15. Gdy dochodzi do szczerej rozmowy...

155 12 1
                                    

Wyspa Potępionych 2015r.

*Rick* 

Nie bardzo byłem za tym, by puszczać Rave samą w boczną uliczkę Wyspy Potępionych, ale rozumiałem, że potrzebuje porozmawiać z bratem na osobności. Nie wątpiłem w to, że w razie niebezpieczeństwa sobie poradzi, jednak w moich oczach w pewnej części nadal pozostawała bezbronną kruszynką, o którą bardzo się zamartwiałem. 

- Nic jej nie będzie. - z rozmyślań wyrwał mnie głos Piper. 

- Hmm? 

- Daj spokój, Rick. Przecież widzę twoją minę i domyślam się, jaka jest jej przyczyna. - brunetka wymownie na mnie spojrzała. - Musisz jednak zrozumieć, że Raven i Christian potrzebują trochę czasu dla siebie, żeby odbudować rodzinne relacje. 

- Rozumiem to, tylko czemu muszą robić to akurat w takim miejscu, jak to? Nie mogliby porozmawiać w Auradonie, gdzie jest dużo bezpieczniej? 

- No proszę, wiesz przecież, jakie są bliźniaki. Musi dziać się coś bardzo złego, żeby ci podjęli się próby załagodzenia konfliktu między sobą i doszli do jakiegoś porozumienia. Chyba sam przyznasz, że gdyby nie poprzednia sytuacja z podróżami w czasie, Chris i Raven prowadziliby otwartą wojnę po dziś dzień. - ta, wojnę, którą moja Rave przegrywała tylko dlatego, iż jej bliźniak jako to normalne i idealne dziecko miało za sobą praktycznie całą rodzinę oraz całe królestwo. 

- To prawda, sporo się zmieniło od tego czasu. - nie kontynuowaliśmy rozmowy, ponieważ niespodziewanie natknęliśmy się na piratów. Wszyscy dobyliśmy zabranej z Auradonu broni, po czym przystąpiliśmy do walki. Jedynie Phoebe ukryła się gdzieś z tyłu, ponieważ nie potrafiła walczyć. Carlos także za nią poszedł, deklarując się, że w razie czego będzie ją osłaniał. Kątem oka ujrzałem Jaya i Allana, którzy walczyli ramię w ramię, jak ojciec z synem, z czego oboje mieli niesamowity ubaw. Z nostalgicznym uśmiechem powróciłem wspomnieniami do poprzedniego razu, kiedy tutaj byłem. Wtedy też miałem okazję walczyć u boku nastoletniego ojca... Zaraz... Uśmiech momentalnie zniknął mi z twarzy, gdy spostrzegłem, że nie ma tutaj jednej z najważniejszych person tego gangu. Gdzie się podział Harry? O cholera, przecież Raven z Chrisem aktualnie są zupełnie sami! Co, jeśli część gangu mamy postanowiła ich zaatakować? Nie myśląc dłużej, kopnąłem szarżującego na mnie pirata z całej siły w brzuch, a gdy ten zwijał się z bólu, ruszyłem na pomoc mojej dziewczynie oraz jej bratu. Oby nie było za późno.  

*Raven*

Nie chciałam zrobić krzywdy nastoletniemu wujkowi Harry'emu, ale nie miałam wyjścia. Chwyciłam więc za Kamień Hadesa i z determinacją w oczach wystawiłam swoją rękę, chcąc użyć mocy artefaktu dziadka. 

- Co jest, do cholery?! - krzyknęłam zirytowana, zauważywszy, że nic się nie wydarzyło, choć powinno. Moja próba zrozumienia, o co chodzi została zakłócona przez kpiący śmiech syna Kapitana Haka: 

- I co mi niby zrobisz tym kamyczkiem, mała? Rzucisz nim we mnie? - młody pirat nie przestawał się śmiać, jednak nie zważałam na to, zastanawiając się, dlaczego kamień dziadka nie zadziałał. 

- Raven, czarna magia tu nie działa. Po to jest ta wyspa. - oświecił mnie Christian, rzeczywiście mając rację. Chwilowo zapomniałam o tym istotnym szczególe. Szybko schowałam kamień do kieszeni, po czym wyjęłam z pochwy swoją szablę.

- Pozostaje nam więc tradycyjna nawalanka. - stwierdziłam, kiedy Chris wyjmował swoją z dość niepewnym wyrazem twarzy. Jasne, ktoś taki jak Harry Hook z całą pewnością od małego uczy się posługiwania szablą, natomiast naszej dwójce ledwie starcza czasu na kółka szermiercze, ale co tam?

Następcy : Królewskie IntrygiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz