5.

9 3 2
                                    

Alice

Obudziłam się w środku nocy. Rozejrzałam się po samochodzie, ale Callum i Nina zniknęli, a Luck nie oddychał. Wybiegłam z samochodu i zaczęłam biec przed siebie. Nagle znikąd przede mną pojawiło się pełno Salivarów. Jednak nie to było najstraszniejsze. Najgorsze było to, że oni wszyscy mieli twarz mojej mamy. Chciałam biec ile sił w nogach, ale nie mogłam. Z ziemi wyrosły pnącza roślin oplatając moje nogi, aż po sam pas.
Próbowałam przeciąć je mieczem, ale to na nic. Były niezniszczalne. Salivary pochodziły coraz bliżej. Twarz mojej rodzicielki była coraz bardziej wyraźna. Te same rysy twarzy, które po niej odziedziczyłam. Piwne oczy, które czasem widać w moich oczach. Długie kasztanowe włosy, jakie nosiłyśmy przed jej śmiercią.
Gdy podeszli na dość bliską odległość, próbowałam walczyć. Strzelałam z łuku, ścinałam mieczem, ale cokolwiek bym nie zrobiła, one i tak dalej szły w moim kierunku. Przestałam walczyć, nie miałam szans. Cała gromada potworów z twarzą mojej matki rzuciła się na mnie. Czułam, jak mnie pożerają. Czułam ból w każdym kawałku swojego ciała. Czułam, jak wyrywają zębami moją skórę. Aż w końcu, gdy jeden z nich, chwycił mnie od tyłu za szyję, i wbił pazury w moją skórę, nastała ciemność.

Błądziłam w ciemności, szukając wyjścia. Jakiegoś światła. Jakiegokolwiek.
I stało się. Zobaczyłam światło. Pobiegłam w jego kierunku, a gdy już weszłam, moim oczom ukazał się ciemny pokój, oświetlony tylko blaskiem księżyca, w którego świetle na kolanach Lucka leżała moja mama. Zobaczyłam również mnie leżącą niedaleko nich na podłodze. Próbowałam wtedy wstać do swojej mamy, ale nie mogłam. Ból, jaki sprawiała mi zakrwawiona szyja, nie pozwalał mi wstać.
Wiedziałam, co się zaraz wydarzy. Dlatego krzyczałam do Lucka, aby zabrał ranną mamę na ręce i uciekali, ale mój krzyk był niemy. Zupełnie jakby ktoś odebrał mi struny głosowe. Wtedy ktoś, stojąc na piętrze, zrzucił wielką, czarną, drewnianą szafę na mojego brata i rodzicielkę, Luck w ostatniej chwili zdążył odskoczyć, ale mama nie dała rady. Zginęła tam. Na naszych oczach. Ostatnie co zdążyła zrobić, to powiedzieć, że nas kocha, dać memu bratu miecz, którym zawsze walczyła, a mi podarowała łuk. Złoty łuk, który miał ozdobny wzór fioletowych bratków, wyłożonych Tanzanitem. Kamieniem cenniejszym od diamentu.
Na rękojeści mieczy, którymi ja i Luck walczymy, również jest ten sam znak fioletowej rośliny, zakończonej tym kamieniem.

Scena ukazująca śmierć mojej matki ukazała mi się po raz kolejny, aż ktoś wyrwał mnie z koszmaru.

- Aly obudź się o cholery!- usłyszałam głos Calluma. Otworzyłam oczy i wzięłam głęboki wdech.
- Co to było? – zapytał.
- Nic- odpowiedziałam zmieszana. – Gdzie Nina i Luck?- zapytałam.
- Nina chciała siku i poszli.
- Możesz im nie mówić o tym, że miałam koszmar? Znów będą się martwić- poprosiłam.
- pod warunkiem, że powiesz mi, co Ci się śniło- odpowiedział brunet zatroskanym tonem? On się o mnie martwi?
- Po prostu miałam koszmar.
- I dlatego krzyczałaś, by Luck zabrała jakąś „ją” i uciekał? W dodatku krzyczałaś to z cztery razy. I płakałaś. Proszę. Powiedz.
- śniła mi się śmierć mojej matki. Było to jakoś rok po rozpoczęciu tego gówna. Nie wiadomo skąd, ale mój rodzinny dom, zaatakowała gromada Salivarów. Ojca nie było w domu, nasza starsza siostra mieszkała już na swoim, a ja i mój brat nie potrafiliśmy wtedy jeszcze dobrze walczyć, i mama próbowała nas bronić. Cała nasza trójka walczyła. W pewnym momencie mój miecz uległ zniszczeniu. Wtedy jeden z nich chwycił mnie od tyłu i wbił pazury w moją szyję. – Pokazałam bliznę na szyi, która przedstawiała pięć kropek palców. Moja mama wtedy podbiegła do mnie i zabiła go. Ja w ręku trzymałam nóż. I ona nabiła się na niego. Wbił się bardzo głęboko. Mama spojrzała mi prosto w oczy i uśmiechnęła się delikatnie, po czym padła na podłogę. Luck wtedy rozprawił się z ostatnim, a ja chwile później sama padłam na ziemię przez ból, jaki czułam na szyi. Wtedy zobaczyłam jakąś postać na piętrze, która przepycha szafę do dziury w ścianie. I ta szafa spadła na naszą matkę. Luck w ostatniej chwili odskoczył. – Nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam płakać. Callum przytulił mnie i powiedział:
- Wiem, co czujesz. Wiem jak Ci z tym ciężko. Rozumiem twój ból, ale teraz musimy iść. Twój brat i Nina właśnie toczą krwawą walkę.

Po tych słowach od razy się zebrałam i oboje szybko wyszliśmy z wozu. I pobiegliśmy pomóc tej dwójce.

Stanęłam w odpowiedniej odległości i zaczęłam strzelać z łuku. Nina, widząc, co robię, postanowiła podbiec do Lucka, i osłaniać jego plecy. Usłyszałam dyszenie za sobą i kroki, odwróciłam się szybko, i wystrzeliłam strzałę prosto między oczy mojego napastnika.

Powybijaliśmy kilka, a Callum widząc, jak oni walczą, postanowił zrobić to samo co Nina.
- Teraz będę zabezpieczać twoje plecy, a ty moje. Zgoda?- zapytał.
- Zgoda- odpowiedziałam.

Gdy udało nam się wybić większość z nich, Luck i Callum osłaniali mi i Ninie dupy, a my pozbierałyśmy większość strzał. Gdy skończyłyśmy, pobiegliśmy w kierunku samochodu, i ruszyliśmy w dalszą drogę.

Byłam bardzo ciekawa, co Callum miał na myśli, mówiąc, że mnie rozumie. I z tą myślą zasnęłam, ponieważ koszmar I walka wymęczyły mnie.

Spoglądając W Mrok ZAWIESZONA DO ODWOŁANIAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz