie wypuściła powietrze z płuc odwracając wzrok.
— Jak skończysz znieś mój bagaż na dół do przedpokoju. — rzekła i udała się do salonu, gdzie czekało specjalnie na nią jeszcze ciepłe śniadanie. — Cześć tato, nie jesteś jeszcze w pracy? — przywitała się z ojcem siadając do stołu, przy którym czytał gazetę. Proroka Codziennego.
— Wziąłem sobie na dziś wolne aby odprowadzić cię na peron. — odparł uśmiechając się jak najmilej potrafił. Cas była jego oczkiem w głowie, czego czasami nie potrafił przekazać w odpowiedni sposób.
Dziewczyna pokiwała głową i zabrała się za jedzenie gofrów posypanych owocami. Błystka jest w rodzinie Axesoar od pokoleń, znana jest ze swoich wyczynów kulinarnych, którymi szczyci swoich panów i ich gości.
Po kilkunastu minutach gdy Leopold rozmawiał, a raczej wymawiał swój monolog w stronę córki, do salonu wparowała Tracy. Nigdy nie wychodziła z pokoju nie wyglądając jak bóstwo. Tłumaczyła się tym, iż damie nie wypada wyglądać jak bydło z obory.
— Witaj córciu — przywitała się z córką — chciałam ci tylko przypomnieć, abyś w tym roku nas nie zawiodła i miała jak najlepsze oceny ze wszystkich przedmiotów, tak żebyś w przyszłości nie miała problemów z pracą. — powiedziała kobieta siadając elegancko na starej sofie.
— Oczywiście mamo, każdego roku daję z siebie wszystko. — odpowiedziała i spojrzała na wielki, stojący zegar, który wskazywał godzinę za dwadzieścia jedenasta. Za 20 minut miał już odjeżdżać pociąg Hogwart Express. — Tato, wydaje mi się, że czas już wychodzić. — poinformowała jednocześnie nie chcąc przebywać dużo czasu z matką w jednym pomieszczeniu.
— Oh, tak, rzeczywiście. Chwilunia. — Błystko, przynieś do przedsionka wszystkie rzeczy na wyjazd Cassie! — wybrzmiał donośny głos Leopolda, który wstał od długiego stołu i udał się do przedpokoju. Tuż za nim podążyła Cas.
Końcówka wakacji była dość deszczowa, dlatego też temperatura nie należała do najprzyjemniejszych.
Już chwilę potem młoda Axesoar znalazła się na peronie zapełnionym uczniami, poczynając od pierwszaków, którzy nie byli nawet przydzieleni po uczniów z siódmego roku, którzy po tym roku szkolnym pożegnają się edukacją w Hogwarcie.
Dziewczyna pożegnała się z ojcem aby odnaleźć swoich znajomych z roku. Miała swoją grupę przyjaciół, z którą trzymała się od dobrych paru lat, a należeli do niej: Helen Williams, tak zwana mama grupy, Robert Morton, najstarszy z grupy i z roku, oraz Emily i Victoria Beckham dwie siostry, które cudem chyba znalazły się na tym samym roku.
— Hejka! Tu jesteście! — Cassie podeszła do swoich przyjaciół stawiając kufer tuż obok siebie. — Jak wam minęły wakacje? — spytała od razu skanując każdego. Musiała przyznać, że niektórzy zmienili się przez wakacje.
— Pojechałam z rodzicami na wakacje do USA, niby mamy tam rodzinę ale postanowiliśmy znaleźć się w kompletnie innym stanie na począt—
— Rozgadasz się bardziej w pociągu Helen — przerwał jej Robert zasłaniając jej usta ręką. Gdy blondynka chciała się sprzeciwić nie udało jej się nic powiedzieć. — Zaraz ci skleję usta zaklęciem, zrozumiałaś? — spytał, na co dziewczyna przytaknęła mu, a dłoń zniknęła z jej ust.
— Mogłeś od razu skleić mi usta zaklęciem, a nie maziać mnie swoją ręką. — powiedziała czyszcząc sobie żuchwę chusteczką.
Cassie uśmiechnęła się, tęskniła za nimi wszystkimi. Emily i Victoria zaczęły temat owutemów, co znudziło innych. Podczas gdy dwie siostry rozmawiały cała grupa udała się w końcu do pociągu aby znaleźć dla siebie jakiś wolny przedział.
~•~
Spotkanie prefektów w specjalnie wydzielonym przedziale jak co roku się przedłużało. Wszyscy czekali już na ostatnie słowa prefektów naczelnych. Cassie Axesoar oraz Jake'a Thomasa z Ravenclawu.
— Na sam koniec chciałabym wspomnieć aby w tym roku nie dać się oszukać Huncwotom, którzy już jadąc na trzeci rok zaczęli rozrabiać! — rzekła Cassie tymi słowami kończąc spotkanie. Chciała wrócić już do przyjaciół, którzy czekali na nią w przedziale.
— Dziękuję wam za dzisiaj możecie iść do swoich przedziałów lub zostać tutaj jeśli chcecie między sobą porozmawiać. — dodał Jake wychodząc z przedziału wyprzedzając przy tym Axesoar.
Szatynka wyszła z przedziału wracając do znajomych, którzy żywo rozmawiali ze sobą. Jedynie Robert był mało zainteresowany w rozmowie i czytał książkę.
— Hejka, wróciłam już. Było męczące tłumaczenie wszystkiego nowym prefektom. — powiedziała wchodząc do środka po czym zamknęła za sobą drzwi przesuwne. Od razu zajęła wolne miejsce obok Helen.
— Cześć, właśnie gadamy o wydarzeniu, które ma się odbyć w tym roku w szkole. — powitała ją Emily. Zdezorientowana Cassie nie miała pojęcia co ona ma na myśli.
— Jakie wydarzenie? — spytała rozglądając się po przyjaciołach.
— Tata ci nie mówił? W tym roku zamiast gadania w wielkiej sali na Halloween ma odbyć się bal przebierańców w ten dzień dla uczniów od piątego roku wzwyż! — zachwyciła się Victoria ciesząc się jak małe dziecko.
Szatynka wytrzeszczyła oczy. Teraz sobie przypomniała, że jej ojciec mówił coś, że w Halloween ma odbyć się jakaś ciekawa rzecz, jednak wtedy dziewczyna to zignorowała. Musiała przyznać, że bardzo ją to uszczęśliwiło. Nigdy nie słyszała aby coś takiego się odbyło w Hogwarcie.
— Wow, to super! Wiecie może coś więcej? — chciała wypytać znajomych, aby nie zostać z informacjami w tyle.
— No oczywiście! Na bal chłopcy będą zapraszać dziewczyny! Jestem ciekawa kto mnie zaprosi, Victoria też jest ciekawa. A wy, Helen, Cassie? Myślicie, że kto was zaprosi? — zaczęła pytać, a szatynka się spięła. Zapraszanie przez płeć przeciwną? Zaczęła się bać, że nikt jej nie zaprosi i będzie stała sama podpierając ściany. — O! Robert, a ty kogo będziesz chciał zaprosić?
Cała reszta podróży do Hogwartu minęła im na rozmowie o balu przebierańców, pewnie Cassie uczestniczyła by dalej gdyby nie stres w jej ciele i mózgu nie pozwalający się skupić na gadaniu.
Cała paczka znalazła się już przy stole Slytherinu siadając niedaleko siebie. Zaczęła się ceremonia przydziału, bardzo dużo osób trafiało do Gryffindoru w tym roku według obserwacji Cassie, była typem obserwatora i przed jej okiem nic nie umknie.
Do Slytherinu zostało przydzielonych najmniej osób, co pewnie mało kto zauważył.
Rozmyślona Cassie nawet nie zauważyła jak przed nią pojawiły się potrawy, co znaczyło, że Dumbledore skończył swoją gadkę, którą miała uważnie słuchać.
CZYTASZ
Under Pressure ♡ Cassie Axesoar i John Wood
FanfictionMłoda Ślizgonka. Cassie Axesoar, zawsze podążała, za zasadami rodziny, była spokrewniona z szanowaną rodziną Black od strony swojej matki. Można było uznawać ją za kobietę pełną gracji jak i nienawiści do tak zwanych "Zdrajców krwi". To co wpoiła je...