Wraz z Morrigan leżałyśmy na leżakach przy basenie, który znajdował się na 27 piętrze - nikogo poza Nami nie było, cisza i spokój.
Morysia miała na sobie czarny strój kąpielowy, a ja granatowy z srebrnymi ramiączkami
-Wiesz co Morysiu?- powiedziałam zamykając oczy
- Co?- spytała podnosząc ręce do góry
- Ten hotel to, jednak coś cudownego i po cholerę się zakładałam z Jupiterem o to- oznajmiłam z wyrzutami sumienia
-Mówisz i masz, taki jest Jupiter i nic go nie zmieni, poza tobą...- powiedziała
-Co masz niby na myśli?- spytałam się oczywiście odwracając się w jej kierunku.
-No wiesz...Jupiter dość długo nie znał nikogo, aż tu nagle ktoś wysłał Ci karteczkę- zaczęła nie dokończając zdania
-Właśnie ta kartka mnie nadal dołuje...- powiedziałam Morysi, która popatrzyła się na mnie
-Ciekawe kto Ci ją wysłał-powiedziała Morysia biorąc orzeźwiający cytrusowy kotajl do picia
- No właśnie, ale nikt pewnie się tego nie dowie - powiedziałam zakładając okulary przeciwsłoneczne
-Może kiedyś się dowiemy- oznajmiła biegnąc w stronę basenu, który znajdował się przedemną
Chlup! Usłyszał dźwięk wpadającej do basenu Morrigan.
- Tylko się nie utop, bo mnie Jupiter zabije!- krzyknęłam śmiejąc się sama z siebie
Nie usłyszałam odpowiedzi.
-Morysiu to nie jest zabawne...- znów powiedziałam głośniej
Nic, cisza...
Morysiu...Wstałam przerażona odkładając okulary na stolik i idąc w kierunku basenu - nie widziałam jej kompletnie
-Morrigan!- krzynęłam przerażona wypatrując jej w tafli wody i modląc się by wynurzyła się
W dość niespodziewanym momencie spadłam przez nieczystą siłę do wody, jaką oczywiście okazała się Morysia.
-Morrigan!- krzynęłam otwierając oczy i ujrzawszy czarnowłosą dziewczynkę, która znów skoczyła z uśmiechniętą miną do wody
Zaczęłyśmy się oblewać wodą.
W całym pomieszczeniu słychać było tylko nasz radosny śmiech.
-Jednak jesteś zabawna!- zaśmiała się po raz kolejny
-Tutaj jesteście!- krzyknął męski głos zza nami
Odrazu się odwróciłyśmy.
-Jupiter North, no proszę przeszedłeś- uśmiechnęłam się i tym samym oparłam się o krawędź basenu, gdzie stał North.
-Wszędzie szukam Morysi, a wy sobie tak zaplanowałyście czas!- oburzył się, chodź tak naprawdę po jego mimice twarzy nie było tego zupełnie widać
-Powinneś się rozluźnić Jupiterze- powiedziałam puszczając do Morrigan oczko.
- No napewno!, ja Kapitan Jupiter North nie mam czasu na głupie zabawy tak jak wy - poprawił krawat
- Masz jeszcze coś do powiedzenia?- spytałam z podniesioną lewą brwią
- Nic, a nic...Morysia idziemy- oznajmił pokazując palcem wyjście
Przewróciłam oczami i w jeden chwili pociągnęłam go w stronę basenu
Morrigan niedowierzyła i zaczął się ze mną śmiać kiedy to Jupiter wypłynął na górną powierzchnię wody
- To nie jest śmieszne Carmen!- krzyknął North
- Ucisz się i ciesz się z tej chwili, kiedy oto ta mała się śmieje- uśmiechnęła się obrzucając go wodą
- Tak i jeszcze czego?!- spytał
-Ale jesteś sztywny potrzebna Ci terapia- oznjamiłam i krzyknęłam do Morysi
-Panno Morrigan jak Pani uważa... Jaką chorobę ma Pan North?- spytałam zwracając się do Morrigan
-Myślę, że niedoczynność optymizmu- uśmiechnęła się
- Jak myślisz jaki jest na to lek?- oznajmiła. powstrzymując Jupitera wyjścia z basenu
-Myślę, że chwila przebywania w wodzie z nami napewno go odratuje.
-Zdecydownanie się zgadzam- uśmiechnęłam się i wraz z Morrigan zaczęłyśmy obrzucać Jupitera wodą.
North już nie był poważny, zaczął się z Nami poprostu droczyć.
Zaczęliśmy niezłą walkę
- Jeszcze tego nie było by Jupiter, ten gentleman był w takim stanie- powiedziałam, a Morrigan się uśmiechnęła
Po krótkiej chwili wyszliśmy z basenu, podałam Morrigan ręcznik, a ona się nim okryła
- Mówiłam, że lepiej Ci to zrobi Jupiter- oznajmiłam skręcając włosy w kok
- Może miałaś rację- okrył mnie ręcznikiem, na co Morrigan oczywiście zmrużyła oczy
-Dzięki...ale chyba tobie przyda się bardziej Kapitanie...- zasolutowałam
-... który spadł z kursu- dokończyła Morrigan śmiejąc się.
-Ile razy Cię Morysiu prosiłem byś nie mówiła tak- podniósł swój zegarek, który spadł gdy wrzuciłam go do wody
- Ja ją taką lubię...-oznajmiłam
-Lepiek weź ręcznik, a my z Marysią okryjemy się drugim - uderzyłam go po przyjacielu w ramię
W drzwiach zastaliśmy jednego z pracowników w Deukalionie.
Jupiter oczywiście udawał, że to nie moja wina, tylko pracowników, którzy tutaj nie posprzątali wczoraj.
-Mowiłem Wam byście zawsze po gościach sprzątali, takto ja Kapitan Jupiter North przewróciłsm się-
Oczywiście pracownik przeprosił i odrazu poszedł sprzątać bałagan, a my wyszliśmy z pomieszczenia.
Uśmiechnęłam się do Morrigan, która bardziej patrzyła się na Jupitera
-Ide się przebrać i Wam też radzę- powiedział poważniejszy, zmieniajac kierunek w jakim zmierzał.
Szłyśmy razem z Morysią, która nadal wspominała miło tą chwilę.
Skręciłyśmy w prawo i ujrzeliśmy chłopaka o ciemnych włosach z piegiem ma prawym policzku
-Hej Charlie McAlister!- krzyknęła wymachując rękami w jego kierunku
Podbiegła do niego pierwsza, a ja okryłam się ręcznikiem.
-Hej Morrigan i witam Panią- skinął głowę, po czym się przedstawił:
-Jestem Charlie McAlister kierownik floty i szofer w cudownym Hotelu Deukalion-
-Jestem Carmen - podałam dłoń
-Możemy iść, zimno mi- oznajmiła Morysia
-Jasne Morysiu chodźmy- skinęłam głową na pożegnanie i udałam się zza dziewczynką.
Gdy weszliśmy wkońcu do pokoju Morrigan poszła w kierunku przebieralni,w której zaczęła do mnie mówić
-Jupiter wygrał zakład - uśmiechnęła się stając na placach i pokazując się za garderobą.
Pstryknęłam palcem i w jednej chwili mój kruk przybył z granatową sukienką do kolan ,w którą niespostrzeżenie się przebrałam.
-Ty już ubrana?- spytała się zdziwiona wychodząc z przebieralni.
-Jasne, że ubrana Morysiu, ja wszędzie gotowa- uśmiechnęłam się poprawiając jeszcze srebrną kokardkę przy boku sukienki.
-Chodź, przedstawię Ci Fenie, pewnie jest w holu już- wzięła moją dłoń Carmen i pobiegła w kierunku windy
-Wczoraj mi nie opowiedziałaś o przeszłości Jupitera-
-Kompletnie zapomniałam, ale dzisiaj przyjdź do mnie to Ci napewno opowiem- oznajmiłam z uśmiechem
W holu ujrzałam znajomego mi szarego wielkiego, puchatego kota.
-Feniu chce Ci kogoś przedstawić- uśmiechnęła się kierując wzrok w moim kierunku.
-Kim jesteś?- spytała z przymrużeniem oka
-Witaj! widziałam Cię gdy Morysia pofrunęła z prędkością światła do donizi z rośliną - oczywiście w tym momencie się zaśmiałam z Morysią wspominając wtedy nasze pierwszej spotkanie.
-Zadałam Ci pytanie - powiedziała kotka patrząc na mnie swoimi wielkimi żółtymi ślepiami
- No, więc jak będzie?- znów zadała mi pytanie
- Jestem Carmen- powiedziałam z uśmiechem
-No Morysiu muszę Ci powiedzieć, że znalazłaś bratnią duszę? - fuknął kot
- Jest naparawdę miła- oznajmiła przytulając się do kota, który zaczął niespodziewanie mruczeć
-Oh Morysiu nie musisz...- w tym momencie ujrzałam dziwnego mężczyznę - miał krótkie czarne włosy, ubrany w elegancki garnitur oraz blizne leżąca po prawej brwi, zachowywał się dość nietypowo jak na gościa, rozglądał się po bokach, aż nagle mnie zauważył.
-Ej wszystko dobrze Carmen?- spytała szturchając mnie za ramię
Odwróciłam wzrok na Morysie i znów na mężczyznę, którego już nie było tam.
-Wszystko w porządku?- spytała po raz kolejny szturchając mnie za ramię
-Tak jasne Morysiu- powiedziałam doszukując się mężczyzny
-Jesteś tego pewna?- znów zapytała się
-Oczywiście, że tak- oznjamiłam pewniej
- Skoro tak już stoicie to moglibyście mi pomóc, bo jak wiesz jestem szefem działu sprzątania w naszym pięknym Hotelu Deukalionie- powiedział dość poważnie szary kot
-Jasne Fenestro co mamy robić?- spytałam już nie myśląc o tamtej sytuacji
-Zachwilę cały hol będzie wolny, a wy możecie wziąść mopy i dokładnie umyć podłogę by błyszczała-
-Jasne Fenestro-
Fenia po chwili odeszła, a ja z Morysią poszłyśmy po mopy.
Zaczęłyśmy sprzątać, podłoga była lśniąca, a ja z Morrigan zaczęłyśmy śliskać się po płytkach w hotelu.
- To prawie tak jakbym jeździła na łyżwach- powiedziałam do Morysi próbując utrzymać równowagę
-A co ty na to by pograć w grę?-
-Morysiu jesteś genialna- powiedziałam trzymając mop
Zaczęła się niezła zabawa.
Morysia i ja ustaliliśmy zasady - ta która pierwsza spadnie przegrywa.
Zaczęła się ostra walka, Morysia próbowała mnie przewrócić.
Nagle upadłam, a Morysia zaczęła się nieźle śmiać.
-Morrigan uważaj!- krzyknęłam próbując ją złapać jedną rękę, ale było już za późno.
Morysia nie zauważyłam mydlanej kostki i w przeciwnym kierunku poleciała razem z nią...
Morysia krzyknęła, a ja próbowałam się podnieść.
Nie dobrze!- krzyknęła Morrigan w stronę Northa, który był odświeżony
W jednej chwili odsunął się, a Morysia upadła obok niego.
-Cześć Jupiterze- powiedziała dziewczynka udając, że się niby nic nie stało
-To niewyobrażalne!- powiedział wysokim tonem
Nie mogłam się podnieść, więc podniosłam rękę i wskazując na mnie, parasolka przyfrunęła w moim kierunku.
-Super- powiedziała Morysia zafascynowana
Kapitan Jupiter nie był z tego powodu raczej zadowolony.
-Co to ma znaczyć?! Jak możecie do takiego stanu...- nie dokończył gryząc się za język
-Fenestra powierzyła Wam tylko jedno zadanie, JEDNO! - krzyknął oburzony spoglądając na swój zegarek kieszonkowy
- A ty oraz Morrigan...- zaczął
-Jupietrze proszę abyś Morysie to nie mieszał, to ja to wszystko wymyśliłam i wierz mi, że Morysia nie miała nic przeciwko, nie pomyślałam o tym, że źle sie to skończy-
-Morrigan idź do pokoju...-powiedział stanowczo Jupiter
- To nie jest jej wina!- powiedziała stanowczo Morysia
-Morrigan wyjdź, pogadam z Jupiterem- oznjamiłam przytulając się do niej
Dziewczynka wyszła z wielkiego holu, a ja zostałam z Jupiterem.
-Nie chcę byś Morysie sprowadzała na złą drogę- powiedział stanowczo rudzielec
-Nie sprowadzam ją na złą drogę, ona potrzebuje uwagi, jest dzieckiem Jupiterze-
oznajmiłam
-Może i dzieckiem, ale jest w MOIM Towarzystwie- powtórzył Jupiter
-Morysia Cię potrzebuje, ale ty tego nie widzisz- powiedziałam cicho
-Twierdzisz, że nie zajmuje się Morysią?- spytał niezbyt miło
Było mi głupio, ale miałam trochę racji, on zajmuję się hotelem, a ona jest sama jak mały palec.
-Wsumie to tak- oznajmiłam patrząc się w jego błękitne oczy
Jupiter podniósł głowę, ale zanim coś powiedział nagle z Windy wyszli dwaj panowie.
Jeden był pulchny, nosił monokl, miał brązowe kręcone wąsy oraz melonik, drugi był o wiele chudszy i oprócz tych samych cech miał też kozią bródkę. Obaj Panowie byli ubrani w czarny garnitur z ciemniejszymi pasamj. Jednak co najbardziej przykuwało moją uwagę to była przypinka po lewej stronie każdej marynarki panów w kształcie litery "W".
Było jasne kim oni są...
Członkowie Towarzystwa Wunderowego.
CZYTASZ
Powrót do Nevermoor
Fantasy-Nevermoor...- powiedziałam sama do siebie Niegdyś uznawana za wspaniałą oraz urzekająca krainę, która była bezpieczna dla każdego obywatela. -Uznawana...- powtórzyłam znów, jakby to słowo już nie miało takiego znaczenia jak kiedyś. Teraz to miejsce...