1.

239 20 1
                                    

-Oooooj! - ktoś machał energicznie w stronę dziewczyny z drugiej strony drogi. -Akira!
-Widze przecież - zaśmiała się do siebie i szybko się rozglądając czy nic jej nie przejedzie przebiegła na drugą stronę i stanęła przed przyjacielem. - Gaara! Dawno się nie widzieliśmy! - uścisnęła mężczyznę dużo młodszego od siebie z uśmiechem i popatrzyła na niego. - Co u Ciebie?
-Nic nowego zbytnio - z uśmiechem podrapał się za uchem. - Kończę studia powoli i wybieram się z rodzeństwem na podróż po innych krajach.
-To świetnie - złożyła dłonie na padołku. - Gdzie zamierzacie się teraz udać?
-Bardzo chce zobaczyć Górę Myōboku - uśmiechnął się.
-To wspaniałe. Słyszałam, że jest piękna - wskazała chłopaka zwinięta gazetą.
-A co z Tobą? - uśmiechnął się. - Może pojedziesz z nami?
-Wybacz ale podziękuję - zaśmiała się lekko. - Wracam do Konohy. Mam dość opalania się w Sunie - zamachała gazetą.
-No tak, delikatna panienka - Gaara zaśmiał się cicho na co dziewczyna zdzieliła go gazetą po głowie. - Au..! No pożartować sobie nie można...
-Po prostu uznałam, że nic Ci się nie stanie jak dostaniesz gazetą - wzruszyła ramionami. - Wracasz do domu?
-Tak - skinął głową i ruszyli powoli w stronę swoich mieszkań.
Na szczęście mieszkali dom koło domu. W ten sposób właśnie się poznali. Akira właśnie co przyjechała do Suny i powoli tachała wielkie sterty pudeł do mieszkania. Gaara obserwował ją przez okno niczym rasowy osiedlowy monitoring póki dziewczyna wręcz z frustracji nie wrzasnęła i usiadła na pudełkach załamana ich ilością. Wtedy chłopak postanowił się zlitować nad nią i zejść.
-Pomóc? - uśmiechnął się miło do dziewczyny i wskazał pudła.
-Na ryżowe wafle matuli błagam - jęknęła.- Noszę je od tygodnia chyba...
-Od dwóch godzin dokładnie - popatrzył na nią rozbawiony i zaczął nosić pudełka do salonu.
-Od dwóch godzin wiedziałeś, że się męczę i dopiero teraz zszedłeś? - burknęła wlewając dwa kubki zimnego napoju.
-Hm? - popatrzył na nią z uśmiechem udając, że nie słyszał pytania na co zakleła pod nosem. - Jestem Gaara Kazekage. Bądź Sabaku no Gaara. Jak wolisz.
-Akira Oōkami. Pij bo zrobi się ciepłe - przysunęła w stronę chłopaka napój.
-Co to?
-Cola z arszenikiem - mruknęła.
-Dla lepszego smaku, rozumiem - uśmiechnął się i upił łyk zimnego napoju.- Dziękuję.
-To ja dziękuję - westchnęła. - Sama robiłabym to naprawdę tydzień...
-I co będziesz robisz w Konosze? - popatrzył na nią z uśmiechem.
-Przez pierwszy tydzień będę rozpakowywać pudła - szturchnęła go lekko w ramie z uśmiechem. - Później zajmę się pracą, może wrócę do Itachiego do baru. O ile jeszcze żyje to to. A potem kto wie - wzruszyła ramionami. - Może znowu ucieknę na wakacje gdzieś.
-Przyznaj się, że wracasz bo tęsknisz za przyjaciółmi - stuknął dziewczynę palcem w skroń.
-Też - wzruszyła ramionami. - Ale za Tobą też będę tęsknić - zatrzymała się przed mieszkaniem. - Może podczas podróży kiedyś wpadniecie do mnie?
-Bardzo możliwe. Kto wie gdzie nas zapędzi - zaśmiał się i wyciągnął ramiona w stronę dziewczyny. - Uważaj na siebie.
Przytuliła przyjaciela mocno.
-Wiesz jak to ze mną jest. Nie obiecuję - zaśmiała się.
Z uśmiechem cofnął się i pstryknął ją w nos.
-Bylebyś przeżyła.
-Too wiele łatwiejsze - zaśmiała się. - Pisz czasem co i jak z tymi waszymi podróżami. I co ważniejsze wysyłaj zdjęcia!
-Oj na pewno - potargał jej włosy. - Będziesz pierwsza, która dostanie wszystkie zdjęcia jakie zrobię.
-Oj tak - uśmiechnęła się wykonując jakiś dziwny ruch, który przypominał łamanie sobie łokcia. - Do zobaczenia Gaara! - uniosła dłoń w geście pożegnania.
-Do zobaczenia Akira - zrobił to samo i ruszył do swojego domu chowając dłonie w kieszenie.
Dziewczyna weszła do domu i ściągnęła buty. Była już zmęczona całym dniem załatwiania wszystkiego związanego z podróżą. Cały Van na jej rzeczy, który przybędzie dzień po jej przylocie, więc musiała co ważniejsze rzeczy wziąć do walizki. Całe opłaty za mieszanie w Konosze. Sprzedaż tego mieszkania w Sunie... Miała sentyment do tego miejsca. Mieszkała tu już przeszło 5 lat i szkoda jej było zostawiać wszystko ale tęskniła za domem. Za przyjaciółmi, za klimatem, który nie sprawiał, że po kilku krokach miała ochotę umrzeć na udar.
Po raz ostatni sprawdziła czy wszystko wzięła i spojrzała po wszystkich pudłach, pustych szafach, szafkach i wieszakach. Ostatni raz odetchnęła gorącym i suchym powietrzem Suny i wsiadła w taksówkę na lotnisko. Wcześniej dogadała się z Gaarą, że zajmie się on panami z Vana, aby wszystko zapakowali i ładnie ułożyli. Zostało jej tylko cieszyć się powrotem.
Tak też zrobiła. Usiadła wygodnie w taksówce i czekała na lotnisko. Gdy to tylko pojawiło się w zasięgu jej wzroku była naprawdę szczęśliwa. Wracała do domu...
Na lotnisku było dość tłoczno jak na porę roku. Zbliżała się dopiero wiosna. Konoha o tej porze roku była na wyraz piękna. Wszystkie kwitnące drzewa oraz kwiaty, które ludzie sadzili wyglądały tak pięknie, że dziewczyna aż uśmiechnęła się do siebie na wspomnienie.
Załatwiła wszystkie niezbędne formalności i przeszła przez bramki. Lot miał się odbyć za 30 minut. Na szybko kupiła sobie jeszcze coś do jedzenia i powoli udała się w kierunku ostatniej bramki. Po chwili siedziała już na swoim miejscu i układała się wygodnie z muzyką by przespać te dwie i pół godziny lotu.
-Możesz wziąć te nogi bo nie mogę przejść? - usłyszała siódmym zmysłem i uchyliła powieki.
Postać rozmazywała się jej lekko sennie przed oczami.
-Kroka zrób - mruknęła i zamknęła oczy. - I daj spać.
-Zrzuce Cię jeśli się nie ruszysz - warknął na co dziewczyna otworzyła oczy unosząc brew i jeszcze bardziej rozwaliła się na fotelu.- Jesteś tak samo nie do wytrzymania jak kiedyś... Że też musiałem trafić na siedzenie koło Ciebie - mężczyzna wzniósł oczy ku niebu i z westchnieniem uniósł sobie nogi dziewczyny przechodząc i odłożył na miejsce.
-Ej..! - podniosła się i przyjrzała twarzy znudzonego mężczyzny. - Madara!
-We własnej osobie - oparł głowę o zwinięta pięść i popatrzył na nią znudzony. - Nie musisz się drżeć.
-Ty żyjesz? Przecież ostatnio miałeś jakieś siedemdziesiąt lat... Au...! - zakryła głowę ręką, gdy mężczyzna pacnął ją w potylicę.
-Idiotko jestem trzy lata starszy niż ty.
-Eony - mruknęła.
Na ustach mężczyzny pojawił się nieznaczny uśmieszek.
-Gdzie się wybierasz?
-Wracam do Konohy. To ja powinnam zapytać Ciebie co robiłeś w Sunie.
-Miałem przesiadkę. Wracam skądś.
-Dziewczyna? - z uśmiechem przysunęła twarz do mężczyzny za co znowu ją pacnął.
-Głupia. Mam aż nadto dziewczyn w Konosze. Praca.
-Lowelas. Znalazłbyś w końcu żonę.
Popatrzył na nią z politowaniem.
-Dziewczyno pomyśl. Jestem głową rodzinnego klanu. Mam pełne ręce roboty.
-Ale jakbyś miał żonę to może by Ci pomogła - wzruszyła lekko ramionami układając się znowu do snu.
-A co? Zgłaszasz kandydaturę?
-Ja? Zgłupiałeś? - prychnęła. - Uchiha to najgorsze przekleństwo na jakie można trafić - mruknęła w podłokietnik.
-Z powodu?
-Za dużo was i za przystojni jesteście. Ciężko się zdecydować czy chce się z wami być czy jednak lepiej być samemu i przespać się z kilkoma z was.
-Dziekuje..? - uniósł brwi trochę zdziwiony ale rozbawiony. - Tęskniłem za Twoją głupotą.
-Dziekuje? - rzuciła mu lekko urażone spojrzenie i zakryła się bardziej płaszczem.
-Weź poproś koc czy coś. Wyglądasz jak menel na ławce na dworcu.
-Moze lubię - wywróciła oczami na co Uchiha z westchnieniem zadzwonił po obsługę. - Weź się uspokój.
-To pokazuj jakiś poziom.
-A co ty mój ojciec?
-A może.
-Tato...? - popatrzyła na niego oczami szczeniaka. - Ja chcę pepśi.
-Nie - wskazał ją palcem. - Uspokój się.
-A-ale ja ciem!
-Akira do cholery! - mruknął zakrywając ją płaszczem i momentalnie uśmiechając się do stewardessy, która lekko skonfundowana popatrzyła na to. - Em... Dobry... Kocyk poproszę... I Pepsi... - mruknął na co kobieta z lekkim uśmiechem skłoniła się i odeszła.
-Ha! Wygrałam! - głową dziewczyny wyłoniła się spod płaszcza.
-Zamknij się już... - zirytowany Madara pokręcił głową i wrócił do wcześniejszego stanu.
Zadowolona z siebie dziewczyna spokojnie wróciła do snu w rytmach muzyki. Nawet nie zauważyła kiedy usnęła. W krainie snów jak zawsze było bardzo kolorowo. Póki pewna twarz nie pojawiła się jej na horyzoncie przewiercając ją czarnymi oczami na wylot.
-Szczego się jopisz jak sroka w gnat..? - mruknęła.
-Zaraz lądujemy, wstawać ślimaku - cofnął się.
-Jaki ślimaku...? - mruknęła podnosząc się i z zadowoleniem patrząc na koc, którym ktoś ją przykrył.
-Musiałem co jakiś czas Ci twarz wycierać, żebyś nie zaśliniła podłogi jak mops - zapiął pasy bez zmiany wyrazu twarzy.
-Nienawidzę Cię... - mruknęła robiąc to samo na co Madara uśmiechnął się lekko.
-Bez komplementów.
-Kutas.
-Ten akurat lubię - popatrzył na nią z uśmiechem.
Wywróciła oczami ale też się uśmiechnęła pod nosem. - Jak z domem?
-Moj stary został już kupiony przez kogoś, więc musiałam wziąć inny. Jest trochę mniejszy ale leży bardziej na uboczu bliżej lasów. Jednopiętrowy mały i przytulny.
-To dobrze. A praca?
-Uspokój się tato - wywróciła oczami. - Na razie mam trochę pieniędzy. Muszę najpierw mieszkanie ogarnąć.
-Powiem Itachiemu to przyjmie Cię do baru.
Wywróciła oczami.
-Nie mam już 19 lat, umiem sama złożyć CV.
Spojrzał na nią sceptycznie na co cmoknęła niezadowolona.
-Dobra już dobra tylko się nie obrażaj - zaśmiał się odpinając pasy i czekając aż motłoch wysypie się z samolotu.
-Nie obrażam się. Ojcujesz mi.
-Przyzyczajenie. Wiesz jak to jest z dużą rodziną.
-Nie jesteśmy rodziną - uniosła brew.
-Ale tak Cię traktujemy. Jak narcystycznego bękarta, który w podzięce za dobre serce uciekł z domu.
-Ale ty jesteś okropny! - wyrzuciła ramiona do góry podnosząc się i zabierając walizkę z góry.
-Czasami. Zdarza się nawet najlepszym - uśmiechnął się lekko.
-Tragedia - pokręciła głową ruszając do wyjścia. - Jednak nie szukaj żony. Zrobię Ci taką reklamę na bilbordzie pt. "Milion powodów dlaczego nie wychodzić za mąż za Madarę Uchihę".
-I co tam wpiszesz? - uśmiechnął się idąc za nią.
-Żeś chuj, gnój i do tego... - zamilkła szukając słów - potwór nie człowiek!
-Smacznego.
-Co...? - spojrzała na niego wytrącona z tematu.
Patrzył na nią rozbawiony próbując się nie roześmiać.
-Only wrong answers.
-Koszmar! - ruszyła szybko lotniskiem by uciec od Uchihy.
Ten jakby z zamiarem zrobienia jej na złość wyprzedził ją.
-Masz za krótkie nóżki - rzucił nie odwracając się za siebie. - Rusz... Au..! - obrócił się zdziwiony patrząc jak dziewczyna wyciąga kolejna rzecz z kosmetyczki podręcznej by w niego cisnąć. - Uspokój się kobieto..! Au...! No przestań...!
-A masz niewierny! - rzuciła w niego maskarą.
-U-uspokój się..! - roześmiał się unikając kolejnych pędzili i innych badziewi.- Będziesz to zbierać..!
To ją ostatecznie przekonało do tego by przestać ciskać przypadkowymi rzeczami w czarnowłosego.
-Niewdzięcznik... - mruknęła zaczynając zbierać rzeczy. - Pomóż!
-Sama porozrzucałaś sama zbieraj - uśmiechnął się podsuwając jej delikatnie końcówka buta jakiś pędzel.
-Kutas.
-Mów mi tak jeszcze - z uśmiechem schylił się i zaczął jej pomagać. - Czasem wystarczy poprosić.
-Starszy jesteś. Powinieneś wiedzieć, że się pomaga młodszym.
-To ty powinnaś w takim razie pomagać mnie.
-Zapomniałam, żeś dziadek.
-Sluchaj no - z uśmiechem zagroził jej pędzlem - bo inaczej pogadamy.
Wywróciła oczami ale uśmiechnęła się.
Mimo wszystko bardzo lubiła tego mężczyznę. Z nim zawsze mogła się poprzekomarzać ale też poważnie porozmawiać. Wychowywała się z większością jego klanu od małego ze względu na pracę rodziców, którzy też w jej trakcie postanowili zniknąć. Oboje pracowali dla międzynarodowej organizacji ścigającej przestępców o wysokim stopniu zagrożenia życia i zdrowia innych. Uchihowie zajęli się wtedy dziewczyną jak swoją własną przyjmując pod swój dach i dając wszystko co potrzebne. Była im za to ogromnie wdzięczna.
-Zmuś mnie - uśmiechnęła się zadowolona zamykając kosmetyczkę i puszczając się biegiem w stronę postoju taksówek.
Wpadła do jednej z nich wpychając walizkę i nie zważając na zdziwionego kierowcę.
-Jedź pan póki ten debil...! - urwała widząc rozbawionego Madarę wsiadającego na przednie siedzenie. - To nie fair!
-Mówiłem, że masz krótkie nóżki - zaśmiał się cicho. - Konoha - uśmiechnął się do kierowcy i ruszyli powoli.
Zadowolony Madara na przednim siedzeniu, obrażona Akira z walizką na kolanach z tyłu i skonfundowany kierowca.
-Nienawidzę Cię - mruknęła.
-Też Cię kocham - prawie zaćwierkał.
Dziewczyna wywróciła oczami i rozwaliła się na tylnich siedzeniach.
Po kilkudziesięciu minutach znaleźli się na głównej ulicy miasta. Dziewczyna pokierowała kierowcę do swojego domu i zadowolona wysiadła targając za sobą walizkę. Wyciągnęła klucz spod wycieraczki i obróciła się słysząc chrząknięcia.
-A ty nadal tutaj? - jęknęła.
-Kiedy będą Twoje rzeczy? - uśmiechnął się.
-Jutro.
-Pomóc Ci? Zwerbuje Obito i Izunę. Szybciej pójdzie.
-Będę wdzięczna Madara - odwzajemniła uśmiechach.
-Super. Przyjdź dziś na kolację. Reszta będzie zachwycona mogąc Cię znowu zobaczyć. Zwłaszcza Izuna. Może znowu będziecie sobie włosy zaplatać jak parę lat temu.
-Byliśmy dziećmi - jęknęła na co się uśmiechnął.
-Bądź o dziewiętnastej - pomachał jej i ruszył przed siebie w tym dobrze skrojonym garniturze, białej koszuli i długim płaszczu.
-Nienawidzę Uchihów - mruknęła do siebie dziewczyna wchodząc do domu.
Pierwsze co ją uderzyło to zapach kurzu. Momentalnie zaczęła kaszleć i chodzić po domu otwierając wszystkie okna jakie znalazła. Później poświęciła się i wzięła swoje chusteczki do demakijażu potwarzy i starła na szybko widoczne kurze, które nie były ścierane chyba z milion lat. Weszła później na pierwsze piętro, gdzie znajdowała się sypialnia i łazienka. Dom był naprawdę mały ale jednocześnie przytulny i miły. Z uśmiechem rzuciła walizkę na łóżko i otworzyła ją by wyjąć najpotrzebniejsze rzeczy typu pościel, rzeczy pierwszej higieny i piżamę. Słysząc lekki szelest nastawiła ucho.
-Hej - popatrzył na nią lekko zmieszany.
Uniosła głowę znad walizek lekko zdziwiona i z uśmiechem założyła kosmyk włosów za ucho prostując się.
-Dzień dobry Kakashi. Kiedy nauczysz się wchodzić drzwiami? - zaśmiała się lekko wskazując okno, którym chłopak dostał się do środka.
Zupełnie jak wtedy, gdy byli dziećmi.
-Zapewne nigdy - zakłopotany podrapał się po potylicy. - To... Kiedy wróciłaś?
-Przed chwilą.
-Zauwazylem światła w tym domu - usiadł na parapecie. - Nigdy się nie paliły, więc postanowiłem to sprawdzić - uśmiechnął się pod maską.
-Osiedlowy monitoring? Miło wiedzieć, że mam martwiących się sąsiadów - zaśmiała się kontynuując wypakowywania rzeczy.
Gdy skończyła gestem dłoni zaprosiła Kakashiego na dół.
-Herbaty?
-Chętnie - uśmiechnął się siadając do lekko jeszcze zakurzonego stołu i ściągając maskę. - Wracasz na stałe?
-Na razie tak. Mam dość ostrego klimatu Suny.
-Nie dziwię się. Ciężko jest się tam zaaklimatyzować.
-Byłeś tam? - zerknęła na niego znad kranu.
-Na kilka dni kilka lat temu. Zwiedzałem.
Pokiwała głową kończąc myć zakurzone naczynia. Zniknęła na chwilę na górze by po chwili wrócić z pudełkiem jaśminowej herbaty.
-Widzę, że nadal kochasz herbatę tak jak kiedyś - uśmiechnął się.
-Jaki można jej nie kochać - zaparzyła wywar i odstawiła na bok. - Jak tam u Ciebie Kakashi? Co się zmieniło? Jak żyjesz?
-Dlugo by opowiadać - zakłopotany podrapał się po karku. - Ale jest spokojnie. Jestem nadal nauczycielem w szkole wyższej.
Uśmiechnęła się rozlewając herbatę do filiżanek i podając do stołu.
-A ty jak? Coś się zmieniło u Ciebie? - popatrzył na nią znad parującego napoju.
-Nic a nic - zaśmiała się lekko. - Wszystko tak jak było.
Chwilę trwali w ciszy. Oboje nie bardzo wiedzieli jak zacząć rozmawiać. Minęło pięć lat odkąd ostatnio się widzieli. Mimo że, kiedyś byli bliskimi przyjaciółmi ciężko było im znaleźć wspólny temat.
-Skoro już jesteś - zagadała po chwili z uśmiechem - przebiorę się i powiesz mi czy bardzo zdenerwuje Uchihów swoim ubraniem?
-Jasne - uśmiechnął się. - Denerwowanie ich to jedno z moich ulubionych zajęć, wiesz o tym.
Zaśmiała się idąc na górę by po chwili wrócić ubrana w krótkie spodenki, czarne zakolanówki, siateczkową koszulka z narzuconym na nią krop topem i ciężkich butach na platformie. Ubioru dopełniały jej piękne srebrne włosy za pas o białych pasemkach oraz różnorodne bransoletki i łańcuchy.
-Myślę, że wyrzucą Cię z domu - Kakashi pokiwał głową z uznaniem.
-Idealnie - z uśmiechem aż klasnęła.

√√√√√√√√√√

Dzień dobry cześć i witam!
Nowa książka here - bawcie się dobrze fani Naruto c:

Sojusz? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz