《 Coś za coś! Czyli cena obietnic 》
Długo zastanawiałem się z Tomem, jak przejść przez ten płot. Aria uznała, że powinniśmy zrobić sami, chociaż jedną rzecz, po czym przeleciała, przez płot i słuch o niej zaginął. Jednak jej niematerialność, ma jakieś zalety he? Przez dobrą godzinę, chodziliśmy dookoła, szukając jakiejś magicznej dziury, bądź czegoś podobnego, jednak żadnej nie było. Jak oni w ogóle tu wchodzą? Przecież nie każdy przelatuje przez ściany, jak pewna ruda zjawa.
W teorii członkowie klanu mogą przynależeć do drugiej strony, żywym ( nie dosłownie) przykładem, jest pewien lis. Jednak wielu, jest zwykłymi ludźmi, którzy odziedziczyli jakiś talent, poprzez mieszankę genów. Kiedyś powiedziano mi, że moja prababka była nimfą i zapewne dlatego ja i moja siostra, dostaliśmy ten dar. U Toma nie jest potrzebne grzebanie w drzewie genealogicznym. Jego matka była bestią - to znaczy istotą, która przybierała ludzki kształt. Z tego co mi wiadomo, jej oryginalna forma była mieszanką wilka i łabędzia. Musiała być imponująca... Cóż, poznałem ją tylko, jako miłą mamę mojego przyjaciela, więc nigdy nie miałem okazji oglądać jej innej formy. Tom jakoś nigdy o tym nie opowiadał, jednak sam ciągle powtarza, że poza widzeniem drugiej strony, jest tylko człowiekiem. Wątpię, aby musiał mnie okłamywać. Bo co mu z tego?
Prawdę mówiąc, istnieje niezliczona liczba innych ras, o większości ludzie nawet nie mają pojęcia. Lisie dzieci są dobrym przykładem ukazania wcześniejszej dyskryminacji. Ludzie uznali ich za demony i szybko odebrali status "człowieczeństwa" Powtarzano dzieciom, że lisy są tylko potworami, trochę jak okrutne zjawy - nie posiadają świadomości. Nikt nie mógł im przecież udowodnić tego, że są tacy jak oni, że różni ich tylko wygląd i umiejętności.
Wywołali więc wojnę z tą rasą. Lisy miały sporą przewagę, jednak przegrali pod wpływem liczebności. Zabrali im ziemie, zabijali kobiety i dzieci, aby zapobiec ich rozmnażaniu. Z czasem zyskali jakąś świadomość i zaprzestali swoich działań, jednak rasa prawie wyginęła. Do tego wielu ludzi, wciąż gardzi lisami, więc te żyją bezpiecznie po drugiej stronie, bądź trzymają się granicy. Areth musi mieć tupet, tak swobodnie wychylając się zza bezpiecznego kąta. A może wierzy, że świat uległ zmianie? Cóż, każdy wie, że natura ludzka nie zmieni się za szybko. Lata, wieki, a oni wciąż są tacy sami. Jeśli nie lisy, znajdą innego kozła ofiarnego. Aż pewnego dnia wyginiemy przez samolubność.
Przeszliśmy dookoła, jeszcze kilka razy, upewniając się, że nic nie pominęliśmy. Aż nagle mnie olśniło
- Myślisz, że mają jakąś barierę? - Wyprzedził mnie Tom, siadając na większym głazie
- Też o tym pomyślałem, jeśli tak wygląda sytuacja, nic nie zrobimy - odparłem zgodnie z prawdą. Rzucanie barier wymaga sporych umiejętności, nie mówiąc nawet o ich ściąganiu! Z naszym talentem, nie zrobimy nawet małej szparki. Jednak Aria nie jest głupia, przecież jeśli jest tutaj bariera, nie weszłaby tam tak swobodnie. Chociaż inteligencja zjawy... cóż, może podlegać dyskusji.
Nieco zrezygnowany, kopnąłem w płot. Jednakże nic mi to nie dało, nieco się ugiął i wrócił do swojej wcześniejszej formy.
- Długo macie zamiar tu stać? Nie, żeby mi to przeszkadzało, ale wyglądacie podejrzanie - Usłyszałem, już nieco znajomy, a jednak wciąż delikatny głos. Odwróciłem się więc w jego stronę, tylko po to, aby uderzyć głową, w czoło pewnego lisa
- Hej! Uważaj trochę - Warknął zirytowany, cofając się o krok, chwila, kiedy on się tu pojawił?
Tom podniósł się nagle, po czym stanął naprzeciwko nieco niższego od niego blondyna.
- Areth! Właśnie mieliśmy cię odwiedzić - Rzekł Tom, uśmiechając się szeroko. Położył dłonie na ramionach lisa, po czym potrząsnął nim kilka razy. Nie mam pojęcia, co wyprawia, jednak chyba nie chcę wiedzieć - Areth~ Musisz nam pomóc!
W końcu przestał nim potrząsać, aby dać mu szansę na odpowiedź - W czym mam wam pomóc? Zresztą, po co tu przychodzicie? W normalnej sytuacji ktoś już by was zabił. Przy okazji, trzymajcie swoją zjawę z dala ode mnie! - Skrzyżował ramiona na torsie, następnie nieco odwrócił głowę w prawą stronę. Odruchowo spojrzałem w tym samym kierunku, jednak poza kolejnym polem szkarłatnych kwiatów, nic tam nie zauważyłem.
- Widzisz, to dość skomplikowane. Aron powiedział, że siostra Rena, no i niektórzy z naszej rodziny... No cały zakon umrze! I powiedział, że... Chwila... co on powiedział? - Blondyn przechylił głowę, by po chwili spojrzeć w moją stronę.
Postanowiłem sam to wyjaśnić, widocznie nagłe przebłyski inteligencji u Toma, musiały mieć swój kres. Mogłem nie być tak dokładnym, jednak jak inaczej ująć słowa Aarona? Chciał, abyśmy zabili lisa, czcigodnego i zapewne wielu innych, uważając to za najszybszą drogę. Szesnastoletnią młodzież, bez żadnej wiedzy o świecie i panujących na nim zasad. Dzieciaki, które są kompletnie zielone, w kwestii klątw, magi i uroków! Nadal nie rozumiem, jakim cudem, wpadł na to, mój (nie do końca) starszy brat. Zawsze sądziłem, że jest tylko leniwym człekiem, który nie korzysta ze swojego daru.
Lis spojrzał na nas, by po chwili wybuchnąć głośnym śmiechem - W-wy chcieliście mnie zabić? - Poczułem się nieco... głupio? Wyglądał, jakby świetnie się bawił - Zakon jest tak zdesperowany, że wysyła na nas dzieci? - Chwila, przecież on też jest dzieckiem - Cóż za kabaret! Ah, niezły żart. A teraz bądźmy poważni, w czym mam wam pomóc? Wiszę przysługę Arii, więc was wysłucham - Machnął dłonią, jakby od niechcenia. Nie brał nas na poważnie, biorąc to na logikę... Rzeczywiście, to nieco abstrakcyjne.
- Jesteśmy poważni lisie, dał nam trzy miesiące, na załatwienie tego we własnym zakresie. Bez użycia siły czy... agresji. Dałbyś nam porozmawiać z waszym liderem? - Odwróciłem wzrok, czując się nieco niezręcznie. Co jak co, ale nie znamy Aretha (nasze pierwsze spotkanie, też nie należało do przyjemnych) A teraz wyskakujemy z własnymi zadaniami, jakby nasza znajomość trwała lata.
Jego uszy nieco zadrżały, zauważyłem również nagły ruch ogona. Spojrzał na Toma, po czym na mnie, a ja nie byłem w stanie opisać wyrazu jego twarzy. Był zły, zdziwiony czy znowu miał zamiar mnie wyśmiać? - Z liderem? Czemu akurat z liderem? On nie chce z nikim rozmawiać, jestem jego pośrednikiem, jeśli macie jakąś sprawę do klanu, powinniście rozmawiać ze mną. Możecie brać mnie za dziecko, mimo że w teorii, jestem w waszym wieku, jednak każdy jest świadom mojej pozycji. Zresztą - machnął dłonia - Chcecie tu rozmawiać? Możemy wejść do środka, przy okazji uciszycie swoją zjawę.
No tak, Aria! Kompletnie o niej zapomniałem.
CZYTASZ
❞ᴘᴏ ᴅʀᴜɢɪᴇᴊ sᴛʀᴏɴɪᴇ❞
Fantasia☘ Ten świat, od zawsze wypełniały tajemnice. Duchy, zjawy i potwory, czy ktokolwiek wierzy w ich istnienie? Raczej nie wielu racja? Jednakże Tom i Ren uważają inaczej i to nawet nie tak, że lubią straszne historie, bądź wpadli w jakieś licealne bag...