ROZDZIAŁ 8

380 32 0
                                    

Wielka impreza to nie tylko wydarzenie ściśle związane z grą. Zaraz potem rozpoczynał się sezon futbolowy. Jako biegaczka w ścisłej czołówce pierwszego składu, trenowałam cały czas. Trener zwalniał nas z lekcji, żebyśmy się zgrały i poćwiczyły akcje. Nie wyglądało to jednak zbyt kolorowo, bo niektóre z dziewczyn miały problem z pojęciem trudniejszych rozgrywek. Przez to wszyscy się okropnie denerwowali.

- Powtarzam po raz milionowy - wycedził przez zęby nasz trener. - Jeśli jeszcze raz podasz górą do Krasnala, to obetnę ci wszystko, co odstaje, jasne?

Niestety, pozostałam Krasnalem pomimo próśb i błagań, ale i awansowałam na pozycję kapitana drużyny. Ucieszyłam się, bo przecież miałam kontuzję, bałam się, że wyrzucą mnie z drużyny, a dzień przed powrotem do szkoły dostałam oficjalne pismo z sekcji sportowej. Jeszcze nigdy przedtem nie skakałam pod sufit ze szczęścia, naprawdę.

Na spokojnie przekazałam Katie (dziewczynie, która miała nieszczęście poznać gniew naszego szkoleniowca) co dokładnie ma zrobić i jak ma to wyglądać. Następnym razem wykonała ćwiczenie poprawnie. Poczułam się spełniona, jako "dowódca" drużyny. W końcu, nie każdy ma posłuch, kiedy jest takich wątpliwych rozmiarów, jak ja. Byłam jedną z najniższych osób w szkole, ale nie byłam wychudzona. Przez regularne treningi nabrałam mięśni, może nabyłam trochę siniaków i ran, ale czułam się naprawdę świetnie, będąc w drużynie. No, oprócz tych momentów, kiedy byłyśmy zmuszone do ćwiczenia z chłopakami.

W połowie treningu wparowali nam oni na boisko. Znów tłumaczyłam trudniejszą zagrywkę, kiedy usłyszałam te dzikie wrzaski. Spojrzałam na trenera pytająco.

- Rozgrzejcie ich, nie miejcie litości. Krasnalu, daj im morderczy wycisk.

Byłam wielce niepocieszona z takiego obrotu sprawy. Kazałam im biegać przez pół godziny, jednocześnie prowadząc "kurs dla niedoinformowanych, którzy nie umieją zrozumieć zasad gry, dlatego są w drugim składzie". Potem mieli dobrać się w pary, wydawałam instrukcje co trzeba zrobić, kiedy zorientowałam się, że wszyscy już znaleźli partnerów. Wszyscy oprócz...

- Niall, najwidoczniej trenujesz dzisiaj ze mną - westchnęłam. A miałam pogadać z Charliem! Blondyn wyszczerzył się do mnie. Zapragnęłam go uderzyć. Nie mam pojęcia, skąd we mnie tyle agresji, ale miałam niejasne przeczucie, że to przez niego.

Wykrzykiwałam polecenia, wymyślając jak najmniej kontaktowe ćwiczenia. Rzuty, podania. W pewnym momencie ktoś się upomniał o rozciąganie. Szlag. Wyglądało na to, że będę musiała nawiązać kontakt cielesny z Niallem.

- Łapy przy sobie - powiedziałam od razu, kiedy się do siebie zbliżyliśmy. Chłopak zaśmiał się.

- To są ćwiczenia rozciągające, muszę ci pomóc się rozciągnąć. Wiesz, pomaganie jest mi całkiem bliskie.

Przeklęłam pod nosem parę razy z bezsilności, a potem zbliżyłam się do niego jeszcze trochę. Ale tylko trochę. Nadal stałam kilka kroków od niego. Spojrzał na mnie z rozbawieniem i pokazał, że mam podejść bliżej. Poczułam, że gramy w jakąś grę, której zasad nie do końca rozumiem.

Postanowiłam, że zagram.

- Najpierw musisz mnie złapać.

Pobiegłam przez całe boisko, słyszałam go za mną. Zakręcałam, zwodziłam go, podskakiwałam, przebiegałam pomiędzy ćwiczącymi. Przyspieszałam stopniowo, zaśmiałam się. Śmiałam się nawet, kiedy mnie złapał w pasie i podniósł. Nawet fajnie się bawiłam. Było w tym coś tak impulsywnego i dzikiego. Pociągającego. Zupełnie odmiennego od uczucia, które mi towarzyszyło, kiedy byłam z Charliem.

Wróciłam myślami na ziemię. Niall jest, był i będzie dupkiem.

- Postaw mnie proszę. Musimy się rozgrzać.

Mój ton głosu był chłodny, jak zimowa aura, ale nie przejęłam się tym. O całym wydarzeniu zapomniałam przed końcem treningu.


Dzień legendarnej imprezy zbliżał się wielkimi krokami, nerwowo oczekiwałam na ten dzień, który w końcu nadszedł.

Wszyscy uczniowie skupiali się tylko na tym, nauczyciele nie mogli sobie poradzić z rozmowami na lekcji, więc zadecydowano o skróceniu wszelkich zajęć. Dopiero wtedy dowiedziałam się, że nasz wieczorny wypad to impreza szkolna. Dziwne.

Poszłam do szafki odłożyć książkę do biologii i zabrać przepocony strój do prania. Zamknęłam ją z zamiarem kierowania się ku wyjściu, kiedy wpadłam na kogoś. Ten zapach rozpoznałabym wszędzie.

- Niall.

- Clary - powiedział uroczyście. - Przyjadę po ciebie o 8. Ubierz się seksownie. Ładnie to za mało.

I poszedł. Oszołomiona oparłam się o szafkę.

Byłam ciekawa, skąd on w ogóle znał mój adres? I czy przeżyłby spotkanie z moją mamą? Może ten wieczór jednak nie będzie tak beznadziejny. Niewielu przetrwa rozmowę wstępną z psychoanalitykiem. Jest dla mnie nadzieja.

Mama nieco zdziwiła się, że wychodzę z Niallem, ale nic nie powiedziała. Zmarszczyła tylko brwi, co oznaczało "w ogóle mi się to nie podoba, ten chłopiec oznacza kłopoty". Nigdy nie widziałam u niej tej miny, ale to pewnie dlatego, że płeć męska nie lgnęła do mnie zbytnio.

- Co ubierasz? - spytała, kiedy wysiadywała w moim pokoju, patrząc jak się krzątam.

- Spodnie. Koszulkę. Buty. Bieliznę. Niekoniecznie w tej kolejności.

- A nie sukienkę?

- Nie, definitywnie nie sukienkę ani spódnicę. Nie, kiedy wychodzę z nim - odparłam i z powrotem zaczęłam grzebać w szafie. To musi być coś zdecydowanie nieseksownego.

W końcu zdecydowałam się na ciemne jeansy i szarą, luźną koszulkę z długimi rękawami. Odpuściłam sobie obcasy i wzięłam czarne buty robione na wzór desantów, ale o wiele lżejsze. Rozpuściłam włosy, podkreśliłam oczy, a mama zanosiła się śmiechem.

- Wyglądasz, jakbyś szła do szkoły, a nie na ociekającą seksem imprezę.

- Bardzo zabawne - prychnęłam. Posiadanie matki, która nie wie co to temat tabu czasami może być lekko upierdliwe. Ale tylko czasami, bo kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi, od razu poleciała je otworzyć, żeby pomęczyć Nialla, co okazało się niezwykle satysfakcjonujące. Usłyszałam jego głos, a potem niezręczny śmiech mojej mamy. Niedobrze.

Chwilę potem mama wleciała do mojego pokoju, cała zarumieniona. Otworzyłam usta ze zdziwienia.

- Nie mówiłaś mi, że on jest tak nieziemsko przystojny. Wasze dzieci zostałyby zawodowymi modelami.

- Mamo!

- No co? Uf, ale jest mi duszno.

Zaczęła się wachlować, a ja z niedowierzaniem poszłam po blondyna. Stał przy drzwiach wejściowych oparty o framugę. Jego włosy wyglądały, jakby potargał je wiatr, a oczy zabłyszczały, kiedy mnie zobaczył.

- Nie to miałem na myśli, kiedy mówiłem "ubierz coś seksownego", ale narzekać nie będę.

Potem zrobił coś, co totalnie mnie zamurowało. Podarował mi małego kwiatka. I to nie byle jakiego.

- Kaczeńce. To jest jakiś fetysz? - zażartowałam, żeby powiedzieć COKOLWIEK.

- Może. Róże są takie oklepane, żeby poderwać dziewczynę.

Zrozumiałam, że też żartował.

- Dziękuję. Naprawdę.

Oddałam kwiaty czerwonej z zażenowania mamie, która pojawiła się chwilę potem, a następnie wyszłam razem z Niallem. Ten wieczór nie powinien być zły, prawda?

PLAYERS // Niall Horan FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz