1. White flowers over the cliff

1.3K 47 23
                                    

- Minah, proszę cię

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Minah, proszę cię. Odpuść sobie choć tej jeden dzień – westchnęłam, widząc, że ciemnowłosa znów rzuca w moją stronę obelgi. To była normalność w liceum znajdującym się na Jeju.

- No proszę, proszę. Czyżby Haesun, wkońcu odkryła jakim to jest beznadziejnym człowiekiem? – zacmokała teatralnie, a mi z każdym wypowiedzianym słowem robiło się coraz bardziej przykro. To nie był pierwszy raz gdy mnie wyzywała, bo to trwa już od dwóch lat.

Wstałam ze swojego miejsca, po czym przepychając się przez nie wyszłam z terenu szkoły. Był to na SZCZĘŚCIE ostatni tydzień w szkole, przed wakacjami, co niezmiernie mnie cieszyło. Szłam chodnikiem wzdłuż miasta, chcąc jak najszybciej znaleść się w domu. Dlatego też gdy zobaczyłam już budynek, odrazu wbiegłam na podwórko po czym podbiegłam do drzwi. Otworzyłam je kluczem i za chwilę znalazłam się w środku. Dom nie był jakoś wykwintnie duży, był raczej przeciętny gdyż tato nie chciał by ludzie gadali nie wiadomo co.

- O, już jesteś? – spytał zdziwiony, wychodząc z jadalni.

- Tiaa, skończyłam dzisiaj wcześniej – odparłam z bladym uśmiechem, po czym zasiadłam do stołu, chcąc jak najszybciej zjeść pięknie pachnącą potrawę.

- Lekcje powinnaś skończyć dopiero za dwie godziny, Leia. Co się stało? Znów Ci dokuczają? – westchnął a ja przytaknęłam.

- Ale nie martw się, daje rade – uśmiechnęłam się po czym zaczęłam jeść kurczaka z warzywami – A na dodatek użyły tego okropnego imienia – westchnęłam, a mężczyzna pogłaskał mnie po dłoni pokrzpiająco się uśmiechając.

- Skarbie, twoje imię jest śliczne. Rozumiem, że kojarzy Ci się z mamą. Ale powinnaś to zaakceptować. Nie zmuszam cię do tego, ale powinnaś chociaż spróbować, dobrze? – powiedział na co przytaknęłam.

- Dobrze, postaram się – uśmiechnął się na moje słowa.

- Mam dla ciebie propozycje – odparł a ja uniósłam brew ku górze. Przesunął lekko zdartą, od ostatniego naprawiania auta, dłonią po stole plakietkę z moim przezwiskiem. Na plastiku czarnym tuszem, napisane było "Leia" a pod spodem, logo baru ojca, znajdującego się na jednej z najczęściej używanych plaż. Bar taty był jednym z tych bardziej znanych na wyspie Jeju, co naprawdę sprawiało, iż byłam szczęśliwa bo zawsze o tym marzył.

- T-ty, naprawdę chcesz bym Ci tam pomogła? – spytałam niedowierzając.

- Oczywiście! Dobrze wiesz, że Hyejin, marnie radzi sobie z tyloma gośćmi – westchnął cicho, a ja przytaknęłam. Odkąd pamiętam chciałam bardzo pomagać tacie w barze, gdy jeszcze była z nami mama. Po jej odejściu, tato został sam i szukał pomocy, a ja byłam jeszcze za młoda by pomagać mu w jego mini biznesie. Każdy może pomyśleć, że jest to zwykły bar z pijakami lecz nie.

- No dobrze zaczynamy jutro – odparł na co przytaknęłam szczęśliwa. Wzięłam brudne talerze i schowałam je do zmywarki po czym Weszłam szybko do pokoju by móc przebrać się w wygodniejsze rzeczy.

- Tato, chciałam cię poinformować, iż wychodzę. Będę za niedługo – szybko cmoknęła go w policzek i za chwilę zakładając trampki wybiegłam na zewnątrz by udać się w moje ulubione miejsce. Szłam zatłoczonymi ulicami Jeju obserwując wszystkie budynki, sklepy i ludzi. Po dość długiej wędrówce przez miasto doszłam nad moje ulubione miejsce, które znajdowało się na klifie. Pode mną na dość sporej wysokości znajdowała się mało użytkowana plaża. Wszędzie było zielono oraz było tam mnóstwo kwiatów, które tak uwielbiałam.

Z oddali widziałam całe miasto oraz ten większy ląd, wszystko tutaj wydawało się nie starzeć. Jakby akurat to miejsce zatrzymało się w czasie i nie mogło się ruszyć by wieść życie dalej. Moją uwagę zwróciły białe kwiaty osadzone na skraju klifu. Nie chciałam do nich podchodzić gdyż to mogło grozić śmiercią a raczej nikt nie chciałby widzieć spadającej dziewczyny, która za chwilę umiera. Nie takie zakończenie życia sobie wyobrażam.

Raczej myślałam, nad śmiercią ze starości i z mężem, ale z tym może być ciężej. Z czasem słońce powoli zbliżało się ku ziemi, co niezmiernie mnie smuciło, gdyż związane było to z moim powrotem do domu. Czas na klifie leci mi nieubłaganie szybko, co wiąże się z tym, że przyjdę o dwunastej a zaraz jest szesnasta albo godzina późniejsza. Dlatego też udałam się spowrotem do domu. Słońce zaczęło już powoli zachodzić co zmusiło mnie do szybszego powrotu, by nie wracać po mroku. Coś czuję, że pomoc u taty w barze, wyjdzie mi na dobre. Może i będę roznosiła napoje i jakieś fastfoody ale bynajmniej będzie miał więcej rąk, by mu pomogły.

𝐁𝐫𝐞𝐚𝐭𝐡𝐞 | 𝐏𝐚𝐫𝐤 𝐉𝐢𝐦𝐢𝐧Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz