42

1.1K 74 5
                                    

Leżałam na ciele Leo i nie pozwalałam nikomu do siebie podejść. To jest ta jedna z nielicznych osób, które uważałam za część rodziny. Może nasz związek nie był idealny, bo czasami dochodziło do sprzeczek ale mieliśmy o wiele więcej pięknych wspólnych wspomnień. Nasze wygłupy nad stawem w nocy, nasze wspólne noce w Pokoju życzeń. Przypomniało mi się jak znaleźliśmy nad morzem świecące stworzenie. Jak mi pomagał je badać w moim gabinecie. Gdy malowałam je do mojej książki wziął farbę i pobrudził mi pół twarzy. Zaczęliśmy mała wojnę, skończyło się na tym, że oboje byliśmy cali w farbie. Wzięliśmy później wspólną kąpiel, gdzie razem się myliśmy. W wannie było pełno piany i wody, sporą część trafiła na podłogę łazienki, którą później wytarliśmy.
Gdy wspominałam to rozpłakałam się jeszcze bardziej i mocniej złapałam za jego koszulkę.
- Proszę nie zostawiaj mnie teraz jesteś mi potrzebny. - wyszlochałam w szyję chłopaka.
Nagle rozbłysło oślepiające światło z ust i  oczu Blacka. Przestraszona odsunęłam się do tyłu i patrzyłam przerażona. Wszyscy się spojrzeli na mnie.
- Liv co ty zrobiłaś- zapytał się zaskoczony Ron.
-Nie mam bladego pojecia- spojrzałam zdziwiona na wszystkich po kolei. Ciało Leo uniosło się lekko nad ziemią, po czym jeszcze mocniej rozbłysło oślepiające wszystkich. Nagle ciało wróciło na materac, a światło znikło. Spojrzałam na Leo i do niego podeszłam, a w tym momencie on otworzył oczy, i na mnie popatrzył, łobejmujac moją twarz dłonią.
- No hej Śliczności ty moje- powiedział radośnie patrząc na mnie. Ja się popłakałam. Nie wiedziałam co się właśnie stało.
- Przecież ty umarłeś- wyszlochałam i złapałam chłopaka za dłoń.
- Przecież obiecałem, że przeżyję- powiedział uśmiechając się do mnie promienni.
- Kochany, ale ty chwilę temu leżałeś tu zimy jak skała. Nie dawałeś żadnych oznak życia- gdy to mówiłam, podniósł się z karimaty.
- To chyba o tą dziwną więź chodziło Ollivanderowi. Nasze dusze są magicznie  złączone i trudno je w jaki kolwiek sposób rozdzielić.- powiedział przytulając mnie.
Naszą rozmowę przerwało ponowne ogłoszenia Voldemorta o poddaniu się przez Harry'ego w jego ręcę. Wraz z Leo rozejrzeliśmy się po sali szukając chłopaka. Stał pod drzwiami, bo dopiero wszedł po pomieszczenia. Popatrzył na nas zdziwiony, a dokładnie Leo, którego wcześniej widział martwego i podszedł do nas.
- Ty żyjesz. Użyłaś Kamienia wskszeszenai- powiedział zszokowany chłopak.
- Nie. Nie wiem nawet, gdzie się znajduję- popatrzyłam zszokowana na brata.
- Liv muszę się oddać w ręce Voldemorta- powiedział pewny swego.
- Nie ma takiej mowy- powiedziałam  groźnie, przy tym machając ręką.
- Nie martw się. Nie zginę, a jeśli tak powiedzą to nie wierz w to- powiedział Harry łapać mnie za dłonie.
Brat udał się z niewielką grupką do Zakazanego Lasu. Wszyscy zebraliśmy się pod Wielką Salą, na twarzach  było widać zmęczenie i strach. Każdy się martwił co nas czekało, a Hogwart stał się ruiną. Nagle Luna i Nevill pobiegli na błonie, a my tuż za nimi. Hagrid niósł na rękach Harry'ego, wszyscy byli w szoku i myśleli, że to nasze klęska.
- Harry Potter nie żyję- krzyknął Czarny pan, mu zawturował Lucjusz Malfoy. Reszta śmierciożerców się zaśmiała złowieszczo. Koło Voldemorta pojawiła się Nagini czyli ostatni Horkruks.
- Przyłączcie się do mnie, a zostaniecie ułaskawienie- powiedział czarnoksiężnik. Z tłumu uczniów i Zakonu wyszedł Draco, którego zawołali rodzicę. Voldemort go przytulił, a on zesztywniały odszedł od niego. Następny wyszedł Logbotom i powoli podszedł do Czarnego Pana. On się ucieszył, ale nie spodziewał się ci zrobi chłopak.
- Mimo, że Poterr nie żyję. My mamy cząstkę jego w sercu oraz jego siostręz które pomoże nam Cię pokonać w odwecie- krzyknął Nevill, pokazują na mnie palcem. Nagle Harry wstał i stanął na przeciwko Toma Riddla. Wszyscy byli zaszokowani. Wznowiła się walka, podbiegłam do brata i stanęłam obok brata, położyłam dłoń na ramieniu chłopaka. Spojrzałam wściekle na Voldemorta.
- Mogę się w końcu pozbyć obydwu Potterów na raz i pozbyć się wszego plugawego rodu na zawsze- wysyczał w naszą stronę.
- Po twoim trupie- powiedziałam dumnie do Lorda. Skierowaliśmy z Harrym różdżki na naszego przeciwnika.
Nasze starcie trwało dłuższą chwilę ale Czarny pan psa na kolaną, a my rzucilismy ostatnie zaklęcie, które spowodowało śmierć Voldemorta. Zaczął sięrozpadać na drobniuśkie kawałeczki i zniknął.
Po bitwie wszyscy zmęczeni usiedliśmy na ziemi,by odzyskać siły. Wiedzieliśmy, że to koniec, a ciemna moc została pokonana. Siedziałam z Leo przy ścianie i patrzyliśmy zmęczeni na całe pobojowisko. Wielu szaszych poniosło tragiczną śmierć podczas walki. Na szczęście nikt dla mnie ważny nie zginął. Lupin był mocno poobijany, Nimfa miała złamaną rękę, Harry tylko małe zadrapanie nad brwią, Fred i George z dziewczynami tylko zmęczeni siedzieli pod ścianą, przysypiając. Natomiast obok mnie cały i zdrowy Leo z ogromnym uśmiechem na twarzy, patrzył się na mnie.
- Wiesz co- zapytał mnie.
- Nie wiem- odpowiedziałam spoglądając na niego.
- Kocham Cię i teraz jesteś skazana na ślub ze mną.
- Ja Ciebie też, a kto powiedział, że jestem zmuszana- zaśmiałam się pod nosem.
- W końcu mamy spokój i wszystko zacznie się układać- powiedział głośno wzdychając i opierając swoją głowę o moją.
z
Zaczęliśmy powoli zbierać się do domu, by nabrać sił. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i przeteleportowaliśmy do swojej sypialni. Położyliśmy się na łóżku i przykryliśmy kołdrą. Wtulilismy się w siebie i poszliśmy spać.

Uważaj na Siebie Panno PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz