Please, stop

234 25 19
                                    

 Niebywale znudzony przeglądałem durne, nieistotne rzeczy w Internecie. Leżałem rozwalony na łóżku w samych dresach, bo nawet nie chciało mi się wstać po ubrania. Odłożyłem telefon na bok i zacząłem wpatrywać się w blady sufit. Wyglądał jakby chciał mi coś powiedzieć, ale jednocześnie krył to w sobie. Wyciągnąłem do niego rękę, którą z powodu drżenia, szybko cofnąłem. Spojrzałem na zegarek, było już grubo popołudniu i  choć nie spałem od rana, nie ruszyłem się z łóżka o krok.  'Tsumu napisał mi wcześniej sms informując mnie, że wpadnie dopiero wieczorem. Zapytawszy dlaczego, odpisał, że ma ważne spotkanie w ciągu dnia. Nie mogłem mieć mu tego za złe, taką miał pracę. Tak naprawdę, gdyby nie ona, nawet byśmy się nie poznali. Zacząłem się zastanawiać jak wyglądałoby moje dotychczasowe życie bez niego. Czy w ogóle bym jeszcze żył? Może już dawno bym się poddał i nałykał się tabletek? Utrzymywałbym z kimkolwiek kontakt czy do reszty odciąłbym się od świata? Te pytania wydrążały potężne dziury w moim umyśle. Może lepszym dla niego wyjściem byłoby nie poznanie mnie? Z pewnością miałby więcej czasu i spokoju. Znalazłby sobie jakąś uroczą panienkę, którą kochałby całym sercem bez obawy, że ktoś źle odbierze jego związek. Z obniżonym samopoczuciem wstałem do siadu i przeczesując czarne włosy jedną z rąk powiedziałem cicho do siebie.

- Jaki jest sens mojego życia?- Wstałem z łóżka i powolnie poczłapałem do kuchni. Zrobiłem sobie herbatę i usiadłszy na parapecie w salonie zacząłem przyglądać się ruchliwemu pejzażowi miasta. Od upadku oddzielała mnie jedynie jedna, cienka szyba. Spojrzałem w dół, do gruntu było daleko. Nagle wyobraziłem sobie jak przypadkiem wypadam razem z tym oknem i lecę prosto na szary bruk pozostawiając po sobie mokrą, czerwoną plamę. Czy zemdlałbym w czasie lotu? Z jaką siłą odbiłbym się z powrotem od betonu? Długo później czułbym ból upadku? Jakie byłyby szanse na przeżycie? Jak szybko pojawił by się przy mnie Atsumu?  Jak bardzo by płakał? Byłoby mu przykro? Jak mocno chwyciłby moją rękę? Skrzywiłem się.

- Jestem nienormalny.- Stwierdziłem i upiłem łyk letniej już herbaty.

Zmusiwszy się do czynności higienicznych pierwszej potrzeby, ubrałem na siebie pierwsze lepsze, ale jednak jak zwykle czarne, ciuchy i skierowałem się do wyjścia. Raz jeszcze spojrzałem w kierunku pudełka z lateksowymi rękawiczkami. Zmrużyłem oczy i powiedziałem sam do siebie.- Nie. Dam radę.- Zarzuciłem na plecy kurtkę i wsadziwszy dłonie w kieszenie, wyszedłem na zewnątrz. Z blondynem mieliśmy w zwyczaju choć parę razy w tygodniu wychodzić na spacery, głównie z mojego powodu, ale zawsze mówił, że jemu też się przyda trochę ruchu. Lubiłem to, ale raczej ze względu na jego obecność niżeli sam fakt opuszczania domu. Szedłem spokojnie, jak zwykle skupiając się na szczątkach natury obecnych pośród miejskiej dżungli. Często też przyglądałem się ludzkim twarzom zastanawiając się jak wygląda ich życie. Niektórzy byli weseli, inni smutni a co poniektórzy stwarzali pozory pozytywizmu, ale tak naprawdę było widać, że ciężko znoszą ostatnie czasy. Przypadkowo zerknąłem na ogromną szybę kawiarni po drugiej stronie ulicy. Ich szyld miał bardzo interesującą kompozycję barw, jednak to co zauważyłem oprócz tego, zmiotło mnie z nóg. Myślałem, że mi się przywidziało, ale im dłużej patrzyłem, tym bardziej byłem pewien, że siedzi tam mój własny chłopak. Z jakąś dziewczyną. Z dziewczyną?! Nie, nie mogę być taki zaborczy.- Pomyślałem. To na pewno jakaś klientka. Dobrze wiem po sobie, że terapie wyglądają w różny sposób.- Tłumaczyłem sobie dopóki nie złapali się za ręce. Stanąłem jak wryty. 

Wpatrywałem się pusto przed siebie i zacząłem się śmiać mówiąc- Kurwa, wiedziałem, że nie może być zbyt idealnie.- i nie zważając na ludzkie spojrzenia wróciłem do domu. 

Zaraz po wejściu do domu z całej siły uderzyłem pięścią w gołą ścianę pozostawiając na niej ukruszone wgłębienie. Spojrzałem na swoje poczerwieniałe knykcie, które momentalnie zaczęły pulsować. Znudzony i poirytowany tym faktem, szukałem jakiegoś prostego i szybkiego sposobu na zadanie sobie bólu. Aż mnie mrowiło ze złości, potrzebowałem prędko odreagować. Nagle przypomniałem sobie o mojej magicznej szufladzie przy łóżku. Uśmiechnąłem się do siebie i otworzywszy ją, wyjąłem z niej małą, kieszonkową żyletkę. Była nieco zużyta, ale to nie miało żadnego znaczenia w tamtym momencie. Usiadłem na krańcu łóżka i zacząłem powoli naciskać nią na skórę wewnętrznej części nadgarstka. Charakterystyczne szczypanie sprawiało, że napięcie odchodziło w niepamięć. Na jednym cięciu się nie skończyło. Wiedziałem, że po zobaczeniu krwi z pewnością zemdleję, więc nie patrząc, krajałem się do upadłego. Słyszałem jak ściekająca krew opada kroplami na podłogę. Kiedy uznałem, że już mi się znudziło, po prostu popatrzyłem w dół. Widząc to wszystko momentalnie zrobiło mi się słabo i tak jak planowałem, opadłem bezwiednie na łóżko.

Atsumu POV

Po długim dniu wszedłem do jego mieszkania bez pukania. Już od jakiegoś czasu przebywałem tam na tyle długo, że czułem się jakbym był u siebie. Zdjąłem z siebie nadmiar ubrań i wchodząc do kuchni krzyknąłem.

- Już jestem!- ku mojemu zdziwieniu nie usłyszałem żadnej odpowiedzi. Pomyślałem, że może nie usłyszał. Czasami zdarzało mu się grać na gitarze ze słuchawkami na uszach. Powtórzyłem, więc.- Omi, jestem w domu!- jedyne co zastałem to mrowiącą ciszę. Zmarszczyłem brwi i zacząłem szukać go po mieszkaniu. Wieczorem raczej nigdzie sam się nie zapuszczał, więc to dodatkowo wprawiało mnie w konsternację. Skierowałem się do sypialni i jeszcze nie docierając zacząłem mówić.- Hej, nie słyszysz mn-...- Urwałem w trakcie. Oczy momentalnie zaszły mi łzami. Podbiegłem do niego i ująłem jego twarz w dłonie.- Omi. Omi. Omi.- Powtarzałem w kółko wierząc, że się obudzi. Oddychał normalnie, upewniało mnie to, że żył. Wszędzie było pełno zaschniętej krwi, nie mogłem pojąć skąd się tam wzięła. Rozejrzałem się dokładnie po pokoju i dojrzałem na podłodze, prawie pod łóżkiem, małą zakrwawioną żyletkę. Złapałem się za głowę i odetchnąłem drżąco.  Podążając wzrokiem za czerwonymi śladami, chwyciłem jego ręce. Dokładnie je się im przyjrzałem i opadłem na kolana.- Jestem taki beznadziejny. Nawet nie potrafię go przypilnować.- Jęknąłem i przetarłem oczy rękawem koszuli. Wstałem i ruszyłem w kierunku apteczki. Wyciągnąłem z niej jodynę, trochę wacików i dwa bandaże elastyczne. Odkaziłem dokładnie pocięte miejsca i starannie owinąłem je bandażami. Podczas wykonywania zabiegów zaczął się przebudzać.

- Nie dotykaj mnie!- syknął na mnie zabierając nieowiniętą do końca rękę.

- O co ci znowu chodzi?- zapytałem spod zmarszczonych brwi. Powoli męczyły mnie już te jego niewytłumaczalne jazdy. 

- O nic mi znowu nie chodzi. Wyjdź stąd.- Patrzyłem na niego niezrozumiale. Zastanawiałem się czy nie był pod wpływem jakiś substancji.- Najpierw bawisz się ze mną i mówisz, że mnie "kochasz" a później kopiesz mnie w dupę, tak?- wzrok miał oszalały.

- Co ty gadasz?- wzrastała we mnie irytacja.

- Dobrze kurwa wiesz o czym mówię.- Oderwał ode mnie wzrok.

Nie wytrzymałem.- No właśnie kurwa nie wiem!- Wstałem i krzyknąłem na niego.- Przychodzę do domu po całym dniu i zastaję Cię prawie martwego? To jest coś na co zasłużyłem?!- zwracałem się do niego jak nigdy. 

- Nic mi nie jest.- Mruknął.

- A gdybyś się wykrwawił? Nikogo poza Tobą tutaj nie było! 

Spojrzał mi prosto w oczy i powiedział poważnie.- Byłoby po problemie.- Ku własnemu zdziwieniu, strzeliłem mu mocnego plaskacza w policzek. Aż go cofnęło. Złapał się za miejsce uderzenia i powiedział.- Może łatwiej byłoby Ci z tą dziewczyną z kawiarni? Myślę, że wiedzie normalne życie.- Uśmiechnął się do mnie złośliwie. 

- Dziewczyną?- zacząłem przetwarzać dzień dzisiejszy.- Debilu to jest moja kuzynka.

- Oh, tak. Od teraz wszyscy trzymają się za ręce z rodzeństwem.- Spojrzałem na niego niepoważnie.

- Powiedziała, że w końcu udało jej się zajść w ciążę po bardzo długim czasie! Co, miałem siedzieć jak słup i patrzeć?! Dotyk z bliskimi jest normalny, ale ty tego nigdy nie zrozumiesz!- targały mną emocje. Nie odpowiedział więcej.- Wychodzę. Nie chcę Cię na razie widzieć.- Rzuciłem twardo i skierowałem się do wyjścia.- Postaraj się nie zabić.- Trzasnąłem drzwiami.

***

Wróciwszy do domu, oparłem się o drzwi i zjechałem do siadu. Ukryłem twarz w dłoniach i zacząłem mimowolnie płakać. Byłem okropnie zestresowany. Cały czas boję się, że któregoś dnia po prostu spotkam zimne ciało zamiast uśmiechniętego chłopaka, którego kocham. Te myśli spędzają mi sen z powiek. Także teraz, po takiej sytuacji, ja po prostu nie jestem w stanie zagwarantować sobie, że nic sobie nie zrobi. Jest po prostu niepoliczalny. Wsunąłem twarz w materiał kurtki i zacząłem w niego krzyczeć wyzwalając z siebie resztki negatywnych emocji.

A sky full of stars [SakuAtsu]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz