Rozdział III

9 0 0
                                    

Na szczęście nie stałam długo na środku parkietu, nie zdążając tym samym zrobić z siebie pośmiewiska przed innymi gośćmi. Chwilę później podszedł do mnie Julien i porwał mnie w wir tańca. W międzyczasie skarżył się na obłapiające go nachalnie "damy" z dość dużej amplitudy wiekowej.

Bardzo miło spędziłam czas z tym młodzieńcem. Na przemian to rozmawialiśmy, tańczyliśmy, delektowaliśmy się szampanem, wsłuchaliśmy się w piękne melodie. Podczas naszych długich konwersacji dowiedziałam, iż mój nowo poznany przyjaciel przeprowadza się na rok do Londynu, w celu nauki na tutejszym uniwersytecie.

Byłam niezmiernie uradowana takim obrotem sprawy. Dzięki przyjęciu Vincenta d'Abbatagge'a poznałam osobę, z którą chętnie utrzymałabym kontakt. W przyszłości, kto wie?  Może byłabym otwarta na coś więcej. Dzięki takiemu obrotowi wypadków miałam na to szansę. Rozmawialiśmy, aż do zapadnięcia ciemnej nocy.

Kiedy Julien odszedł tylko na momencik w oddali dostrzegłam jak hrabia kłócił się zawzięcie z kilkoma osobami ze służby, żywo gestykulując. Niebywale struchleli pracownicy z pokorą przytaknęli i odeszli w pośpiechu. Nagle Vincent zwrócił swe spojrzenie ku mnie. Srogi wyraz twarzy błyskawicznie złagodniał. Uśmiechnął się do mnie i teatralnie ukłonił. Rozbawiona w tym samym stylu dygnęłam.

Wtedy Julien podszedł do mnie z boku wyraźnie zdezorientowany owym gestem. Momentalnie skojarzył, do kogo to było skierowane. Gniewnie zmarszczył brwi i zacisnął szczękę. Pomimo tłumów nie mieli problemów ze wzajemnym ulokalizowaniem spojrzeń. Oboje (tzn. d'Abbatage i Julien) mierzyli się wzrokiem. Nie znałam tak naprawdę przyczyny owego spięcia. Szczerze wątpiłam w swój udział, a byłam wręcz pewna, że zatarg zrodził się znacznie wcześniej. "Co ich skłóciło?" zastanawiałam się tym intensywniej, im napięcie pomiędzy nimi rosło.

Niespodziewanie blondyn się uśmiechnął z przekąsem (czy też może ironicznie?) do Juliena; szatyn się rozluźnił. Vincent zerknąwszy na złagodniałą twarz mojego towarzysza, poszedł.

Ten bezkrwawy pojedynek wyraźnie zmącił mój spokój.

- O co zaszło Julienie?- zapytałam się chłopaka, który jeszcze dochodził po tym do siebie.

- O pewien dług... I obietnice- mówił nie do końca zrozumiale.- I o rzeczy, których ludzie nie mogą sobie wybaczyć.

- O kobietę?- zapytałam.

- Tak.- szybko jednak zażartował, widząc moje drobne, aczkolwiek, rozczarowanie.-  Ciągle próbuje mi Cię porwać.

Nie o mnie tu chodziło. Byłam tego pewna. Nie było jednak warunków na wnikliwsze badanie genezy sporu.

Sytuacja była tak napięta, że zastanawiałam się nawet co by było, gdyby nie dzieliły ich te tłumy ludzi. Nie zdążyłam jednak się zbytnio nad tym zastanowić. Julien szybko się ponownie uspokoił i zadbał o moje dobre samopoczucie.

Czas mijał bardzo szybko. Około godziny 22, obsługa zaczęła zapraszać gości do wspólnego posiłku, pomimo późnej pory. Powoli wszyscy skierowali się ku długiemu stołowi, ustawionego wzdłuż "szklanej" ściany. Każda osoba miała przypisane miejsce.

W pierwotnym planie, miałam zasiąść akurat obok Juliena. Uradowany chłopak już odsuwał mi krzesło jak przystało na dżentelmena. W ostatniej chwili, jednak zakłopotany lokaj zawiadomił nas o zmianie. Niestety Julien znalazł się daleko ode mnie po przeciwległej stronie, gdyż to ja miałam trafić na przeciwległy koniec stołu. To właśnie zrządzenie losu przerwało naszą konwersację. Siedziałam plecami do otwartych drzwi balkonowych. Do pomieszczenia wraz z powiewami wiatru wlatywało rześkie, wieczorne powietrze.

LasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz