Rozdział 11

3.4K 167 8
                                    

Najbardziej kojącą częścią każdego dnia Hermiony szybko stał się znajomy brzęk dzwonka nad drzwiami, kiedy po pracy wślizgiwała się do apteki Dracona.

Dziś jednak, jeszcze zanim w pełni przekroczyła próg, na jej drodze pojawiła się szeroko uśmiechnięta twarz Teodora.

Och, jak dobrze, że tutaj jesteś. Muszę ci coś pokazać.

Niech zgadnę... chodzi o kwiaty?

— W rzeczy samej, chodzi o kwiaty — potwierdził Teo, prowadząc ją przez sklep, bezpośrednio obok Dracona, który stał spoglądając na nich z uniesioną brwią. Brunet wprowadził ją na zaplecze, gdzie zwykle warzono eliksiry na sprzedaż. Z pomieszczenia zniknął jednak cały rząd kotłów, a w ich miejsce pojawił się szereg różnorodnych kompozycji kwiatowych.

Czasami Hermiona żałowała, że ​​po prostu nie poprosili Narcyzy, by ta zajęła się kwiatami na ich ślub, skoro i tak organizowali tylko małe przyjęcie. Jednak matka Dracona była do tego stopnia zauroczona myślą o Teodorze w roli florysty, że sama ​​zaproponowała mu ogrody Malfoyów jako źródło najlepszych okazów różnorodnych kwiatów.

Mimo wszystko, Hermiona widziała, ile radości dawało Teodorowi to zadanie, więc ostatecznie nie przejmowała się na zapas.

O ile oczywiście nie przeszkadzało to w nowym biznesie Dracona.

— Teo — mruknęła z zaskoczeniem. — Gdzie są eliksiry?

Draco wślizgnął się na zaplecze, z irytacją wykrzywiając usta.

— Teo zdecydował, że w tym tygodniu nie musimy sprzedawać żadnych eliksirów.

— To tylko tymczasowe — odparł Teo z lekceważącym machnięciem dłonią. — Hermiono, chciałbym, żebyś przyjrzała się moim propozycjom.

Na najbliższym stole leżało aż osiem różnych bukietów. Wszystkie nieco różniły się od siebie, jednak zawierały te same rodzaje kwiatów i utrzymane były w podobnej kolorystyce. Hermiona nigdy nie uważała się za ekspertkę, a dla jej niewprawionego oka, większość propozycji wyglądała dość podobnie.

No i nadal nie byli pewni, czy Teo rzeczywiście kiedykolwiek skończył jakiś kurs florystyczny.

Posyłając brunetowi niespokojny uśmiech, zwróciła się w stronę Dracona, który przyglądał się im z kpiącym rozbawieniem.

— Ciężko mi się zdecydować... Który z nich najbardziej ci się podoba, Draco?

Oczy blondyna zwęziły się na krótki moment.

— Mi w sumie wszystko jedno, o ile się z tobą ożenię, kochanie.

Hermiona zmarszczyła brwi i zmierzyła go twardym spojrzeniem. No cóż, nie mogła oczekiwać, że tak łatwo uda jej się wybrnąć z tej sytuacji.

— A który najbardziej podoba się tobie, Teo? — zapytała, zawracając do ich nadgorliwego przyjaciela. — Osobiście uważam, że wszystkie są piękne.

— Cóż... — zaczął Teo, wypinając pierś, gdy zbliżył się do stołu, machając ręką w kierunku pierwszego bukietu. — Jak widzisz, ta konkretna kompozycja zawiera...

— Wiesz co? — przerwała mu, uśmiechając się szeroko. — Zdam się na ciebie i twój gust.

Teo uniósł brew.

— Jesteś pewna?

— Absolutnie. — Energicznie skinęła głową i machnęła w kierunku kwiatów, a kilka płatków róż spadło na podłogę. — Wszystkie są naprawdę urocze. Wierzę, że sam wybierzesz najlepszy. W końcu potrzebujemy tylko bukietu dla mnie i butonierek dla was i Dracona, skoro przyjęcie weselne i tak będzie dość małe.

[T] Nigdy w sercu | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz