Rozdział 4

528 28 1
                                    

-Bucky -próbowałam powiedzieć ,ale jego uścisk tylko się wzmocnił -Proszę ,,James -błagałam .

Widziałam strach w jego oczach ,gdy zdał sobie sprawę ,co robił :puścił natychmiast ,zdejmując swój ciężar z mojego ,abym mogła się wymknąć .Przekręciłam się na brzuch, kaszląc unosząc się rękami .Stanęłam na kolanach po tym ,jak złapałam oddech ,odwróciłam głowę w jego stronę .Zostałam powitana jego smutnymi oczami ,gdy pozostałam na kolanach .

-Tak mi przykro -zaszeptał .

Usiadł na podłodze ,opierając się plecami o kanapę ,podciągnął kolana ,oparł łokcie na kolanach i ukrył twarz w dłoniach .Wiedziałam ,ze nie mogę go winić ,wiedziałam o wszystkim ,przez co przeszedł -co mu zrobiono .Podczołgałam się do niego ,siadając obok niego na zimnej płytce po jego prawej stronie :ale on wydawał się tego nie zauważać .Jego niebieskie oczy były skupione na czymś daleko.

-Bucky -powiedziałam cicho -W porządku.

-Mogłem cię zabić .-jego ostry szept przeciął ciszę -To nie w porządku jest ,ze nie będzie dobrze .Mogłem cię zabić .

-Ale tego nie zrobiłeś -bezskutecznie starałam się rozluźnić nastrój .

-Przepraszam -on powtórzył .Jego oczy były smutne .Nie były już tymi samymi oczami ,które widziałam ,kiedy go pierwszy raz spotkałam .Ten nieśmiały uśmiech jest tylko echem w ciemności .

-Rozumiem -powiedziałam ,kładąc dłoń na jego .Patrzył na moją dłoń na swojej przez kilka sekund ,jakby starając się to zrozumieć ,po czym nagle odwrócił się twarzą do mnie.

-Nie boje się ciebie -szepnęłam ,patrząc mu w oczy .Ledwo znałam tego mężczyznę ,ale coś w nim sprawiło ,ze wiedziałam ,ze mogę mu zaufać .Przyjrzał mi się uważnie ,wyciągając swoje cieple palce ,delikatnie dotykając mojej twarzy .Moje oczy przesunęły się od jego i w dół do jego ust ,które teraz są kilka cm ode mnie .Poczułam ,jak serce wali mi tak mocno w piersi ,Byłam pewna ,ze to słyszał .Zamknęłam oczy ,kiedy jego usta musnęły moje, poczułam ,ze bierze głęboki oddech .

-Nie chcę cię skrzywdzić -odsunął się .Opuścił rękę i wstał jednym szybkim ruchem .Poczułam się zraniona ,gdy patrzyłam ,jak odchodzi ,spojrzał na mnie ,gdy położył metalową dłoń na drzwiach .

-Przepraszam -powtórzył ,pchnął drzwi i wyszedł.

Siedziałam w milczeniu ,niepewna ,jak zareagować ,próbowałam sobie wmówić ,ze byłoby błędem ,gdyby coś się między nami wydarzyło .Nie jestem tu dla romansu ,jestem tutaj ,ponieważ Coulson mnie potrzebuje .Nic się nie wydarzyło i tak będzie najlepiej .Poszłam korytarzem i otworzyłam drzwi do swojego pokoju ,cicho zamknęłam je za sobą ,wczołgałam się do łóżka i starałam się o wszystkim zapomnieć .

Następnego ranka poszłam do łazienki ,aby wziąć prysznic ,owijając się w biały ręcznik ,wychodząc spod prysznica .Wytarłam dłonią mgłę z lustra ,spoglądając na swoje odbicie w lustrze ,spojrzałam jeszcze raz ,aby przekonać siebie ,ze nic nie widzę .Wyraźnie wyróżniały się ciemne siniaki na szyi.

Sięgnęłam w górę ,czując moje siniaki. Wiedziałam ,ze ludzie będą zadawać pytania .Ostatnią rzeczą ,którą chcę ,jest zwrócenie uwagi na tę sprawę. Chciałam zapomnieć o wszystkim ,co się wydarzyło .Ubrałam się i uczesałam włosy ,po czym starannie zakryłam siniaki makijażem ,aż zniknęły .

Podeszłam ponownie przez korytarz i przez drzwi , zostałam przywitana zwykłą paplaniną gruby .Zauważyłam ,ze Bucky przygląda mi się cicho ,kiedy weszłam .

-Alison ,śniadanie gotowe ,zaoszczędziłam ci miejsce-Nat uśmiechnęła się do mnie szeroko ,podeszłam do miejsca ,w którym siedziała ,poklepując siedzenie obok siebie ,,i Bucky'ego .Usiadłam i zaczęłam jeść w ciszy ,słuchając ,jak Nat żartuje ze Steve'a i prawie krztusząc się niektórymi rzeczami ,które powiedziała.

Kilka godzin później stałam w moim pokoju ,przebierając się w czarne legginsy ,sportowy stanik ,podkoszulek i buty. Związałam włosy w wysoki kucyk i upewniłam się ,ze nie widać żadnych siniaków .Spotkałam się z Nat na dużej siłowni .Zaczęliśmy używać worka treningowego ,ćwiczyć kopnięcia i pokazywać sobie nawzajem nowe taktyki.

-Więc co się dzieje z tobą i Bucky'm -zapytała mnie.

-Co to ma znaczyć ?-zmarszczyłam brwi ,poprawiając opaskę na ręce.

-Myślę ,ze wiesz ,o co mi chodzi-powiedziała.

-Nic się nie dzieje-odpowiedziałam .

-Na początku wszyscy byliście uśmiechnięci jak kumple .Dzisiaj byliście jak dwoje nieznajomych -powiedziała .

-Nic się nie dzieje -powtórzyłam .W tym momencie Coulson pchnął drzwi ,wpuszczając się do środka.

-Dzielę was na dwie części .Romanoff ,wysyłam was z Kapitanem ,chcę żebyście zaopiekowali się bazą .Oto współrzędne -powiedział ,włączając projekcję na ścianie .-Alison ,potrzebuję ciebie i Barnesa w tej bazie tutaj.-wskazał na inne miejsce -Chcę żebyś weszła i po cichu wydobywała informacje -rzucił mi pendrive ,złapałam go.

-Czy chłopaki wiedzą ,co się dzieje?-zapytała Nat .

-Tak ,już im to wyjaśniłem -Coulson odpowiedział .

-Kiedy wychodzimy ?-zapytałam .

-Jutro pierwsza misja .-Coulson skinął głową.

Wyszłam i przyjrzałam się bliżej mapie .Bawiłam się projekcją powiększając obszary mapy i obracając ją pod różnym kątami .

-Będzie w porządku jako partner ?-Nat powtórzyła moje myśli .

-Naprawię to -powiedziałam ,wychodząc z pokoju w moim stroju do ćwiczeń i owijkach na ręce .Dostrzegłam jego znajomy zarys ,kiedy skręciłam za róg do naszych pokoi .Zapukałam do jego drzwi ,ale nie było odpowiedzi.

-Musimy porozmawiać -kiedy ponownie zapukałam ,powiedziała-Wiem ,ze tam jesteś.

-Jak mamy zakończyć tę misję ,skoro mnie po prostu nie słucha ?powiedziałam .

-Jestem naprawdę uparta ,mogę tu stać i walić w te drzwi tak dług jak to zajmie-powiedziałam .

Nic .

Jęknęłam i uderzyłam czołem  drzwi i oparłam się o nie rękami

-Czy chcesz zbudować bałwana?-powiedziałam .

Ku mojemu zdziwieniu drzwi się otworzyły ,potknęłam się do przodu ,na szczęście udało mi się odzyskać równowagę i nie upadłam .

-Bałwan ,,,O czym ty mówisz?-zmarszczył brwi .

-To od ,,nieważne -pokręciłam głową -Coulson powiedział ,ze rozmawiał z tobą o jutrze?

-Tak ,o tym -podrapał się w tył głowy metalową ręką ,drugą wciąż spoczywającą na drzwiach .

-Nie możesz udawać ,ze nie istnieję-powiedziałam mu .

-Nie możemy udawać ,ze prawie cię nie zabiłem -powiedział do mnie nie wiedziałam ,jak odpowiedzieć -Może powinnaś juto iść z Nat.

-Coulson już nas przydzielił ,jest już za późno za zmiany -powiedziałam .

-W porządku -powiedział.

-Dobrze -odpowiedziałam ,spodziewając się dalszej walki -Pozwól mi wziąć prysznic a potem przejdziemy do planów -odwróciłam się na piętach i przeszłam dwoje drzwi do mojego pokoju.

Bucky  BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz