W końcu pokaz, a w każdym razie jego kulinarna część, zdawał się zmierzać ku końcowi. Pan Mariusz wystawił na stolik karton z dwunastoelementowym kompletem Kochgeratexu i podał cenę. Dwadzieścia tysięcy złotych! Od razu w mojej głowie pojawiła się myśl, że za takie pieniądze to przecież można kupić nienajgorszy samochód a nie garnki – jak cudowne by one nie były. Wszyscy chyba myśleli podobnie, bo wśród zgromadzonych zaległa cisza, niczym na pogrzebie. Pan Mariusz dodał jednak szybko, że dla uczestników pokazu przewidziana jest specjalna cena szesnastu tysięcy złotych, a nadto zakup ratalny. Miesięczna rata to zaledwie 550 złotych, a dodatkowo w prezencie każdy kupujący otrzyma naszyjnik pasujący do kolczyków. Uśmiechnięta blondynka przeszła pomiędzy rzędami krzeseł i zaprezentowała wszystkim naszyjnik o wzorze zwiniętego węża.
Niewielka liczba chętnych podeszła do stoliczka, przy którym siedział Pan Mariusz. Uśmiechnięta blondynka przygotowała dokumenty, zainteresowani emeryci pokazali dowody osobiste i podpisali umowy. W chwili gdy wychodzili z sali konferencyjnej z kartonem garnków, dwoma kolczykami i naszyjnikiem stali się obiektem zazdrości wszystkich zgromadzonych. Zastanawiałam się wtedy, czy gdybym miała więcej pieniędzy sama kupiłabym ten sprzęt. Nie, na pewno szukałabym atrakcyjniejszej oferty w Internecie.
Po wyjściu szczęśliwych nabywców Pan Mariusz zaczął opowiadać o raku, a w szczególności o tym, że wywołuje go przypalone jedzenie. Dla lepszego efektu pokazał kilka zdjęć. Podkreślił, że stosowanie szwajcarskich garnków, na których nic się nie przypala, w zasadzie gwarantuje, że ani kupujący, ani jego rodzina nie zapadną na tę ciężką chorobę. W końcu spojrzał na zegarek i ogłosił, że zostały ostatnie zestawy Kochgeratexu i w związku z tym możliwy jest ich zakup po obniżonej cenie dwunastu tysięcy złotych. Rozwiał wątpliwości zainteresowanych emerytów – oczywiście, że można na raty i nadal w prezencie kupujący otrzyma przepiękny naszyjnik, a także drugi kolczyk.
Kolejne trzy zestawy zostały sprzedane. Pokaz trwał jeszcze prawie dwie godziny, a prezenter po każdym zachwaleniu produktu ponownie obniżał cenę na rzekomo ostatnie sztuki. Zestawy garnków konsekwentnie zyskiwały nowych, zachwyconych właścicieli. W końcu Pan Mariusz obwieścił, że taniej niż sześć tysięcy złotych już nie może sprzedać, ale zostało kilka opakowań, które jest gotów użyczyć na miesiąc bezpłatnego testowania, wystarczy tylko podpisać pokwitowanie. Wprawdzie większość z nielicznych osób, jakie pozostały na pokazie, była nieufna (ja także), ale niektórzy skorzystali z tej możliwości.

CZYTASZ
Drugi kolczyk
Short StoryCzasami przeszłość łączy się z teraźniejszością w zaskakujący i całkowicie nieoczekiwany sposób. Główna bohaterka przekonuje się o tym... na swoim ślubie. === Zdjęcie na okładce pochodzi z jakiegoś rosyjskiego portalu z biżuterią. Jak komuś się pod...