Wstęp

19 4 1
                                    


Nadszedł ten długo wyczekiwany dzień balu.

Według opinii publicznej, jestem "wielce znaną" postacią w świecie naukowym, co dawało mi nadzieję na otrzymanie zaproszenia od sławnego hrabiego Vincenta d'Abbattage  na specjalny zjazd uczonych i artystów, którzy są elitą w dziedzinach nauki, polityki, sztuki i kultury na całym świecie.

Ten rok był dla mnie niezwykle owocny zawodowo. Bardzo długo i wytrwale pracowałam nad projektem, który w krótkim czasie po opublikowaniu, stał się dla mnie przełomowy w karierze. Dzięki odniesionemu sukcesowi, stałam sie rozpoznawalna na arenie międzynarodowej, co otworzyło mi drzwi na nowe możliwości.

Ogromną radość sprawiło mi, kiedy dokładnie miesiąc temu, dostałam razem z korespondencją zawiadomienie o tym niezwykłym wydarzeniu, którym jest bal. Pamiętam ten dzień jak dziś. Musiałam parę razy przeczytać treść inwitacji, by uwierzyć że moje śmiałe pragnienia się spełniły. Niezwłocznie udałam się do najlepszej krawcowej i wybitnego szewca, którzy mieli swoje warsztaty w centrum Londynu.

Przyjęcia u naszego lorda były owiane tajemnicą.  Jedyne wiadome i pewne informacje na ich temat można było usłyszeć na spotkaniach towarzyskich brytyjskiej arystokracji.  Krążyły pogłoski o specjalnych 20 gościach i co roku nowej lokalizacji. Na temat samej postaci hrabiego nikt nie miał jakichkolwiek wiedzy. Ale moja ciekawska osoba nie mogła pojechać na przyjecie bez najmniejszej wiedzy na temat gospodarza.

Według kronik, Vincent nie był rodowitym Anglikiem z wiekową historią, a jedynie obcokrajowcem, któremu tytuł został nadany przez jego wysokość George V za oddanie koronie brytyjskiej. Po przekopaniu połowy londyńskiej biblioteki poddałam się.

Można byłoby uznać, że specjalnie informacje o postaci Vincenta d'Abbatagge są chronione i nie wystawiane na widok publiczny.

Wnioskując po treści zaproszenia, przyjęcie miało odbyć się w opuszczonym dworze lady Clarissy, który niszczał pod upływem czasu od 150 lat. Koniec świetności rodu Shirley'ów nastąpił wraz z rokiem tragicznego zaginięcia tej wspaniałej kobiety. Widocznie, nasz szlachcic musiał wykupić posiadłość razem z przynależnymi jemu terenami od już nie tak znakomitych potomków świętej pamięci lady.

Za kilka dni miał rozpocząć sie grudzień 1913. Zapowiadała się jedna z  najmroźniejszych zim ostatniego dziesięciolecia. Spakowana na krótki pobyt, czekałam pod kamieniczką, w której mieszkałam, na zamówiony powóz, którego zadaniem było zawieść na miejsce balu. 

Po chwili przyjechał, zaprzęgnięty w  potężne, kare konie. Po krótkiej wymianie zdań z woźnicą, wsiadłam do pojazdu. Tak zaczęła sie moja podróż.
W ten niepozorny sposób zaczęła się przygoda, która odmieniła moje życie na zawsze.

---------------
14.04.2021

LasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz