Rozdział 2

59 5 0
                                    

Obudziłam się w dość miękkim łóżku ozdobionymi kwiatami - było to dla mnie dość dziwne bo pamiętałam, że wczoraj ich tam nie było.
Pierwsze co mi przyszło do głowy to jest to, że to sprawa Jupitera,który chce bym przegrała zakład zachwycając się tym magicznymi hotelam - co by było najrozsądniejszym rozwiązaniem.
Wstałam, szybko się ubrałam w sukienkę w kolorze białym z różnymi kolorowymi kwiatami.
zaczęłam spinać włosy w kok, aż nagle usłyszałam pukanie do drzwi...
W lustrze ujrzałam odbicie rudowłosego Jupitera
-Nadal nie przyznam Ci racji...- oznajmiłam kończąc spinać kok
-Nie przyznawaj mi Panno Carmen racjj, przekonasz się tak czy siak-
- Naprawdę? To mnie zaskocz - wzięłam do rąk parasolkę, a uchwyt zmienił się w zwykłego kruka
- Może polatać?- spytałam Jupitera, nie patrząc się na niego
-Ale naturalnie, ważne tylko by Fenia go nie widziała- oznajmił
-Fenia?- spytałam
-Wczoraj się z nią spotkałaś mam rację?- oznajmił patrząc się na latającego kruka
-Chyba tak, masz na myśli tego wielkiego kota, na którym marchewka, zaczy się Morrigan latała- uśmiechnęłam się
-Morysia...-powiedział
Nastała niezręczna cisza
-Ugściła się u Ciebie widzę- oznajmił widząc, że zostawiłafioletową wstążkę, którą miała na włosach.
-Niezwykłe dziecko- powiedziałam wkładając do dziurek od uszu srebrne kolczyki w kształcie gwiazdek
-Niezwykłe to prawda...-powiedział zabierając ze stolika wstążkę.
-Masz jakieś plany na dziś?- spytał
- Być może, a co?- uśmiechnęłam się zakładając tym razem na lewą dłoń branzetkę z wizerunkiem kruka.
- No to cóż, szkoda Morysia chciała iść z tobą do teatru na występ Anioła Izraela
-Teatru? - spytałam zdziwiona
-Muszę z nim o czymś pogadać, więc mogłabyś towarzyszyć naszej dwójce, Morrigan z chęcią opowie Ci parę rzeczy o nim
- Niech pomyślę-oznajmiłam dotykając się drugiej dłoni
Odwróciłam się nagle i powiedziałam z zachwytem
-oczywiście pójdę z wami!-
- Idealnie, więc za chwilę spotykamy się na dole, Morysia już pewnie zjadła śniadanie, więc jeszcze się umyję i będziemy mogli pójść do teatru- uśmiechnął się Jupiter wychodząc z pomieszczenia.
Chwilę potem już byłam w holu gdzie czekała na mnie Morysia.
- Witaj marchewko- zaśmiałam się
- nie nazywaj mnie marchewka!- tupnęła nogą wspinając sobię we włosy fioletową wstążkę, którą pewnie dostała od Jupitera.
-A gdzie twój Kruk na parasolce?-
-dzisiaj ma wolne, więc nie musi iść z  nami- uśmiechnęłam się
-Słuchaj Morysiu..- klęknęła przy niej
- Przepraszam Cię za tą całą sytuację wczoraj.
Jeśli dzisiaj do mnie przyjdziesz to obiecuję, że opowiem Ci kolejną historię - oznajmiłam z delikatnym uśmiechem na twarzy
Morrigan nie odpowiedziała patrząc się na zachwyconego i pełnego energii Jupitera, który schodził po schodach, zamykając swoją parasolkę -
Po chwili wziął Morrigan za rękę, a ja
uśmiechnęłam się widząc ten gest.
Wyszliśmy z hotelu Deukalion, Morrigan opowiadała mi o różnych historiach przeżytych w tych okolicach.
Minęło trochę czasu, więc Morrigan zmęczona gadaniem stwierdziła, że pobiegnie przed Nami jako pierwsza, wiedziała gdzie idziemy.
Zostaliśmy na chwilę sami popatrzyłam się ukradkiem oka i powiedziałam do niego.
-Masz rękę do dzieci, wiesz co North?- uśmiechnęłam się rozglądając się też po zakamarkach.
On jedynie chwilkę zwrócił na to uwagę, a potem znów szedł bez odpowiedzi
-Czemu mi nie powiedziałaś Carmi?- spytał zdrobniale
Nie mogłam z siebie nic wydusić, zdrobnienie było mi bardzo znana,ponieważ w młodości tak mnie nazywał.
-Ty pamiętasz...-powiedział ciszej do siebie
-Pamiętam i to dokładnie, tylko czemu nie chciałaś mi powiedzieć?- zapytał
-Myślałam, że zapomniałeś -
-Ja nigdy naszej znajomości nie zapomnę, chodź teraz to bardziej nazwałbym to rywalizację między nami dwojga - uśmiechnął się
- To czemu nic nie mówisz?!- oburzyła się
-Czemu? Może dlatego by ten twój Kruk od parasolki nie donosił do twojego towarzystwa
-Uważaj na słowa Jupiter-  przyłożyłam mu parasolkę do klatki piersiowej dając mu znak ostrzegawczy
- Taka jak zawsze - uśmiechnął się, odpychając parasolkę i idąc dalej
-Czyli jaka niby?!- spytałam oburzona
Niestety nie otrzymałam odpowiedzi, gdyż Morysia  przybiegła w naszą stronę i chwyciła Jupitera za rękę biegnąc z nim  tym razem w stronę teatru, który okazał się po chwili wielkim architektonicznym cudem.
Jupiter pokazał swoją przypinkę i przeszedł przez teatr, Morysia zrobiła to samo, a więc kolej było na mnie...
Pokazałam małą plakietke w kształcie Kruka
Mężczyzna zbladł  i bez odpowiedzi pokazał bym poszła sobie
-Naprawdę nikt w waszym Nevermorze nie widział Towarzystwa Kruków?- spytałam zdziwiona
-Niestety Carmi, ale ty gościsz u Nas jako pierwsza- przytrzymał drzwi wejściowe na trybuny
-Carmi?- Odwrociła się zdziwiona Morrigan
-Tak Morysiu znaliśmy się...-
-Ale mówiła, że o tym zapomniałeś - powiedziała Morysia
-Jakimś cudem Jupiter sobie to przypomniał- zaśmiałam się cicho na co on skinął głowę
Usiedliśmy w najwyższym rzędzie tam gdzie tylko Towarzystwo Wunderowe ma wstęp
-North czy muszę tego słuchać, wiesz jak ja tego nie lubię - powiedziałam zatykając uszy
-Zaufaj mi, dopiero potem możemy z nim porozmawiać - usiadł na eleganckim skórzanym fotelu
-Tak oczywiście...- zrobiłam to samo co on
Trybuny ucichły, a na środku ujrzaliśmy Anioła Izraela, który zaczął wydawać niesamowity dźwięk.
Było to coś co zapełniło mnie w środku, zorbiło się ciepło i przyjemni , spogląnęłam na zachwyconą Morrigan.
Potem na mniej zaskoczonego Jupitera, który czytał jakby nigdy nic poranną gazetę Nevermoor.
Nie zdziwiłoby mnie to, gdyby nie to, że Jupiter popatrzył się w moją stronę kiedy spadła mi łza z policzka.
Po występie, niektórzy odważyli się wejść nawet na scenę, ale oczywiście zostali ściągani przez ochronę Archanioła.
Zeszliśmy z trybun i powędrowaliśmy w kierunku kulis, gdzie znajdował się pokój Izraela.
- Zachwilkę wrócę - oznajmił wchodząc do Archanioła Izraela
W jego ręce zauważyłam mały kluczyk.
Minuty upływały,a ja i Morysia zaczęłyśmy się nudzić.
W naszym kierunku dostrzegłam, że szła w kręconych blond włosach dziewczynka
-Tylko nie Noelle - powiedziała Morrigan wywracając oczami
-Morrigan kim ona jest?- spytałam schylając się do Crow i przyglądając się ukradkiem na pewną dziewczynkę w różowej sukience.
Szła pewnie, a za nią mężczyzna w długich czarnych włosach, pogiętej niechlujnie marynarce oraz skórzanych spodniach
- Jeszcze Baz- oznajmiła pukając w drzwi Jupitera na znak by wracał
- Witaj Morrigan jak tam Jowisz?- spytał się mężczyzna spoglądając na mnie
- Świetnie, a jak ty się czujesz?- uśmiechnęła się sztucznie
-Doskonale, może byś przywitała się z Noelle, co?- spytał pewny siebie
Noelle uśmiechnęła się sztucznie tak samo jak Morysia
- A Pani kim niby jest? Czyżby nasz Jupiter już sobię nie radził z Morrigan- powiedział trzymając moją dłoń i całując ją na przywitanie
-Myślę, że Morysia daje radę zawsze i wszędzie Panie...-
-Baz Charlton, a Pani?- uśmiechnął się
-Carmen Clark - oznajmiłam trzymając dość mocno przypinkę by jej nie zauważył
Popatrzył się od dołu do góry na mnie -  tak samo jak Jupiter i oznajmił
-Po co tutaj przyszliście?-
-Mogłabym zadać to samo pytanie Panu- powiedziała arogancko Morrigan
-Morrigan proszę Cię...- powiedziałam cicho
-Jaka niekulturalna widać, że Jupiter nie umie jej wychować, za to Noelle to cudowna dziewczynka
-Doprawdy?- spytałam trzymając ramię Morrigan, która chciałaby mu już coś zrobić.
-Tak to dziecko jest idealne, ale już bym na Pani miejscu odszedł od Jupitera- uśmiechnął się po raz kolejny trzymając tak samo jak Morrigan, swoją podopieczną dziewczynkę.
-Ciekawe, bo jednak lubię być w towarzystwie Pana Jupitera- oznajmiłam spoglądając na Morysie
Pan Charlton chciał coś powiedzieć, jednak otworzyły się drzwi od pokoju Archanioła.
-Do zobaczenia Izraelu- uśmiechnął się w naszą stronę nie wiedząc, że za nim stoi Baz oraz "urocza" Noelle.
Morrigan wskazała palcem w tamtą stronę, więc Jupiter zamknął drzwi i ujrzał Baza.
- Witaj Jowiszu jak tam samopoczucie?- Uśmiechnął się Baz poprawiając swoją pogiętą marynarkę
-Witaj druhu, trochę czasu minęło, ale czego się nie robi by od siebie nie uciekać- uśmiechnął się idealnie Jupiter
- Widzę, że Morrigan jest już tobą znudzona i znalazła innego opiekuna- poprawił swój krawat
-Myślę, że nie, a teraz wybaczcie, ale musimy iść Morysiu, Carmen chodźcie - oznajmił zmęczonym głosem Jupiter pokazując kierunek drogi
-Czyżby mnie oczy nie mylą - zablokował drogę Jupiterowi
-Czego Baz?- powiedział zaciskając zęby
Twoja druga osoba nie jest z naszego Towarzystwa,a to oznacza, że pochodzi ona z...
-Nie twoja sprawa- krzyknęła już w połowie czerwona Morysia
-Morysiu..- przetarł oczy Jupiter doszukując się swojego zegarka,który ukazywał godzinę
- A mówiłem, że to dziecko jest zwykłą sierotką, bez grosza kultury, tak samo jak ty Jowiszu-
Morrigan i Jupiter byli czerwoni, więc obawiałam się najgorszego.
-Słuchaj Baz- powiedział kierując parasolkę w jego klatke piersiową.
-Nikt nie ma prawa tak mówić o Morysi,a czym bardziej do Jupitera, nie znam lepszego opiekuna niż on- popatrzyłam się na niego bez skrupułów
- Ha Towarzysko Kruków, a to ma być jakiś żart?!- krzyknął śmiejąc się
Zapomniałam kompletnie, że gdy wyciągnęłam parasolkę zapomniałam o schowaniu swojej przypinki z srebrnym krukiem
- Czym prędzej powinnaś się moja droga zastanowić z kim chcesz trzymać stronę - prychnął, kierując parasolkę w dół
- To był tylko sygnał ostrzegawczy, ale jeśli jeszcze raz tak ich nazwiesz obiecuję, że moje Towarzystwo nie będzie mieć skropułów do ciebie i twojej ulubienicy.
- Zapewniam, że tak nie będzie- uśmiechnął się
-Noelle wychodzimy!- krzyknął idąc w przeciwnym niż my kierunku, oczywiście jego ulubienica popchnęła delikatnie Morrigan, a Baz przyglądał się jeszcze raz ukradkiem mi.
Odetchnęłam z ulgą wiedząc, że Jupiter nie będziesz odnosił się do niego niekulturalnie, chodź z drugiej strony pewnie by coś wymyślił lepszego niż niekulturalne słownictwo w stosunku do jego ulubienicy tzw. "różowej landryneczki"
-To było...-powiedział Jupiter z niedowierzaniem
-GENIALNE!- krzyknęła z wrażenia Morysia
Zaśmiałam się, po czym poszłam przodem jakby nic się nie stało.
Przez całą drogę Morysia ciągle gadała o tym jak uciszyłam Baza, a ja czułam się dumna.
Oczywiście kochany Jupiter też był zadowolony, jednakże nie lubiał tego okazywać
Droga Morysiu oraz Carmen muszę Was opuścić, mam pewnego rodzaju spotkanie, więc wybaczcie
Morysia i ja pożegnaliśmy się z Jupiterem, a następnie poszłyśmy w stronę windy
-Jak myślisz...- spytała się mnie nie dokańczając zdanie
Weszliśmy do windy
-Co mam myśleć?- nacisnęłam swoje piętro, a Morysia swoje
-Co tam Jupiter miał?-spytała się mnie patrząc na kolorowego światełka z numerkami pokazujące się z szybkością światła
-Niewiem, ale coś mi się zdaje, że Jupiter nie chce tego Nam zdradzić- oznajmiłam wychodząc z Windy i żegnając się z dziewczynką.

Powrót do NevermoorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz