Bycie dobrym przyjacielem bywa okropnie trudne, bo nawet jeśli wydaje nam się, że robimy coś wyłącznie dla czyjegoś dobra, często podświadomie szukamy w tym profitów również dla siebie. Nie ma nic złego w korzystaniu na cudzych sukcesach, jeżeli nikt na tym nie traci, tak samo jak warto czasem poświęcić własną wygodę, by umilić swoim bliskim dzień, miesiąc, życie. Ale tym samym my nie powinniśmy czuć, że czegoś nam ubywa. Asertywność jest trudna, ludzie nie lubią kiedy się im odmawia, zwłaszcza jeśli dopiero się jej uczymi i nagle zaczynamy szanować swój czas bardziej, niż swój wizerunek. Kiedyś powiedziałem wam, że szukałem swojej osobowości wśród wykreowanych archetypów, tak samo jak panowała o mnie opinia, iż mógłbym zbawić świat, gdybym tylko miał do tego zasoby. Może prawda jest bardziej przykra, ale realna, że tak w rzeczy samej, mimo wszystko nieustannie szukałem akceptacji, bo tyle ile jej dostałem, zawsze wydawało się niedostateczne?
Co by się stało, gdybym naprawdę zbawił świat? Zniwelował głód, wojny i wszelkie nierówności? Prawdopodobnie szukałbym kolejnego świata do zbawienia, ponieważ jeżeli istnieje jakaś rzeczywistość, w której możliwym jest posprzątanie tego całego bałaganu cywilizacyjnego, musi funkcjonować tam również pojęcie wieloświatów.
Lubiłem czasem się nad tym zastanawiać, a gdy poznałem Michaela, myślałem coraz więcej. O samym sobie, o tym kim jestem oraz kim chciałbym być, jakbym nieodłącznie zestawiał nas dwóch ze sobą, robiąc sobie z niego mój wielki projekt. To brzmi zabawnie, ale nie jestem jedynym człowiekiem, który właśnie w taki sposób się zakochuje. Problem w tym, że Michaela nie było trzeba przed niczym ratować, a ja i tak nie mogłem przestać o tym myśleć.
Wpatrując się w witrynę kawiarni od wewnątrz, kiedy Sandy poszła do łazienki, a ja słodziłem swoje Latte kolejną łyżeczką cukru, znów zacząłem myśleć o... Życiu. Nie wolno rozkładać życia na czynniki pierwsze, gdy ma się kiepski humor, serio, choć siłą rzeczy, z reguły przed zakończeniem szkoły średniej, ma się nienajlepsze samopoczucie, a przyszłość to jedyny temat, na jaki chcą rozmawiać wówczas Poważni Dorośli.
Przepadałem za swoją nieokreśloną do końca relacją z Michaelem, jednak ona opierała się w głównej mierze na zaskoczeniach i przypadkowych, dziwacznych rozmowach w szkole, więc kiedy tylko dotarło do mnie, że po maturze zostanie nam kontakt telefoniczny, jeszcze bardziej się dobiłem.
Kawa, albo raczej napój kawopodobny oparzył moje usta. Kelner uśmiechnął się do mnie, więc przetarłem buzię, bo byłem przekonany, że zrobił to przez wąsa ze spienionego mleka, którego właśnie stworzyłem, ale nie. On po prostu się uśmiechał, co niepewnie odwzajemniłem. Musiał być trochę starszy, ponad wszelką wątpliwość przystojny, a kiedy skierował się w moją stronę, poczułem nieprzyjemne gorąco. Nie flirtowałem z nim! Byłem w trakcie rozmyślań o chłopaku, dla którego straciłem głowę, chciałem być miły! Dlaczego wcześniej, gdy się starałem, nikt nie podchodził, ani nie odbierał sygnałów?!
Zdezorientowany i cały czerwony czekałem na rozwój zdarzeń. Na plakietce chłopaka widniało jego imię: Martin. Może kojarzyłoby mi się dobrze, gdyby nie fakt, że tak samo nazywała się Bestia w Magikach, dlatego wyobraziłem sobie, że jego buzia nie jest ludzka, a nadnaturalnie otoczona całą chmarą ciem. Przełknąłem ślinę.
- Mogę podać coś jeszcze? - Głos miał ciepły i przyjemny. Dochodził z odległości niecałego metra, więc poczułem, że zabrał mi przestrzeń osobistą.
Zamiast wydusić cokolwiek, pokręciłem przecząco głową.
- Umn, znam migowy... - Zamigał, więc zaśmiałem się pod nosem.
- Ja... Ja mówię - wypaliłem. - Ale nic więcej nie potrzebuję, dzięki.
Pokiwał głową, sam się widocznie zażenował, jednak nie mną, a swoją popisówką, czy raczej udaną właściwie próbą bycia sympatycznym.
CZYTASZ
Care Bears {muke} ✓
Fanfic"- Wiem, że jesteś nowy, ale w tej szkole panują zasady i nie lubimy tu przemocy, dlatego wypuść Ashtona i może sprawa rozejdzie się po kościach, okej? - Okej. - Pokiwał głową, choć wciąż brzmiał na lekko rozbawionego. Odsunął się od drzwiczek, skąd...