Rozdział 12

3.1K 179 8
                                    

Ślubny poranek nadszedł szybciej, niż Hermiona zdążyła pojąć. Zgodnie z tradycją, Draco spędził noc na Grimmauld Place, wraz z Harrym i Teo, zostawiając Hermionę samą w ogromnym mieszkaniu.

Brunetka wyciągnęła się na ich dużym łóżku, a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech na myśl, że właśnie dziś wyjdzie za mąż...

Zamarła, z roztargnieniem chwytając za różdżkę leżącą na szafce nocnej, gdy usłyszała hałas dochodzący z salonu. Podeszła do drzwi, po czym oparła się o framugę i wyjrzała na zewnątrz.

— Cześć — wydusiła, patrząc na uśmiechy Pansy Parkinson i Dafne Greengrass. — Przestraszyłyście mnie prawie na śmierć. Co tu robicie?

Pansy założyła ręce na piersi i kliknęła językiem, oceniając dziki busz na głowie Hermiony.

— Draco dał nam dostęp do sieci Fiuu. Powiedział, że nie chce, żebyś musiała się dziś o cokolwiek martwić. — Spojrzała na Dafne, której usta wykrzywiły się w uśmiechu. — Czy on właśnie nie zmienił się nam w miękkiego słodziaka.

Dafne radośnie uniosła ręce w górę.

— Pomożemy ci przygotować się do ślubu! Nie cieszysz się?

Hermiona zamrugała i spojrzała na nie, aż w końcu na jej własnych ustach pojawił się szeroki uśmiech.

— Tak — przyznała, pozwalając, by napięcie opadło z jej ramion. — Jestem bardzo podekscytowana.

— To dobrze — odparła Pansy. — A teraz leć pod prysznic. Nie mamy całego dnia.

Byłe Ślizgonki przez lata prześlizgiwały się przez życie Hermiony, podobnie jak wszyscy szkolni przyjaciele Dracona. A teraz, zamiast myśleć o samodzielnym przygotowaniu się do ślubu, cieszyła się z ich towarzystwa. Z sercem dudniącym w jej piersi na tę myśl, ruszyła pod prysznic.

Godzinę później wszystkie popijały kawę i skubały bułeczki, które przyniosła Dafne. Pansy dokonała jakiegoś cudu na włosach Hermiony, wygładzając dzikie fale w lśniące loki, które spiralami opadały na jej plecy. Z wyrazem intensywnego skupienia na twarzy, odgarnęła część kosmyków Hermiony do tyłu, pozostawiając inne luźno, i w jakiś sposób zaplotła je w skomplikowaną koronę, uzupełniając całość ozdobnymi spinkami do włosów.

Podczas działań Pansy Hermionę ogarnęło poczucie błogiego spokoju. Gawędziły o swoich przemyśleniach na temat wesela, a ona pozwoliła sobie cieszyć tym porankiem. Kiedy Pansy skończyła, Dafne wyciągnęła kosmetyczkę i chociaż Hermiona miała deliatne wątpliwości, efekt końcowy był naprawdę wspaniały. Makijaż wygładził jej cerę i podkreślił oczy, jednak bez przesady.

Mimo że nie przyjaźniła się z dziewczynami w Hogwarcie, niektóre różnice między nimi zostały przez lata zatarte i zaczęła uważać je za przyjaciółki.

Kiedy Pansy przeglądała skromne pudełko z biżuterią Hermiony – coś, czemu była Gryfonka nie poświęciła zbyt wiele uwagi przy swoich przygotowaniach – zapytała:

— Draco mówi, że pracujesz w Banku Gringotta z Lutherem Tennysonem. Jaki on jest?

Dafne parsknęła śmiechem, siedząc ze skrzyżowanymi nogami na łóżku.

— Bądź jeszcze bardziej oczywista, Pans.

Hermiona przyglądała się Pansy przez dłuższą chwilę.

— Poważnie? Luther jest wspaniały. Przedstawię was sobie.

— Już go znam — Pansy ucięła lekceważąco, ale na jej policzkach wykwitły rumieńce. — Zarządza naszymi kontami.

[T] Nigdy w sercu | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz