Nie mogę się nadziwić jak bardzo lubię pisać sceny erotyczne! Uwielbiam ich całym sercem. Jeśli macie jakieś pytania albo chcecie dać mi fajny, konstruktywny feedback - czekam!
***
Rozpuściła brudne loki i pozwoliła im tańczyć na wietrze.
Patrzył na nią zafascynowany. Emanowała siłą, hartem ducha, sprytem i inteligencją. Była zlepkiem wszystkich krzywd i bohaterskich czynów. Jej oczy zazwyczaj zwężone i bacznie obserwujące cieszyły się ciemną nocą. Odpuściła. Nie wie, na jak długo. Zazwyczaj po akcjach mieli dwa, może trzy dni zanim z powrotem schowała się w żółwiej skorupie skupienia i tortur. Była dobrym człowiekiem, choć nie wierzyła w to od momentu, kiedy zgubiła swoją niewinność i po raz pierwszy zabiła człowieka. Mimo wszystko, to ona nauczyła go delikatności, pokazała jak przyjemnie jest cieszyć się z ciepłej herbaty i kilku godzin snu. Zmiękł przy niej, odrzucił wszystkie kłamstwa. On nie zasługiwał na szczęście, ale obiecał sobie, że tak długo jak żyją, da z siebie wszystko. Nie wie, ile czasu na tym świecie im zostało. Każdego dnia mogli na zawsze zamknąć oczy, niebezpieczeństwo było wszędzie, a oni mogli liczyć tylko na siebie.
Mokra i zimna trawa przyklejała się do stóp i po kilku dniach w paskudnych butach to było najwspanialsze uczucie na świecie.
- Snape, jak tak twoja noga?
- Rockwood poszarpał mi mięsień stalowym nożem, bywało lepiej. Z gorszymi ranami walczyłem.
Wiedziała, że nie musi się o niego martwić. Uwielbiała to w ich relacji - był odpowiedzialny, szybki i zwinny jak kot, a walczył lepiej niż ktokolwiek kogo zna. Odejmował jej ciężaru, był wsparciem i partnerem.
- Coś ci spadło na twarz, Granger.
Ściągnęła z twarzy mokry liść. No tak, październik. Lubiła ten miesiąc, był kolorowy i ciepły, smutny i deszczowy.
- Nie jesteś już tak złośliwy jak kiedyś. Dlaczego?
- Mogę umrzeć w każdej chwili, zasługujesz na dobre wspomnienia, a przynajmniej na kilka wspomnień bez jadu.
- Lubię twój sarkazm, Snape.
- Och, zamknij się Granger.
Zaśmiała się pod nosem. Byli prawie przy wejściu. Hogwart był magiczny, od kiedy pamięta była nim zauroczona. Zimny kamienny zamek skrywał w sobie jej najcieplejsze wspomnienia. Długie godziny przegadane z Harrym w pokoju życzeń, ten jeden pocałunek z Ginny, kiedy grali w butelkę. Swoją drogą, musi kiedyś opowiedzieć Severusowi o tym jak nauczyła czarodziejów mugolskiej zabawy. Znów się zaśmiała, tym razem głośno i wesoło.
- Nie wiem co cię bawi, nie widziałaś jeszcze swojej fryzury.
- Przypomniał mi się pewien pocałunek.
Wybałuszył oczy jak dureń. Jak mógł sądzić, że nigdy się nie całowała, że nigdy się nie kochała!
- Przepraszam, że co?
- Przypomniał mi się jeden, niewinny pocałunek z Ginny. Długa historia, kiedyś ci opowiem.
- Możesz mi pokazać - szepnął, mając i nie mając nadziei, że usłyszała.
Przeszli przez bramę i od razu skierowali się do skrzydła szpitalnego. Nie wiedzieli, czy zastaną Poppy, ale sami też powinni dać sobie radę.
Pulchna kobieta zmieniała brudny opatrunek marudząc pod nosem.
- Opatrunek był okropny, ale szycie wspaniałe. Brawo Hermiono!
- Mój ojciec jest dentystą, leczy mugolskie zęby. Nauczył mnie tych szwów kiedy byłam młodsza. Wiedział, że magia nie zastąpi takich umiejętności. Na moje nieszczęście miał rację.
Profesor kiwnęła tylko głową. Na ranę nałożyła Szybkozbliźniacz, specjalną maść bliźniaków Weasley, którą opracowali z Pomfrey. Nie tylko pomagała w gojeniu ran, ale też tworzyła warstwę ochronną, która odpychała brud, wodę i wszelkie rzeczy, które potencjalnie mogły zaszkodzić ranie.
- Dzięki Poppy - mruknął Severus kiedy zamykał za sobą drzwi.
- Chciałbyś dziś iść do Pokoju Życzeń? W lochach jest zimno, a my i tak przemarzliśmy do kości.
- Tak długo jak znajdę tam odrobinę ognistej, mugolskie papierosy i wygodne łóżko, jestem w stanie przystać na Twoją propozycję.
Szli więc boso przez Hogwart, chłonąc jego magię i mądrość. Hermiona starała się zapamiętać każdy szczegół, jakby bała się, że być może ostatni raz widzi obraz z rycerzem na białym koniu, może więcej nie ujrzy sztormu na oceanie - jej ulubionego magicznego obrazu na drugim piętrze.
W pomieszczeniu znaleźli dokładnie to, czego najbardziej potrzebowali. Ciepłych, suchych i czystych ubrań, była ognista i mugolskie Marlboro. Ogromne łóżko pełne poduszek i kocy. Jednak ich uwagę najbardziej przyciągnęła niesamowicie piękna, kamienna wanna stojąca niedaleko łóżka. Spokojnie pomieściłaby trzy dorosłe, wysokie osoby.
- Chciała...
Nie skończył dokończyć, a ona już szła w kierunku wanny. Machnęła dłonią, a ciepła woda zaczęła wypełniać wannę. Zrzuciła z siebie kurtkę, wełniany sweter i bluzkę. Rozpięła spodnie i zsunęła je powoli. Pozbyła się bielizny i bez słowa weszła do wanny.
Widział jej ciało, ale nigdy w pełnej okazałości. Ćwiczyli w skąpych strojach, musieli nauczyć się strategicznych miejsc do zadawania ciosów, więc swoje ciała traktowali przedmiotowo, powstrzymując się przed ocenianiem. Miała szczupłe, wyrzeźbione plecy.
Krągłe pośladki i smukłe nogi osadzone były na niezbyt szerokich biodrach. Była piękna.
Niewiele myśląc, zrzucił z siebie brudny sweter i podszedł do wanny. Gestem dłoni wyczarował zamszowy fotel i usiadł niedaleko wanny, pozwalając sobie obserwować jej plecy. W jego dłoniach pojawiła się niewielka książka. „Milion sposobów na mówienie o emocjach. Zbiór krótkich historii ludzi wszelakich" autorstwa Roberta McLarrego.
Otworzył na pierwszej stronie i zaczął czytać.
„Niewiele osób dostrzega niebieskie niebo nad głową, kiedy ich myśli zaprzątane są przez złość i nienawiść. Jednak każdy szczęśliwy człowiek zawsze zauważy, że niebo jest błękitne, bez chmur i szarości"
- Czytaj mi dalej, Snape.
Czytał jej i patrzył na nią. Myła ciało dokładnie, jakby chciała zrzucić z siebie brud i poczucie winy. Nad wodą unosiła się para, a pomieszczenie zaczęło pachnieć solą i paczuli. Jej gesty były delikatne, niewymuszone, pełne gracji i skupienia. Przestał czytać, bo zaczęła go hipnotyzować. Podszedł do wanny i dotknął lekko jej barku. Nie odrzuciła jego dotyku, zamiast tego ucałowała jego dłoń i spojrzała na niego. Stał nad nią i oczami pełnymi ciekawości patrzył na jej mokre włosy. Złapał ją za brodę i uniósł tak, żeby spojrzała mu w oczy. Ufała mu. Powierzyłaby mu swoje życie, może więc oddać mu tę noc. Przymknęła lekko oczy. Byli partnerami, walczyli i zabijali razem. Musieli sobie ufać bezgranicznie, niezależnie od okoliczności i przeszłości. Błąd jednego z nich mógł kosztować dziesiątki, jak nie setki ludzkich żyć. Nauczyli się współpracować, chociaż na początku była to niekończąca się kłótnia pełna krzyku i płaczu. Każdego dnia uczyli się swoich granic i starali się zapamiętać maksymalnie dużo informacji o sobie - wiedzieli, że tak długo jak trwa wojna, będą spędzać ze sobą każdą chwilę. Zanim podjęli się tego zadania Dumbledore poinformował ich o warunkach. Po pierwsze, tylko on wydaje polecenia i informuje o akcjach. Po drugie, mogą być tylko w zamku - tylko tutaj ich magia mogła wtopić się w magię Hogwartu. Po trzecie - zero kontaktu z innymi członkami Zakonu. Im mniej osób wiedziało o akcjach, tym mniej potencjalnych ofiar tortur. Każdy członek Zakonu, który dostał rolę w zadaniu Severusa i Hermiony dowiadywał się w ostatniej chwili. Nigdy nie wiedzieli też gdzie przeniesie ich świstoklik.
Zasad było niewiele, jednak całkowicie przejęły kontrolę nad ich rzeczywistością. Jeśli nie umieli kooperować i rozmawiać - będą spędzali czas w samotności.
Na szczęście znaleźli wspólny język. Obiecali sobie, że gdyby cokolwiek się wydarzyło między nimi, a oni jakimś cudem przeżyją wojnę, nie powiedzą sobie przed końcem walki.
Nie mogli się rozpraszać. Nie mieli prawa myśleć o własnych uczuciach dopóki świat nie będzie bezpieczny. Cholerni bohaterowie.
Miał ochotę dotykać jej mokrego ciała, wsunąć długie palce w splątane włosy.
Musiał się powstrzymać.
Odsunął się od wanny i zaczął czytać.
- Odsunąłeś się - szepnęła jakby odrobinę zrezygnowana.
- Chciałbym wziąć kąpiel, a wydaje mi się, że odrobinę cię rozpraszam.
Prychnęła jak obrażona kotka i owinęła się białym ręcznikiem, który pojawił się na wannie.
Podeszła do łóżka i prostym ruchem różdżki wyruszyła włosy i ciało. Ciepłe spodnie i lniana koszula otuliły jej ciało, a ona poczuła się przyjemnie ciężka.
Weszła na łóżko i przykryła się kocem. Półleżała opierając się o zagłówek ogromnego łoża.
Zerknęła w kierunku wanny.
Leżał, zanurzony w wodzie niemal po czubek nosa. Półprzymknięte powieki i łokcie oparte o krawędzie pokazywały jak zrelaksowany był.
Nie należał do fanów wody, zdecydowanie bardziej wolał ciemne lochy i trzaskający w kominku ogień.
Jednak teraz woda dawała mu ukojenie. Jego twarz się rozluźniła, ukazując wszystkie skutki uboczne gry podwójnego agenta. Zmarszczki, cienie pod oczami, zapadnięte policzki, kilka blizn na lini żuchwy.
Był piękny.
Dlaczego nie zrobił kolejnego kroku?
Dlaczego odsunął się od niej?
Potrzebuje go teraz.
Obiecali sobie nie mówić o uczuciach, nie było ani słowa o seksie.
Wstała cicho i podeszła do wanny. Zerknął na nią zdziwiony, a ona bez słowa weszła do wanny. Woda była niemal gorąca, ubrania zaczęły unosić się i tworzyć wielkie bańki na powierzchni wody. Przykleiła policzek do jego torsu i bez słowa pogłaskała jego szyję.
Kurwa, co ona robi?
Dlaczego?
Czego od niego oczekuje?
Co się dzieje?
- Granger?
- Snape?
- Możesz mi powiedzieć, co ty robisz?
- Nasza obietnica tyczy się uczuć, nie ciała, a ja potrzebuję dziś ciała. Chcę być blisko.
- Blisko mnie?
- Mam tylko ciebie, Snape. Z nikim nigdy nie byłam tak blisko, jestem emocjonalnie brudna, nie wiem czy umiałabym się przed kimś otworzyć. Ty mnie rozumiesz, bo przeszedłeś dużo więcej niż ja.
- Granger...
Pogłaskał jej włosy i ucałował w czoło. Ta drobnostka była warta setek wyrzeczeń.
Zapamietają ten moment do końca życia.
Nie pamiętali, kto zaczął. Kto pierwszy mruknął, pozwalając na więcej. Czyje ręce zachłannie ujęły twarz drugiej osoby.
Wszystko co wiedzieli to jak dać sobie przyjemność. Jego dłonie ciasno oplatały jej talię, jej uda obejmowały jego biodra. Wpadli w rytm, jej biodra falowały na nim, a on wpatrywał się w nią jak w dzieło sztuki. Złapał ją mocno za pośladki i przycisnął do siebie. Chciał czuć każdy centymetr jej ciała - strukturę, zapach, smak, poznać z bliska każdy z jej piegów.
Jego oczy były niesamowite, czarne jak obsydiany, ciężkie jak sztormowe fale, przenikliwe jak zimowy mróz. Mruknęła w jego usta, a on zerwał się i złapał jej twarz w dłonie. Zrzucił ją z siebie brutalnie i nachylił się nad nią.
- Jesteś piękna
- Zamknij się
Pocałowała go mocno, przelewając w ten pocałunek całą swoją tęsknotę za normalnością, cały strach, wstyd i złość.
Poczuła jego palce na swojej kobiecości i zadrżała. Mimowolnie jęknęła w jego usta niemal doprowadzając go do szału. Nie wiedział co zrobić z rękami, chciał zrobić tyle rzeczy na raz.
- Granger - warknął przez zaciśnięte usta.
- Lubię jak mówisz do mnie po nazwisku.
- Lubię jak jęczysz - odgryzł się i ze złośliwym uśmieszkiem pociągnął ją za nogi.
Opadła na poduszki i zanim zdążyła zareagować poczuła jego język. Zacisnęła pieści na pościeli i chciała się podnieść, jednak on złapał ją mocno za uda i nie pozwolił się ruszać.
- Kuuuurwa, SnapeUśmiechnął się pod nosem, zadowolony z siebie. Bawił się językiem i pozwalał sobie na rzeczy, o których nawet nie śnił. Nigdy nie sądził, że jakaś kobieta będzie chciała iść z nim do łóżka.
Krzyknęła niespodziewanie i odepchnęła jego głowę. Podniósł się na przedramionach i zerknął na nią zawadiacko.
- Masz już dość, Granger?
- Chciałbyś!
Podeszła do niego na czworaka i pocałowała niespiesznie.
Noc była długa, a nasycenie nie przychodziło. Chłonęli swoją obecność, pragnąc zatrzymać te noc w pamięci na zawsze. Kilka razy się nawet zaśmiali! Ich ciała, splecione ze sobą, pachniały jak surowe drewno i wanilia, jak ogień i ocean. Tej nocy nie istnieli bez siebie.
Wokół nich jest dużo zła i śmierci, bólu i tęsknoty. Będą walczyć do upadłego, o lepszy los dla wszystkich. Dla siebie.
Będą cierpieć, zabijać, kłamać i knuć, ale dopiero za kilka dni. Tej nocy po prostu są.
![](https://img.wattpad.com/cover/263762388-288-k812609.jpg)
CZYTASZ
Nożownicy
FanficPartyzantka, wojna, samotność i magia. A raczej jej brak. Przewidywane 3 części.