karl x sapnap
oryginał: https://archiveofourown.org/works/30530418#work_endnotes
opis: Sapnap i Karl grają w gre wideo, kiedy Sapnap zaczyna przegrywać postanawia, że zacznie grać w inną gre, aby wygrać tę przed nim. Nawet jeśli oznacza to flirtowanie.
słów: 1181
:・゚✧:・゚✧
To był typowy piątek wieczór. Uczucie wyczerpania z poprzednich dni parowało przez jego skórę. Jakimś cudem Karl przekonał Sapnap'a do udziału w wieczorze gier. Sapnap, pomimo tego, że miał nadzieję na długą drzemkę po pracy, zgodził się. Kim on był żeby odmówić Karlowi?
Tak więc, w piątkową noc, Karl i Sapnap siedzieli zawinięci w ciepłe koce, przekąski porozrzucane na około, a pokój wypełniały dźwięki kliknięć kontrolerów i śmiechy. Sapnap musiał przyznać, że siedzenie tutaj było lepsze, niż jego planowa drzemka.
Musicie zrozumieć jedną rzecz: Karl Jacobs to nie tylko swetry i ładne uśmiechy, to także osoba, która jest irytująco dobra w grach wideo - niewiarygodnie dobry. Warto również wspomnieć, że Sapnap jest niesamowicie konkurencyjny i znany z zaciętego ataku. To jednak nigdy nie zniechęciło Karl'a, a wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej pobudziło go do działania. Zanim się obejrzał, podważał cierpliwość Sapnapa i prowokował jego chęci do pozostawania przyjaciółmi.
Sapnap czuł, że jego zimna krew się kończy, gdy Karl absolutnie unicestwiał go w jedynej z niewielu rzeczy, które kochał. Oczywiście, nigdy nie przeszkadzało to w ich przyjaźni, a ich rywalizacja nigdy nie była niczym więcej, niż tylko zabawą. Dlatego też szokiem było, gdy Sapnap poczuł, jak w jego wnętrzu rodzi się irytacja, powoli przechodząca w złość. Nigdy nie sięgała ona tak daleko, by zrodzić w nim tak negatywne uczucia. Na ekranie pojawił się napis ''zwycięzca''. Sapnap na poważnie zaczął rozważać udanie się do domu, aby uciec od tej paskudnej porażki. Nie... on nigdy się nie poddawał, nie bez wygrania przynajmniej jednej z tych cholernych gier.
- Jesteś w tym taki zły. - zaczął Karl, szczerząc się w kierunku Sapnapa. - Gdzie jest ta cała wielka gadka?
- Jestem zmęczony, po prostu. - Sapnap odpowiedział, a jego przegrana zaczęła go bardziej denerwować - Ostatnia runda? Nie bądź taki zarozumiały to się nie przyczepie.
- Tak, brzmi dobrze Sap... I co masz na myśli mówiąc "taki zarozumiały"? Jestem tylko pewną siebie osobą.- Wmawiaj to sobie.
Sapnap nie był typem, który oszukiwał. Nie był, naprawdę. Choć nie potrafił do końca stwierdzić, czy graniczy to z oszustwem i czy było to w porządku. W każdym razie Sapnap nie oszukiwał w sposób nachalny. Nie sabotował pola widzenia gracza, nie wkręcał się w jego kontroler, nie rozlał celowo napoju, aby zrestartować daną rundę. Nie, on po prostu flirtował, a to jest ledwo uważane za oszustwo, nawet jeśli w ogóle jest uważane za oszustwo. To naprawdę było w porządku, że zamieniał swoje obelgi na komplementy, a obsceniczność na sugestywność. Ta jego mała strategia działaliby bez zarzutu, gdyby nie fakt, że on--
- Wybieraj grę, Sap.--podkochiwał się w Karlu, swoim najlepszym przyjacielu. Obecnie także rywalu.
Prawdę mówiąc, cała ich przyjaźń była zbudowana na zalotnych komentarzach. Były one małe, nieistotne i nigdy nie znaczyły wiele (dla Sapnapa znaczyły dużo, ale nigdy nie przyznałby się do tego głośno), więc ten plan wprowadzał tylko i wyłącznie z czystej potrzeby zaspokojenia swojego umierającego pragnienia zwycięstwa. Był tak zdesperowany, by wygrać choć jedną z tych rund, że w tym momencie zrobiłby wszystko. Do diabła, nawet rozebrałby się do naga. Chwycił kontroler przed sobą, przy tym prawie wylewając napój stojący obok niego. Patrzył jak drugi chłopak chichocze z niego i krótko zastanowił się nad tym co takiego zrobił w życiu, że znalazł się tutaj.- Jesteś całkiem kiepski, wiesz? - zaczął Karl, ogłuszając w jakiś sposób Sapnapa
- A ty jesteś całkowicie niesamowity.I co z tego, że Karl czuł jak jego policzki się rozgrzewają? Dobrze to ukrył, wracając do ekranu przed sobą i natychmiast się uciszając, mimo że wiedział, iż Sapnap był świadomy jego reakcji.
Ich wieczór toczył się zgodnie z planem, a tu i ówdzie wymykały się im małe, drobne pogawędki. Kiedy w końcu rozpoczęli ostatnią rundę tej nocy, były to delikatne szepty i przechwałki, które zwiększały ich determinację.
Para przez większość tego, co się działo, była zgrana, choć trudno było to stwierdzić, bo grę zakłócały odgłosy obelg i komplementów. Był jednak moment, w którym Sapnap się poślizgnął, Karl wystrzelił wtedy do przodu i to obniżyło godność Sapnapa o kilka punktów. Sapnap musiał po tym wszystkim porozmawiać z Karlem, bo inaczej nie byłby w stanie zachowywać się przy nim normalnie.
- Naprawdę nie mogę uwierzyć, że ty: Sapnap, przegrywasz ze mną. - powiedział Karl - Może za bardzo cię upokarzam.
- Może powinieneś upokorzyć mnie w inny sposób. - mruknął
- Zapytaj mnie ponownie, kiedy będziesz, och, NIE OSTATNI!
Sapnap mruknął do niego.- Zamknij się, ziom.
- Awh.. zmuś mnie, Sap.
Widzisz, jest taki punkt, w którym stanie się zbyt wiele, zbyt wiele, by to pojąć, zbyt wiele, by być pewnym, gdzie coś - lub raczej ktoś - stoi. Dla Sapnap'a było to zawsze za mało, dla Sapnap'a było to jak ogień roznoszący ciepło po całym ciele i palący go od środka. Dla Sapnapa było to za mało i za dużo naraz. Było to do głębi przytłaczające i poczuł jak lód obmywa jego rozgrzane ciało.
Bo Sapnap chciał pocałować Karla. Chciał poczuć, jak jego loki plączą się przez czubki palców i chciał poczuć, jak jego różowe usta łączą się z jego. Tęsknił i pragnął. Błagał o kontakt, po który bał się sięgnąć, aż do teraz. Na dobrą sprawę, jego impulsywność mogła być najlepszym błogosławieństwem i najgorszym przekleństwem które miał przyjemność posiadać.
Sięgnął dłońmi do policzków Karla i przyciągnął go do siebie.
Początkowa reakcja Sapnap'a byłaby zupełnie inna niż się spodziewał, nie czuł nic innego, jak tylko roztopienie się duszy, gdy ta splotła się z duszą chłopca przed nim. Pocałunek z początku był powolny, niezdecydowany. Lekko naciskał na rozchylone wargi Karl'a, jakby dawał mu możliwość wycofania się w każdej chwili, ale Karl nacisnął mocnej. Kontroler leżał zapomniany na kocu przed nim. Sapnap też poczuł jak kontroler wymyka mu się z rąk, gdy Karl przysunął się do niego jeszcze bliżej. Jego usta były takie słodkie, prawie przyprawiające o mdłości.
Powoli odsunęli się od siebie z tęsknotą. Musieli przyznać, że była to chyba najlepsza decyzja, jaką podjęli, bo teraz mogli wpatrywać się w swoje zarumienione oblicza i nieśmiałe uśmiechy. Karl zatracił się we wpatrywaniu się w swoje marzenie i to dało Sapnapowi wystarczająco dużo czasu, by usłyszeć głośne pikanie wydobywające się z telewizora i zauważyć, że kontroler znajdował się na jego kolanach. Zadowolony z siebie, wrócił do ekranu i nieco bezczelnie, wygrał ich niedokończoną rundę.
I choć Karl przegrał, miał na twarzy wypisane "zwycięzca".
- Hej Sap.Chłopak odwrócił się, by znów stanąć twarzą w twarz z Karlem.
- Tak?
- Pocałuj mnie jeszcze raz.
Tak też zrobił. Sapnap nigdy tak naprawdę nie pozbył się swoich nawyków rywalizacji, a skoro wszystkie ich późniejsze wieczory gier kończyły się podobnie do tego, to kim on był, żeby narzekać?:・゚✧:・゚✧
kurwa tak mi się to źle tłumaczyło, więc sory jeśli się źle czytało, ale było to napisane okropnym językiem i znaków interpunkcyjnych to w tym tekście widać nie było. anyways, mam nadzieje ze mimo wszystko milo się czytało i ze u was tez wszystko oks
zostawcie po sobie gwiazdke
CZYTASZ
mcyt gay one-shots; tłumaczenie
Fanfictłumaczenie one-shotów w mcyt, głównie z ao3, może będzie jakiś z innych portali. link do oryginałów jest zamieszczony nad każdym rozdziałem, można podsyłać mi jakieś propozycje do tłumaczenia tytuł to będzie: nazwa shipu + nazwa fanfika bo wkurza m...