Wcześniej nie żyłam rzeczywistością, marzenia były jak tlen, potrzebne.
Później stały się trującym gazem, niemożliwym do przeżycia.
Wcześniej nie chciałam ich końca, bezpieczny zakątek mojej głowy był moim zbawieniem.
Później pragnęłam jedynie ich zniknięcia, bo nic nie było już bezpieczne.
Wcześniej byłam nieokiełznana, trudna do zrozumienia.
Później bałam się powrotu, pogrążona we wiecznej żałobie.
Acz mój spokój nie został spisany w gwiazdach.