Rozdział 4 : Frustracja

473 56 23
                                    

Podczas gdy ja wypowiedziałem tyle chamskich słów, Naruto w ogóle mi nie przerywał. Stał w tym samym miejscu i ze spokojem znosił to wszystko nie spuszczając ze mnie wzroku. Przez to moja złość rosła. Chciałem aby na mnie nawrzeszczał, przywalił mi, cokolwiek! Czułem jakby się mną bawił w tej chwili. Wyrzuciłem z siebie tyle złości, teraz przyszła na niego kolej!

- Więc, powiedz mi! Kim jesteś?! Chyba ze wszystkimi sypiasz, skoro mówią o tobie tylko dobrze?! Chcesz tym ukryć swoją przeszłość?!

Nigdy wcześniej nie podnosiłem głosu do tego stopnia. Wyładowałem na nim całą frustrację, która towarzyszyła mi od ostatnich dni.

Oddychałem płytko aby się chociaż trochę uspokoić, Naruto nadal milczał. Nagle ruszył w moją stronę. Nadal jego twarz nie wyrażała emocji. Myślałem nawet, że sobie pójdzie i mnie zbagatelizuje, ale nie... W jednej chwili złapał mocno kołnierz mojej koszuli i przysunął się blisko.

Jego wzrok... Dopiero w tej chwili zacząłem żałować swojego postępowania. Nie widziałem w nim nienawiści, czy wrogości... Wręcz przeciwnie. Był taki... smutny.

- Nawet o tym nie myśl, aby grzebać w mojej przeszłości... Bardzo tego pożałujesz... - wyszeptał drżącym z emocji głosem. Coś pomiędzy płaczem a złością. Był zły na mnie, a jednocześnie smutny... Nigdy wcześniej nie wyczułem od kogokolwiek tylu uczuć. To było tak silne, że mnie ukuło coś w środku. Miałem wrażenie jakbym dostał porządnie w mordę. Należało mi się, ale on tego nie zrobił...

Cały zaczął drżeć, jakby powstrzymywał się przed ukazaniem reszty uczuć... Zagryzł dolną wargę.

- Jesteś tylko rozpieszczonym, samolubnym i chamskim DZIECKIEM, które zawsze dostawało to czego chce... Nie wiesz nic o życiu, więc nie masz prawa mnie oceniać! - ostatnie słowa prawie wykrzyczał.  Zorientował, jaki ma ton swojego głosu i zasłonił usta jedną ręką, spuścił głowę, a grzywka wpadła mu na oczy. Puścił mnie ale nie odchodził, nadal stał przede mną.

- N..Naru...-  chciałem coś powiedzieć... Cokolwiek, ale miałem jakąś gulę w gardle. Sparaliżowało mnie.

Spotkałem w końcu osobę, która potrafiła powiedzieć mi całą prawdę o mnie... Teraz to zauważyłem, że reszta moich bliskich tylko próbowała. Nikt nie chciał mnie stracić, dlatego wstrzymywali się przez cały ten czas znosząc moje humorki.

-Spróbuj chociaż trochę się zmienić Sasuke... Siebie i twoje nastawienie do innych... Teraz masz brata i przyjaciół, którzy cię kochają na swój sposób, ale jak nie zmienisz swojego zachowania wobec otaczających cię ludzi, to stracisz wszystko - mówił cicho, nawet na mnie nie patrząc. On tak naprawdę martwił się o mnie. - Uroda kiedyś przeminie, a zostanie sam charakter. Ile potrafisz dać z siebie drugiej osobie? Wiem, że jesteś mądry i znajdziesz na to rozwiązanie...

Poczułem się okropnie. Podczas gdy ja tak go tak potraktowałem, Naruto nadal był dla mnie uprzejmy. Dopiero teraz mogłem zrozumieć o co chodziło Itachiemu i Sakurze, gdy o nim opowiadali. On naprawdę był miły i przyjacielski, nikomu nie chciał zrobić krzywdy. Taki do rany przyłóż... Roztaczał wokół siebie taką przyjemną aurę, a ja dostrzegłem to dopiero po tym, jak go skrzywdziłem... Chciało mi się płakać. Pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna...

Nagle zadzwonił dzwonek na lekcję, Naruto spojrzał w kierunku drzwi za moimi plecami.

- Chodźmy już, spóźnimy się -  ruszył powoli. - Przepraszam, nie chciałem ci robić na złość, trochę przesadziłem ze słowami... - powiedział, zanim zniknął mi z zasięgu wzroku. Zostałem sam, totalnie zbity z tropu. W tej chwili nie myślałem już o kolejnej zagrywce, czy coś w tym stylu. Mimo, że to były słowa, miałem wrażenie jakbym został zmasakrowany, a nie tylko pobity.

Zakazane słowa (SasuNaru)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz