Nareszcie coś zjem. Jestem tak głodna, że mogłabym pójść do stajni i zjeść konia z kopytami.
- No dobra, co my tu mamy...
Zaczęłam przyglądać się daniom i w końcu dostrzegłam jego... Czerwony, otoczony cebulką i ogórkami, a na środku cytrynka.
- Moje ukochane danie: tatar.
Nałożyłam trochę na oddzielny talerz, który położyłam na stole, a dla siebie wzięłam ten, co była no niestety już niepełna porcja. A co? Ja też pragnę mieć chociaż chwilę rozkoszy. Usiadłam na krześle, jak najdalej od tych wszystkich ludzi. Spróbowałam odrobinę i... To chyba najlepszy jakiego w swoim życiu jadłam!
- No nareszcie cię znalazłem! - No i koniec mej ukochanej ciszy.
- Witam. - Nawet zjeść mi nie da jakiś przypalony tost.
- Książę, sądzę że wypadałoby się przedstawić... - powiedział tost olbrzym.
- Ja jestem Soma Asman Kadar! Książe Bengalu, ale zamieszkuje Londyn. - No doprawdy interesujące...
Patrzyli na mnie, ech... Muszę się im przedstawić, ale nazwiska Chinmi nie powiem...
- Ja jestem Natarii... Gyanburu. - popatrzyli na mnie lekko zdziwieni.
- Masz japońskie nazwisko?
- Książę nie wypada tak wypytywać kobiety.
- No ale popatrz Agni ona ewidentnie jest z terenów Imperium Osmańskiego. - Ten wysoki popatrzył na mnie.
- Masz rację mój Książę.
- Czego wy tak naprawdę chcecie? - byłam już ostro zirytowana.
- Po prostu podobał nam się twój występ... I zjadasz prawie całą porcję tatara, którą zrobił Agni.
- I z tego powodu pytasz skąd jestem?
- Chcieliśmy zapytać, czy Ci smakuje.
- To nie mogłeś na start zadać mi tego pytania!? - mały tost schował się za tym większym.
- Proszę się nie denerwować panienko. - Ten co zrobił tatara chciał mnie uspokoić.
- Agni! Masz ruszać ustami zgodnie z wypowiadanymi przeze mnie słowami. - Jprdl, co to za cyrk? - Chciałem z tobą jakoś po prostu zacząć rozmowę, bo zauważyłem, że nie jesteś stąd i zaciekawiłaś mnie tym występem, ale chyba cię zdenerwowałem i jedyne co mi wypada to cię przeprosić. - wybiegł zza tego dużego, jak oparzony.
- To było durne, ale tatara zrobiłeś dobrego. Dasz mi przepis?
Perspektywa Natty:
Nie wiem, jak długo tańczyłam już z Cielem, ale to było CUDOWNE! Ciekawe, jak bawi się Natarii? Mam nadzieję, że równie dobrze co ja. Nie widzę jej na parkiecie. W tłumie tylko biegał Aleister, chyba czegoś szuka. W pewnym momencie podeszła do nas Lizzy.
- Cielu! Ja też chcę z tobą zatańczyć! - Odepchnęła mnie od niego.
- Ej! Jak ty się zachowujesz, co!?
- Ja jestem narzeczoną i mam do tego prawo!
- A zachowujesz się jak typowa baba ze wsi!
- Dziewczyny przestańcie! Zachowujecie się dziecinnie!
Było mi przykro i głupio. Myślałam, że Ciel mnie polubił, ale wszystko się posypało przez tą głupią Lizzy. Chciałam płakusiać. Gdzie jest Kobra? Chcę żeby mnie pocieszyła.
Perspektywa Kobry:
Gdy tylko dowiedziałam się, jak ten tost robi tatara, odnalazł mnie ten pajac o lawendowych oczach...
- Wracaj tu do mnie! Moja muzo grecka!
- Daj mi wreszcie spokój...
Uciekałam przed siebie, nie patrzyłam w jego stronę. Zbiegłam po jakiś schodach w dół czyli mówiąc krótko: Znowu się zgubiłam. Oby ten pacan mnie nie znalazł. Szybko weszłam do jednego z pokoików. Chyba trafiłam na pokoje służby. Zamknęłam za sobą drzwi.
- Wydaje mi się, że słyszę czyjeś kroki. Oby to tylko nie był on, lub ten lokaj. Może schowam się w szafie.
Nagle z szafy na moją osobę wyleciały... Koty? Serio ktoś trzyma w szafie stado kotów? Było ich na tyle dużo,aż upadłam na ziemię. Wszystkie zaczęły po mnie chodzić, wąchać i lizać tymi swoimi szorstkimi języczkami. Innych to brzydzę, ale ja to uwielbiam. Nie chciało mi się wstawać, bo znalazłam chociaż jedno miejsce w tym durnym pałacu, gdzie naprawdę jest przyjemnie.
- Jestem taka zmęczona, że chyba zasnę na podłodze... - powiedziałam ziewając.
Może i jest na niej chłodno, ale kocie futro mnie ogrzeje. Poza tym, nie będę już się komuś ładować do łóżka. Wystarczy, że weszłam obcej osobie do pokoju bez pozwolenia. Mam gdzieś już ten cały bał. Jedyne co na nim robiłam, to bawiłam się w ganianego.
Perspektywa Natty:
Nigdzie nie mogę jej znaleźć. Zaczynam mieć ogromne obawy... Co jeśli jednak pozostanie tutaj nie było dobrym pomysłem? Może ją ktoś porwał? Albo... zabił...
- Czy wszystko dobrze, panienko? - zapytał mnie Sebastian.
- Cóż ja... Nie mogę znaleźć swojej kochanej niani. Nie było jej nawet w naszym pokoju. Sądziłam, że zmęczona poszła się położyć.
- Proszę się nie przejmować. Pańska niania zasnęła po prostu w innym pokoju, już ja o nią zadbam.
- Bardzo Ci dziękuję Sebastianie! - powiedziałam z uśmiechem. Może i jest demonicznym lokajem, ale jest miły i nie zrobi jej krzywdy.
Poszłam do pokoju i próbowałam sama jakoś ściągnąć z siebie tą suknię. Nie było łatwo... Muszę coś wymyślić żeby przeprosić Ciela. Oby Natarii nie chciała tak szybko wracać do domu...
Perspektywa Natarii:Zaczęłam się powoli przebudzać, ale coś mi nie pasowało... Podłoga była zimna i twarda, a ja leżę na czymś miękkim i ciepłym. Czy ten nawiedzony lokaj mnie znalazł i przeniósł do naszego pokoju z powrotem? Powoli zaczęłam otwierać oczy i... Już miałam zacząć krzyczeć, gdyby nie fakt, że ktoś zasłonił mi usta ręką...
CZYTASZ
Never Ending Story: Kuroshitsuji.
FanficDwie siostry przypadkiem teleportują się do czasów wiktoriańskiej Anglii.