III. Jej niańka, przerażona.

19 3 47
                                    

Chyba dobrą godzinę szukałam naszego pokoju. Nie miałam zamiaru prosić tego typa o pomoc. Gdy weszłam, padłam na łóżko. Byłam zła. Nie. Ja byłam wkurwiona! Ona się tu dobrze bawi, a mnie prześladuje jakiś popierdolony lokaj. Nagle drzwi się otworzyły.

- Natarii! Ale jestem szczęśliwa! Ciel pochwalił mnie i mi podziękował za lekcje niemieckiego! - spojrzała na mnie - Wszystko dobrze?

Nie wiedziałam co mam jej powiedzieć. Jestem strasznie zła, ale mówiąc jej to, tylko popsuje jej nastrój...

- Ech... Po prostu długo się nudziłam. To wszystko.

- Na pewno? Nie wyglądasz dobrze.

- To ja tu jestem niańką. Powinnam martwić się o ciebie, nie ty o mnie.

- Dobrze... W sumie, to mam jeszcze jedną prośbę...

- Jak tak będziesz mnie w koło o coś prosić, to nigdy mi nie spłacisz długu.

- Ja wiem, ale... Ja nie umiem tańczyć. Myślałam, że pouczymy się razem.

- Wiesz, że mam dwie lewe nogi i potrafię tańczyć tylko te swoje niestosowne wygibasy.

- Proooszę!

- ...Niech Ci będzie... - Zaczęłyśmy naukę.

- Jesteś kłamcą!

- Co!? Niby dlaczego?

- Bo całkiem dobrze tańczysz, a nigdy nie chciałaś mnie nauczyć! - zaśmiałam się.

- Wiesz. Dopóki ja prowadzę w tańcu, to potrafię. Gdybyś ty miała prowadzić, podeptałabym Ci stopy do tego stopnia, że do domu wróciłabyś z płaskostopiem. - w tej chwili to Natta mnie nadepnęła.

- Przepraszam!

- Natta musisz się rozluźnić.

- Powiedziała ta, co jest bardziej spięta ode mnie!

- Przepraszam, że przeszkadzam paniom, lecz hrabia zaprasza na obiad. - jak on to robi? Jest wampirem, że nie słyszę jego kroków?

Natta wręcz wybiegła szczęśliwa z pokoju. Poszłam za nią, ale lokaj złapał mnie za ramię i zatrzymał.

- Sam się prosisz o kolejnego plaskacza.

- Ja właśnie w tej sprawie. Chciałbym najmocniej przeprosić panią za swoje nieodpowiednie zachowanie.

- Wybacz, ale nie wierzę, by twoje przeprosiny były szczere. - wypchnęłam się i poszłam.

Ech... Należało mi pobiec tak jak zrobiła to Natta, bo wraz mnie ten dziwny typ dogonił. Usiadłyśmy do stołu. Żeby nie dostać kolejnej uwagi od tego bachora Cielaka, czy jak mu tam.

- Chciałbym coś jeszcze omówić w kwestii jutrzejszego dnia. Chciałbym by pani nas opuściła. - spojrzał na mnie. Wyszłam bez słowa. Serio mam już tego wszystkiego dosyć.

- Może ubiorę się cieplej i wyjdę na zewnątrz?

Jak powiedziałam, tak zrobiłam. Poszłam sobie nad jezioro. Usiadłam przy dosyć wysokiej wierzbie płaczącej, która była pozbawiona liści. Przez fakt, iż jest zima dzień się już praktycznie kończył i powoli na niebie były widoczne gwiazdy wraz z księżycem. Przynajmniej tu mam chwilę spokoju...

- Ach jaki piękny widok! Nieprawdaż koteczko? - To ewidentnie nie był głos lokaja.

- Kto tam jest?

- Och ja? Ja jestem Grell. Czyżby nikt tobie o mnie nie opowiadał? - wyszedł zza krzaków. Miał długie czerwone włosy i szpiczaste zęby.

- Nie... I chyba się z tego cieszę. - zaczęłam iść w stronę pałacu.

Never Ending Story: Kuroshitsuji.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz