Rozdział 1

159 20 11
                                    

,, Był to spokojny wiatr ,,

|Bakugou|

Tydzień temu wypłynęliśmy na morza z zamiarem powrotu na nasze tereny oraz jednocześnie wyrwania się z ciasnoty tych ulic. Jako pirat nie potrafiłem stąpać spokojnie po lądzie wśród ludzi, od zawsze rwało mnie do tych niebezpiecznych wód, gdzie chwilami szło zanudzić się na śmierć, ale kiedy tylko natrafiał się statek towarowy, sztorm podczas którego walczyło się z wiatrami by tylko przeżyć, czy wyspa, na której jeszcze nigdy nie stanąłem stopą od razu nutka adrenaliny i przygody zaczynała buzować mi w żyłach. Uwielbiałem takie życie, bez żadnych zoobowiązań i takie, z którego czerpałem więcej od tych jedynie co, to ładnie ubranych mieściuchów, którzy zrobią wszystko by zdobyć parę groszy.

-oi shitty hair - warknąłem wchodząc po drabinie na pokład i od razu zerkając w górę na gniazdo bociane, gdzie ów osoba powinna się znajdować.

Promienie słońca przyjemnie obijały mi się o skórę przysmarzając ją lekko, ale nim cokolwiek zdążyły ją opalić silniejszy podmóch wiatru ochładzał ją ponownie porywając przy tym materiał ubrań.

Czerwonooki chłopak opuścił lornetkę zerkając prosto na mnie przy okazji krzyżując nasze wzroki. Wykonał przy tym dość charakterystyczne kiwnięcie głową, które oznaczało, żebym mówił. Nabrałem trochę powietrza do ust i głośno je wypuściłem zerkając na dziób statku.
- horyzont ma coś do zaoferowania? - zapytałem nadwyraz spokojnie, jednak jak w każdym zdaniu wypowiedzianym przeze mnie dało się wyczuć nutkę agresji.

- pustka, same wody w okół - słysząc to przytaknąłem głową na znak, że rozumiem. Nie za bardzo podobała mi się ta pustka, płyniemy już parę dni i jeszcze nie znaleźliśmy żadnego lądu, na którym moglibyśmy uzupełnić zapasy. Zwykła wyspa, na której by znajdowały się kokosy, czy inne cholerstwo dobre do spożycia i picia, wystarczyła by.

Powolnym krokiem podszedłem do dzioba stając na nim jedną nogą i obserwując wody przed nami. Nic. Totalna pustka, o której wspomniał przed chwilą chłopak. Po chwili wpatrywania się w miejsce, gdzie woda i niebo spotykały się, usiadłem na pokładzie wyciągając z pochwy sztylet przyzdabiany złotem. Obkręciłem go w dłoniach zatrzymując wzrok na niewielkim wzorze chińskiego smoka z otwartą gębą. Pamiętałem jakby to było wczoraj, kiedy go dostałem oraz jak bardzo jako nastolatka urzekł mnie ten smok. Poczułem wtedy niewielką więź między naszą dwójką i od tamtej pory jest to mój najlepszy towarzysz. Nie jedno gardło już podciął bez zawachania, by tylko zdobyć łupy.
Uśmiechnąłem się lekko pod nosem na wspomnienia, lecz szybko go zdjąłem z twarzy, by żaden z tych idiotów nie zauważył i nie skakał później w okół mnie bym powiedział co mi w głowie siedziało.

Spojrzałem w kierunku wszystkich, co aktualnie siedzieli na górze. Kirishima schodził z bociana, prawdopodobnie wymienić się z kimś by odpocząć, Todoroki za sterem, a Tokoyami ostrzył noże. Jednymi słowy nic nie wyróżniało się od innych dni. Po upewnieniu się, że wszystko jest w spokoju przymknąłem oczy chcąc chwilę odpocząć. Nawet nie zauważyłem kiedy, a zamiast chwilowego odpoczynku udałem się w dość przyjemną drzemkę.

○●○●

Otwierając oczy pierwsze co ujrzałem to czerwone niebo, na którym w pojedyńczych miejscach znajdywały się jak na razie słabo widoczne gwiazdy. Podniosłem się na równe nogi i rozejrzałem w okół będac ciekaw, czy przez tyle czasu nie dotarliśmy do jakiegoś szczególnego miejsca. Nim cokolwiek zdążyłem zobaczyć na moim ramieniu z dość mocnym naciskiem położyła się czyjaś dłoń. Spojrzałem w tamtym kierunku i widząc uśmiechniętego od ucha do ucha rekina przewróciłem oczami.
- czego? - warknąłem marszcząc przy tym lekko brwi. Nie miałem zamiaru być w obec niego jakkolwiek łagodny, z resztą to samo tyczyło się reszty ludzi.

Dwa światy~Jeden rytm || Bakudeku || Mermaid au Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz