Kiedy kroki Syriusza ucichły, Syriusz doszedł do wniosku, że nie może dłużej siedzieć w miejscu. Przeraźliwy śmiech wciąż brzmiał w jego głowie, sprawiając, że drżenie jego ciała nie było spowodowane jedynie zimnem, ale mimo to bardziej otulił się płaszczem. Po cichu podszedł do do rozbitego okna, jakby musiał być bardzo ostrożny i cichy, żeby nie ściągnąć na siebie niebezpieczeństwa. A najgorsza była świadomość, że rzeczywiście mogło tak być. Jeden z odłamków szyby wbił się w jego bosą stopę, ale Remus odczuwał tyle emocji na raz, że zignorował ból. Wychylił lekko głowę i wyjrzał na zewnątrz. Księżyc zbliżał się do pełni.
Nagle Remus poczuł czyjąś dłoń na ramieniu i niemal podskoczył w miejscu z przestrachu. Ktoś ustał przy jego boku. Syriusz stał w mokrych dalej ubraniach i patrzył na niego w półmroku.— Wybacz, nie chciałem cię wystraszyć. — Powiedział zanim Syriusz zdołałby wydusić z siebie choćby słowo. — U innych wszystko w porządku. — Dodał. Spojrzał w stronę zniszczonej kanapy, wzrok miał zmęczony, jakby miał już zupełnie dość. A Remus znał to spojrzenie, widział je często patrząc w lustro, jeszcze zanim trafił w to miejsce. — Jutro poślę po kogoś, kto to uprzątnie i wymieni okno. — Skierował wzrok znów ku Remusowi. — Połóż się jeszcze, ja zbiorę to szkło i prowizorycznie wstawię coś zamiast okna. I nie martw się, nic złego się nie stanie. — Jego spojrzenie było łagodne, tak samo jak ton, kiedy do niego mówił i Remus prawie mu uwierzył. Prawie.
— Może pomogę? — Nie był pewny, czy tej nocy zdołałby zasnąć. A nie chciał zostawać sam. Bał się, że jak wróci do siebie znów usłyszy ten śmiech, bał się, że kiedy on będzie na górze osoba, która wybiła szybę w salonie wróci. Syriusz posłał mu wymuszony uśmiech, jakby chciał nim mu pokazać, że nie ma się czym przejmować.
— Naprawdę nie ma takiej potrzeby. — Stawiał taki nacisk na te słowa, jakby nie tyle chciał przekonać co do tego Remusa, co mu to uświadomić, czy wmówić. — Może odprowadzę cię do pokoju? — Można było odnieść wrażenie, że pytał jakby chciał się upewnić, że Remus tam pójdzie. Mężczyzna nie poczekał na jego odpowiedź, objął go jedną ręką, prowadząc na górę, a objęcie to wywołało w Remusie uczucie na tyle niecodzienne, że najdelikatniej jak umiał odsunął rękę mężczyzny. A Syriusz już więcej jej nie zbliżył. Obaj milczeli, dopóki nie znaleźli się w progu sypialni Remusa, a ten nie mógł dłużej się nie odzywać.
— Też to słyszałeś? — Spytał, zatrzymując się w progu. Kiedy zadawał pytanie, wbijał wzrok w ciemny pokój, ale zaraz po tym spojrzał na swojego rozmówcę, w samą porę, żeby zobaczyć cień wahania, który przemknął przez jego twarz.
— Co takiego miałbym słyszeć? — Remus widział, że tylko udawał, że tak naprawdę od razu poznał o co chodzi? A może mu się tylko zdawało? Może tak bardzo utkwił w przekonaniu, że Black ma coś do ukrycia, że go okłamuje, że teraz celowo się tego doszukiwał? Nagle zaczął wątpić, że w ogóle cokolwiek słyszał.
— Śmiech. — Już nie był taki pewny, kiedy to mówił, chociaż jego podświadomość krzyczała, że miał rację, że śmiech, który wciąż odbijał się w jego uszach był prawdziwy. Spojrzenie Blacka wydało mu się niepokojące.
— To pewnie wiatr. — Odpowiedział, a jego głos brzmiał zbyt pewnie, nie zgrywał się z wyrazem twarzy. — Noc dziś wietrzna, słuch cię zwiódł. — Remus wiedział, że to nie mógł być wiatr. I właśnie to wytłumaczenie, którym posłużył się Syriusz wypełniło go pewnością, że jednak słyszał to co rozbrzmiewało mu wciąż w głowie. I że Syriusz też to słyszał. Chociaż bardzo chciałby wierzyć w słowa mężczyzny.
Chciał już wejść do środka, kiedy płaszcz na jego ramionach wydał mu się ciężki, jakby chciał o sobie przypomnieć. I mimo że w pierwszej chwili Remus miał ochotę udać, że o nim zupełnie zapomniał, położyć się i wtulić w materiał, jakby to miało sprawić, ze poczuje się bezpieczniej, uznał, że to zbyt wiele.
CZYTASZ
Dziwne losy Remusa Lupina || Wolfstar
FanfictionRemus Lupin wprowadza się do bogatej posiadłości, aby uczyć dziecko, którym opiekuje się jej właściciel. W tym czasie udaje mu się poznać pana owej posiadłości, który nie dość, że zwykł przebywać w niej bardzo rzadko, to dodatkowo wykazuje nadmiern...