3. Bo ty niby jesteś taka święta.

16 3 0
                                    

Czułam krople potu spływające po ciele, czyjeś ręce ochoczo trzymające mnie w talii.

Czułam gorzki posmak alkoholu, co chwilę pojawiającego się w ustach.

Czułam endorfiny przepływające w ogromnych ilościach przez moją krew.

Ktoś obok krzyczał coś wprost do mojego ucha, jednakże ja jedynie płakałam krystalicznymi łzami, zabrudzonymi jedynie odbijającymi się neonowymi światłami toalet.

Mój mózg całkowicie odcięło, nie rejestrował nic co działo się dookoła mnie.

A działo się z pewnością dużo.

Jakiś czas później siedziałam skulona pod ścianą mniej zaludnionego korytarza. Co kilka minut przychodziły tutaj grupy osób, w poszukiwaniu łazienki bądź innego, bardziej czy mniej ustronnego miejsca.  Spostrzegając mnie, szybko uciekali, czasem mrucząc pod nosem ledwo zrozumiałe przeprosiny.

Odchyliłam głowę do tyłu, do granic możliwości napinając mięśnie szyi. Przymknęłam powieki, wyobrażając sobie, iż nic nie miało miejsca. Spod rzęs wydobywały się krople gorzkiego płaczu, a z ust cichy szloch. Całe ciało było spięte, gdzieniegdzie mając sine odciski męskich rąk. Pociągnęłam za końcówki rozpuszczonych włosów, pozlepianych od cuchnącym alkoholem na kilometr płynów. Otworzyłam oczy, zerkając w ich stronę. Wplotłam w nie palce, brutalnie szarpiąc za pasemka jednej garści. Przebiegłam pobieżnie wzrokiem po przedramionach i udach, pełnych żółtawo-fioletowych plam o nieregularnych kształtach, zarówno jak tych łatwych do zidentyfikownia, odcisków dłoni. Oprócz tego wszędzie miałam wyżłobienia po paznokciach, choć i ja zapewne nie próżnowałam, patrząc na ilość zaschniętej czerwieni na ich końcówkach.

Musiało boleć.

Westchnęłam, ostrożnie wstając na nogi. Niebezpiecznie się zachwiałam, nie potrafiąc złapać równowagi na szpilkach, dlatego automatycznie podparłam się dłonią o ścianę. Wypuściłam oddech, nie zdając sobie sprawy z faktu, że wcześniej, nieświadomie, go wstrzymywałam.

-Wszystko dobrze? - wybrzmiał głęboki, męski głos za moimi plecami. Niemrawo obróciłam się w jego stronę, dostrzegając młodego mężczyznę, mniej więcej w moim wieku. Patrzył na mnie intensywnym wzrokiem, a jego zielone tęczówki zdawały się prześwietlać mnie nie było.

Ja go skądś znam.

Barczyste ręce swobodnie zwisały wzdłuż jego ciała, lecz w jednej znajdowała się torebka, łudząco podobna do mojej, którą zostawiłam na przechowanie Heidi.

-Louelle, tak? - zapytał znajomym głosem, na co pokiwałam twierdząco głową.

Skąd?

-Twoja koleżanka cię szukała przez mniej więcej pół godziny, ale się gdzieś schowałaś. Zbierały się z powrotem do akademika. Byłem akurat obok, więc zaoferowałem swoją pomoc, dziewczyna, Heidi, wyglądała na okropnie zmęczoną. - wytłumaczył, wystawiając w moją stronę dłoń z kopertówką. Przyjrzałam mu się dokładnie, nie w pełni jeszcze kontaktując.

-Dziękuję. - odpowiedziałam, choć zabrzmiało to bardziej jak pytanie. Chłopak przyjaźnie się uśmiechnął, aczkolwiek głos w mojej głowie nakazał zachować mi całkowitą ostrożność. Patrząc na jego ciało, twarz oraz posturę, byłam pewna, że pamiętam go z wydarzenia nieprzyjemnie kwitnącego w mojej głowie, ponieważ instynkt samozachowawczy wyraźnie nakazywał uciekać.

-Bierzesz czy nie? - zażartował, rozluźniając tężejącą atmosferę, tym samym wyrywając mnie z letargu. Odwzajemniłam uśmiech, choć nie sięgnął on moich oczu. Powoli ruszyłam skostniałe nogi, przymuszając je do ruchu przed siebie. Przywróciłam w nich krążenie, dalej nie zyskując stabilizacji, dlatego każdy krok wykonywałam nadzwyczaj ostrożnie. Przystanęłam w odległości około metra, przyglądając się mu z bliska. - Jade. - powiedział niespodziewanie, gdy zabrałam swoją własność. Przez moment nie wiedziałam co się dzieje, lecz po kilku sekundach zrozumiałam, iż mężczyzna się przedstawia. Nie cofnął ręki, co również poparło mnie w myślach.

ReverseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz