Rozdział 5.

121 6 2
                                    

Nie wierzyłam własnym oczom. Byłam w niego wpatrzona i nie mogłam przestać. Ale jak to możliwe? Pewnie zastanawiacie się teraz o kogo mi chodzi, prawda? Chodzi o Maksa. To o tym chciał mi powiedzieć na tym balkonie. Ale ja byłam głupia. Przecież to było logiczne, w ogóle się nie znaliśmy a ja już myślałam, że chce mi wyznać miłość. Musze go przeprosić.

Zaczęłam iść w jego kierunku. Był zajęty rozmową z grupką ludzi. Metr przed nim zauważył mnie.

- hej Maks. - zmusiłam się do uśmiechu.

- hej - powiedział to jakby mu się nie chciało.

- Maks ja napr... - wszedł mi w słowo.

- daruj sobie, okej? Chce mieć za sobą dawne życie - uśmiechnął się drwiąco - dla mnie najważniejsze są SMOKI - i odszedł. Jak zawsze muszę coś zepsuć. Nie nawidzą siebie za to. Poza tym co on mnie obchodzi? Z dwa razy rozmawialiśmy i to ma być przyjaźń? Owszem nie.

Już praktycznie wszyscy byli na sali. Dyrektorka weszła na podium i zaczęła przemawiać. Ludzie ustawili się wokół niej tworząc półkrąg.  Ja stałam z tyłu. Nie mogąc się opanować spoglądałam na Maksa. W ogóle nie zwracał uwagi na mnie.

- witam wszystkich bardzo serdecznie w semestrze szkolnym 2015. Jest mi niezmiernie miło znów was widzieć całych i zdrowych. Szczególnie chciałabym powitać jeszcze raz nowych uczniów tej szkoły.  - ludzie zaczęli klaskać a uczniowie wydawali zwierzęce odgłosy. 

Maks przez cały czas mnie ignoruje. Co mu takiego złego zrobiłam? Myślałam, że mu na mnie zależy. Takiego gra? No to ja mu pokaże kto tu rządzi. Od dzisiaj zaczynam go nie nawidzić.

- hello - jakaś laska z mojej prawej coś ode mnie chce - hello,...hello.

- przecież słyszę. Czego chcesz?

- no proszę, bądź dla kogoś miła, a on ci się tak odwdzięcza. - mówiła machając rękoma.

- przepraszam. Ale odkąd weszłam do tej sali jestem cały czas zdenerwowana.

- zdążyłam zauważyć - jej naburmuszona twarz zmieniła się w uśmiech. - i zdążyłam również zauważyć kto jest tego przyczyną. - spojrzała w kierunku Maksa.

- to aż tak widać? - skrzywiłam się. Kiwneła głową. - Prubuję go olewać ale słabo mi to wychodzi. - uśmiechnęła się.

- jak chcesz wiedzieć to ja jestem w tym najlepsza.

- w czym dokładnie? - spojrzałam pytająco.

- w olewaniu płci męskiej. -opuściła głowę poprawiając swój strój. - jeśli to ci poprawi chumor to ja też zerwałam z chłopakiem.

- tak mi przykro. - o biełam ją ramieniem. Jest bardzo ładną dziewczyną i ma super włosy. Wskazałam na Maksa głową. - on nie był moim chłopakiem. Wywaliłam się przed nim przed szkołą. - zaczęłyśmy się śmiać. Dodałam po chwili. - tak naprawdę gdy próbował mi coś wyznać, nie wiem dokładnie co, ja myśląc, że chce mi wyznać miłość speszyłam się i go zraniłam. Teraz jest na mnie wkurzony. Nawet nie chciał przyjąć przeprosin, frajer jeden. - i znowu zaczęliśmy się śmiać.

- jestem Lesly. Miło mi Cię poznać. - podała mi rękę.

- Kamila i też miło mi cię poznać. - uścisnełam jej dłoń.

- no, to przy mnie nawet o nim nie pomyślisz. Będziemy go olewać na wszelkie możliwe sposoby. Niech wie co traci.- i zrobiła pozę godną podziwu. Nie mogłam przestać się uśmiechać.  Może faktycznie przy niej uda mi się o nim zapomnieć? Mam taką nadzieję.

Przez te rozmowę z Lesly nie słyszałam jaki jest regulamin. Walić to. Mam teraz nową znajomą i to się liczy. Dyrektor jeszcze coś tam do powiedział.

- o dziewietnastej trzydzieści jest kolacja. Bardzo,  bardzo pyszna. Polecam zjeść. - puścił oczko do kucharek przez co się zaczerwieniły z zachwytu. - po kolacji prosiłbym was, do uczniów to się tyczy, byście się już nie szwędali po korytarzach szkoły tylko poszli już do łóżek. Jutro pobudka o siódmej rano. Dziękuję za uwagę i życzę smacznego. - ludzie zaczęli klaskać wychodząc równocześnie.

- idziesz dzisiaj ze mną do Kornelij?  - zapytała się mnie Lesly.

- kto to jest?

- poznasz ją. Jest bardzo miła.  Poza tym musisz być. To będzie wieczór poznawczy, może i nawet chłopcy przyjdą.- powiedziała zachęcająco.

- zastanowię się.

- super to przyjdź do pokoju numer 211 o godzinie 22.30.

- to przypadkiem nie jest po ciszy nocnej? Czy to nie jest przypadkiem zakazane? - uniosłam jedną brew pytająco.

- owszem i to jest w tym najlepsze, łamanie zasad. Fajnie brzmi prawda?

- strasznie.

- Ej no weź, przyjdź, przyjdź, przyjdź... - nie mam zamiaru słuchać dłużej tego skomlenia.

- no dobra przyjdę. Może na pięć minut się wyrwę.

- a może na dziesięć?

- najwyżej.

- no dobra to ja lecę. Ubierz coś ładnego może kogoś wyrwiesz.

- daj spokój.

- trzymaj się - pomachała mi i odeszła z uśmiechem. A ja poszłam do pokoju.

Miasto SmokówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz