Rozdział 12

305 23 0
                                    

Pewnej nocy poszłam samotnie korytarzem jednej z naszych baz. Ja i moi ludzie przydzielano nam zmianę bezpieczeństwa .Spojrzałam na zegarek ,prawie trzecia w nocy ,kazałam swoim ludziom wziąć wolny wieczór ,na nic mi się nie przydadzą .

Wędrowałam samotnymi korytarzami ,wciąż myśląc o człowieku ,który mnie zabił ,kiedy usłyszałam za sobą kroki ,odwróciłam się ,spodziewając się znaleźć jednego z moich ludzi.

Myliłam się .

Stał kilka metrów ode mnie .

Na początku w jego oczach pojawiły się ślady ulgi ,po których szybko nastąpiło zmartwienie .

-Proszę ,musimy porozmawiać -powiedział ,wyciągając obie ,swoją ludzką i metalową dłoń ,pokazując mi ,ze nie jest uzbrojony .

-Jak dostałeś się do środka ?-zażądałam .

-Alison -błagał ,kiedy wyciągnęłam pistolet i wycelowałam w niego .

-Odpowiedz mi !-krzyknęłam .

-Proszę ,odłóż broń -powiedział cicho ,zrobił krok w moją stronę .

-Nie ruszaj się -rozkazałam ,utrzymując swoją pozycję .

-Proszę ,wysłuchaj mnie Alison -powiedział ponownie .

-Nie interesuje mnie to ,co masz do powiedzenia -splunęłam ,zrobił kolejny krok w moją stronę ,cofnęłam się o krok ,nie opuszczając broni .

-Powiedziałam ,nie ruszaj się !-groziłam .Zrobił kolejny krok .Pociągnęłam za spust ,z łatwością poruszył metalowym ramieniem ,aby zatrzymać kulę ,odbiła się i uderzyła w ścianę obok mnie.

Wykręcił moją dłoń ,zmuszając mnie do upuszczenia pistoletu i przyszpilił moje ramiona do ściany ,więc stałam twarzą do niego .Jego metalowe ramię trzymało  mnie za szyję.

Wystarczająco cicho ,żeby mnie nie dusiła ,ale na tyle mocno ,ze nie mogłam się ruszyć. Chwyciłam jego metalowe przedramię i odepchnęłam je ,wyglądał na zszokowanego ,gdy zobaczył ,ze z łatwością je odpycham .

Metal w jego ramieniu skalibrował się ponownie i poczułam ,jak wzmacnia się przy mojej dłoni.

Odepchnęłam go wystarczająco daleko i szybko kopnęłam go w brzuch ,a on upadł i uderzył w ścianę ,ale szybko się podniósł .

-Alison ,spróbuj zapamiętać -błagał -Nie chcę cię skrzywdzić -uderzyłam w jego kierunku ,który łatwo zablokował ,popchnął mnie i uderzyłam plecami o betonową ścianę ,siła uderzenia sprawiła ,ze jęknęłam .

Zauważyłam pistolet na podłodze kilka metrów dalej ,podążył za moim spojrzeniem i oboje szybko wykonaliśmy ruch .

Uderzyłam go i skierowałam broń powrotem na niego ,stał wyciągniętymi ramionami .

-Wiem ,ze mnie nie zabijesz-powiedział.

-A skąd możesz to wiedzieć ?-zapytałam .

-Dlatego ,ze mnie kochasz-odpowiedział ,a jego oczy wyglądały na smutne .Zaskoczyło mnie to .

-Co?-zapytałam .

Wykorzystał mój szok ,wyjął mi broń z rąk i wycelował we mnie ,nie odrywając oczu od moich.

-,,I kocham Cię -wyznał .Następnie opuścił broń ,wziął ją za lufę i podał mi.

-Zabiłeś mnie -powiedziałam ,zawahałam się przed odebraniem mu broni .

-Czy to właśnie ci powiedzieli ?-zapytał ,zbliżając się o krok .Nie cofnęłam się od niego ,próbując czytać w jego łagodnych oczach.

-Właśnie to wiem -odpowiedziałam -Jesteś zdrajcą .-byłam teraz kilka metrów ode mnie ,nie bałam się go ,chciałam odpowiedzi.

-Jestem twoim przyjacielem ,bardziej niż przyjacielem .Nie zabiłem cię .Nigdy bym cię nie krzywdził -powiedział cicho .Grzebał przy kaburze na prawym biodrze .Jego ludzka ręka wyciągająca nóż ,moja ręka trzymająca pistolet wzdrygnęła się ,przygotowując się do obrony .

-Proszę ,spróbuj sobie przypomnieć -włożył mi nóż do ręki .Spojrzałam na ostre ostrze w mojej dłoni i spojrzałam na niego ,jego niebieskie oczy wpatrywały się w moje.

Właśnie wtedy zaczął bić alarmy ,usłyszałam dochodzące zza nas kroki .Spojrzałam w ich kierunku ,a potem z powrotem na niego ,spojrzał na mnie z zmartwioną miną .

-Udać się !-rozkazałam z ulgą zalaną jego twarz -Idź teraz!-gdy cofnęłam się kilka kroków w ich kierunku .Zobaczyłam mały uśmiech na jego ustach ,zanim się odwrócił. Powiedziałam moim ludziom ,ze korytarz jest pusty i kazałam im zejść na następne piętro .

Dokładnie sprawdzili bazę i nigdzie go nie było .Zimowy Żołnierz uciekł ,zostałam zwolniona z powrotem do swojego pokoju.

Usiadłam na łóżku i wyciągnęłam nóż ,który mi dał ,bawiłam się nim myśląc o tym ,co mi powiedział .

Pozwoliłam mu uciec .

Dlaczego do diabła to zrobiłam ?

Czy to możliwe ,ze mówi prawdę?

Jeśli to ,co mi tutaj mówili ,jest prawdą ,to dlaczego nie zabił mnie dzisiaj ,kiedy miał okazję?

Miałam zbyt wiele pytań i żadna z odpowiedzi nie miała sensu .

Bucky  BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz