rozdział 5

8 1 0
                                    

I nadszedł ten dzień. Dzisiaj zostanę oficjalnie przedstawiona jako Kathreen Black. Pozwoliłam sobie dzisiaj dłużej pospać. Jednak nie było mi za bardzo dane, ponieważ przylazł tu Harry, a tam gdzie Harry to tam i kłopoty.
[H]- Siostra wstawaj, dziś twój wielki dzień. Idziemy na śniadanie.
Poczekajcie chwilę, czy on nazwał mnie siostrą. Dobra nie teraz o tym.
[K]- Dobra już wstaje, tylko mi się tu nie drzyj,bracie.
Będę grać w jego grę. Otworzyłam oczy i zaczęłam się ogarniać. Zajęło mi to wbrew pozorom mało czasu. Mniej więcej pamiętając drogę do jadalni się do niej udałam. Po zjedzeniu śniadania poszłam do pokoju go ogarnąć. Po ukończeniu tej czynności do mojego pokoju wpadła moja mama z pełnym przerażeniem wymalowanym na twarzy. Domyślam się że jest cos na rzeczy.
[Sam.]- Kate, nie mamy dla ciebie żadnej uroczystej sukienki. No i zostało mało czasu, co ty tu jeszcze robisz. Chodź idziemy się przygotować.
Jezu, naprawdę? Chodziło o sukienkę?! Dobra, ale do ceremonii zostały jeszcze 3h. Dobra, z mamą chyba nie wygram. Poszłam za nią do sypialni moich rodziców, a z tamtąd do garderoby mojej mamy (Syriusz i Samantha mają osobne garderoby i tak samo Lily i James. Ten zamek jest ogromny.- dop. autorki). Tam musiałam stanąć na stołku i krawcowa zdjęła ze mnie miarę. Następnie zostałam wephnięta przez ciocię Lily do łazienki, aby się porządnie umyć. Chwilę mi to zajęło, ale zastanawia mnie fakt, dlaczego jeszcze nie przyszedł do pokoju mój tata. Czemu ja o tym myślę. Po zrobieniu wszystkich czynności w łazience wróciłam do garderoby. Okazało się, że w łazience siedziałam z godzinę. To sporo. Teraz się zastanawiam, jakiego koloru będę mieć sukienkę na ceremonię. Moja mama też ogarnęła mi jakąś bieliznę, więc szybko ją ubrałam. Ciocia i mama gdzieś poszły więc zostałam sama w garderobie. Uznałam, że przejrze co moja mama ma. Większość to oczywiście sukienki i ubrania na codzień, ale zauważyłam jej koronę, a bardziej dwie. Jasną i ciemną. Jasna była z białego złota z mieszanką białych, srebrnych i pudrowo różowych kamieni szlachetnych. Druga, ciemna była srebrna z czarnymi kamieniami. Obydwie były piękne. Nagle do garderoby weszły ciocia z mamą i jakąś sukienką. Chyba dla mnie. Jaka śliczna, aaa. Jest kolorystycznie bardzo podobna do tej jasnej korony mojej mamy. Dokładniej jest w kolorze pudrowego różu z rozkloszowanym dołem. Pas jest w kolorze pomieszania złota i srebra. Rękawy i dekolt są z różowego tiulu z świecącymi drobinkami. Ogólnie jest piękna. Do tego jasne czółenka, złota biżuteria i zostają tylko włosy i makijaż. Kobiety zauważyły, że moje włosy się kręcą, więc jedyne co zrobiły to nadały błysku i delikatnie spięły kosmyki z przodu głowy na tyły. Na szczęście wolę siebie naturalną i tak ładniej wyglądam beż niego, to tylko zakryły cienie z pod oczu, zrobiły usta i rzęsy. Do ceremonii została godzina, więc mama i ciocia się ogarniały. Wszystkie rozmawiałyśmy na jakieś luźne tematy, żebym tylko się nie stresowała ceremonią. Tak naprawdę to mam się tylko nie zabić na schodach, pochylić się przed kapłanem jak mi będzie zakładać moją koronę i uśmiechać się do ludzi jak kapłan będzie mówił jakąś przysięgę. To będzie jakaś magiczna przysięga, że ma wyzwolić moją magię do korony. Dobra wychodzimy z garderoby i idziemy. Przedstawienie czas zacząć.
530 słów.

magiczna księżniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz