Rozdział 3

4.1K 247 31
                                    

Hermiona wybierała się na randkę. Szczerze mówiąc, pomiędzy pracą, a siedzeniem w mieszkaniu, nie miała zbyt dużo czasu na poznawanie w Paryżu nowych ludzi. Do czasu powrotu do Londynu pozostało jej tylko półtora miesiąca, więc chciała przynajmniej spróbować się z kimś spotkać.

Miał na imię Pierre i pracował w jej dziale, jednak nie rozmawiali ze sobą zbyt często. Było więc sporym zaskoczeniem, kiedy zaprosił ją na randkę. Mniejsza z tym, że jego angielski nie był najlepszy.

Usłyszała ciche pukanie do drzwi, a kiedy je otworzyła, Pierre stał już na korytarzu, leniwie rozglądając się dookoła. Posłał jej leniwy uśmiech.

— Wejdź — mruknęła Hermiona, szybko zaciskając usta. — Potrzebuję tylko chwili.

Pierre skinął głową, mówiąc jedynie:

— Tak.

Stanął spokojnie przy drzwiach z założonymi rękami i banalnym uśmiechem, podczas gdy ona zakładała płaszcz i pakowała torebkę.

Zaskoczona podniosła wzrok, słysząc kolejne pukanie do drzwi – a było to pukanie, które rozpoznała. Zamarła, a jej serce zabiło szybciej. Przez twarz Pierre'a przemknęła delikatna nuta konsternacji, gdy sięgnął do klamki.

Zanim Hermiona mogła zrobić cokolwiek innego oprócz gapienia się, drzwi się otworzyły.

Po ich drugiej stronie stał Draco i podczas gdy zdziwienie i podniecenie zalewały jej umysł, serce zamarło jej w piersi. Wyglądał na zmęczonego, ale wyprostował ramiona i rozszerzył oczy, gdy Hermiona podeszła do drzwi.

Przez długą chwilę nikt nic nie mówił. Samotna butelka wina zwisała bezwładnie u jego boku. Zacisnął lekko usta zanim mruknął z napiętym uśmiechem:

— Chyba powinienem był najpierw wysłać sowę.

— Draco — powiedziała Hermiona, odzyskując trzeźwość umysłu. — Nie miałam pojęcia...

Jednak on zwrócił się w stronę Pierre'a ze sztywnym skinieniem głowy.

— Nie chciałem przeszkadzać. Miłego wieczoru. — Wymuszony uśmiech nie objął jednak jego oczu, gdy ponownie na nią spojrzał. Otworzył usta, żeby powiedzieć coś więcej, ale zdołał jedynie lekko skinąć głową.

Dziwnie było widzieć, że nie potrafił poradzić sobie z jakąś sytuacją. Dostrzegając zmęczenie wokół jego oczu, Hermiona zmarszczyła brwi.

Zanim jednak zdążyła cokolwiek powiedzieć, oddalił się, znikając za rogiem korytarza, a ona po chwili usłyszała jedynie odległy trzask aportacji.

— Przepraszam — sapnęła, chichocząc z niezręczności. — To był mój przyjaciel Draco z Londynu. Nie wiedziałam, że zamierzał przybyć z wizytą.

Pierre wyglądał jednak na dość zaniepokojonego, oferując jej w odpowiedzi tylko niemrawy błysk zębów, który bardziej jak grymas, i szczerze mówiąc, nie mogła go za to winić. Sytuacja musiała wydawać się niesamowicie niezręczna. Pierre schylił się i złożył krótki pocałunek na jej policzku, zanim powiedział:

— To ja już pójdę. Do zobaczenia w pracy.

Jej serce zamarło, gdy Pierre zbliżył się do drzwi.

— Przepraszam, przysięgam, że to nic takiego. On i ja jesteśmy starymi przyjaciółmi — wydusiła z siebie cicho.

Z niezobowiązującym wzruszeniem ramion, mężczyzna posłał jej ostatni uśmiech i oddalił się w głąb korytarza, w taki sam sposób, jak chwilę wcześniej zrobił to Draco.

[T] Nigdy w sercu | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz