Rozdział 8 : Dyskoteka, ja i młotek

339 34 23
                                    

Wracaliśmy z młotkiem z pracy. Była już dosyć późna godzina, więc nie było zbytnio dużo ludzi na zewnątrz. Spojrzałem na niego, jak poprawia szal.

- Nie lubisz zimna?

Zerknął na mnie i przytaknął.

- W ogóle nie lubię zimy. Nienawidzę wręcz - odparł i znów nastała między nami niezręczna cisza. Ja nie wiedziałem, jak pociągnąć dalej temat, on błądził gdzieś myślami. W ogóle to pierwszy raz przyznał, że czegoś otwarcie nienawidzi. Mocne słowa jak na niego...

Ciekawe... Mimo że ciągle dużo gada, to w rzeczywistości jest bardzo tajemniczy - pomyślałem patrząc, jak chucha w swoje dłonie, aby zrobiło mu się cieplej i schował je szybko do kieszeni kurtki. Praktycznie nic o nim nie wiedziałem. Pewnie gdyby nas do siebie nie zaprosił, to nie wiedziałbym nawet gdzie mieszka.

- Wiesz... Trochę się martwiłem, że nie zdążę i rzucisz się na tego faceta pięściami - powiedział nagle, przerywając tym samym męczącą ciszę. Przypomniałem sobie sytuację sprzed kilku godzin i zmarszczyłem czoło. - Dałeś radę, najdłużej jak się da, to fakt, ale mimo wszystko nadal musisz bardziej panować nad swoimi emocjami

- To ten stary pryk prowokował - mruknąłem obrażony, że dostaję jeszcze reprymendę.

- Niby tak i dobrze się skończyło, ale trzeba myśleć też o pozostałych klientach. Możemy łatwo ich zrazić od naszej restauracji, a nie o to chodzi

Zagryzłem dolną wargę, a on popatrzył na mnie i poklepał mnie po ramieniu, chyba chciał dodać mi otuchy.

- Tylko mówię. Widzę, że nawet jeśli nie lubisz tej pracy, to dajesz siebie tyle, ile możesz - uśmiechnął się. - Szczerze mówiąc, gdy pierwszy raz o tobie usłyszałem od Itachiego i wkrótce okazało się, że będziesz z nami pracował, to myślałem, że będzie dużo gorzej - przyznał i podrapał się zakłopotany po karku.

- Zawsze dbam o swój wizerunek - szepnąłem i wyprostowałem się dumny. Drobna pochwała od niego od razu poprawiła mi humor.

NIE! Chwila moment, nie pozwolę, aby tak łatwo kierował moimi uczuciami!

- HN!

- Czy to oznacza, że się gniewasz? - podniósł jedną brew do góry, bacznie mi się przyglądając.

- HN!

Zaśmiał się i szturchnął mnie z łokcia w brzuch.

- Naucz mnie tego języka!

- To nauka z wyższej półki, nigdy się nie nauczysz - mruknąłem, a na mojej twarzy od niechcenia pojawił się uśmiech. Zauważyłem, że obydwoje lubiliśmy się przekomarzać ze sobą. Nie wiem czemu, ale zaczęła mi się naprawdę podobać nasza relacja.

Mimo że byłem osobą, która ma zupełnie inne wartości niż Naruto, nie okazywałem tak dużo emocji, jak on, na dodatek potraktowałem go jak ostatni cham...

Przypomniało mi się, o czym rozmyślałem podczas pracy i ustałem w miejscu.

- Tak sobie myślałem, mamy wolne w ten weekend. Pójdziesz ze mną na imprezę? - spytałem. Widziałem, jak na jego twarzy maluje się zaskoczenie. Cóż, jeszcze niedawno sam bym nie pomyślał, że będę chciał z nim spędzić czas poza pracą...

- N-nie wiem... Raczej nie... Nie chodzę w takie miejsca - mamrotał zakłopotany, bawiąc się swoimi włosami. Trochę się tego spodziewałem, w końcu Sakurze też odmówił podobnym tekstem. - Nie jestem raczej dobry w tym typie zabaw... - mówił dalej.

- Nie musisz być. Zgódź się, każdy potrzebuje trochę się rozerwać - powiedziałem z uśmiechem. - Ty mnie uczysz być miłym dla ludzi w restauracji, to ja nauczę cię jak się dobrze bawić.

Zakazane słowa (SasuNaru)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz