Spotkali się na parkingu, więc kontynuowali nieśpieszny marsz w stronę wejścia do komendy już wspólnie. Tosia od czasu do czasu spoglądała na służbowego partnera, który opowiadał jej zabawną historię sprzed kilku dni, jednak mimo wszystko przez większość tej krótkiej drogi spoglądała przed siebie, należycie wykorzystując podzielną uwagę do analizy sytuacji przed wejściem i słuchania Sebastiana jednocześnie.
Znaleźli się mniej więcej na wysokości schodów prowadzących już bezpośrednio do wnętrza budynku, gdy Tosia gruchnęła śmiechem po tym, jak jej partner spuentował całą historię jednym krótkim tekstem, który idealnie wręcz oddał cały komizm sytuacji, o jakiej opowiadał jeszcze chwilę temu.
— W sumie, to można się było po nich tego spodziewać. Lolek taki jest. — Wzruszyła ramionami po chwili, którą przeznaczyła względne uspokojenie się.
— Nawet komediant się śmiał — skwitował Sebastian, przez chwilę łapiąc wzrok Tosi i posyłając jej delikatny uśmiech.
Odwrócił po sekundzie wzrok tylko po to, by otworzyć jej drzwi i puścić partnerkę przodem. Skorzystała z tej oferty, więc jako pierwsza znalazła się w przyjemnie chłodnym wnętrzu Komendy Powiatowej Policji w Lubaczowie. Po chwili on również do niej dołączył i zgodnym krokiem ruszyli w stronę sali odpraw. Droga korytarzami nie była długa, jednak zdołali wyminąć w ciągu tej krótkiej wędrówki kilku znajomych policjantów, z którymi przywitali się przelotnym kiwnięciem głów, uzyskując podobną odpowiedź.
Na odprawie stawili się punktualnie razem z policjantami patrolu i, wdając się w luźną rozmowę na dość niezobowiązujące tematy, czekali wspólnie, aż w środku zawita także oficer kontrolny. Nie musieli długo na niego oczekiwać, bowiem starszy kolega po fachu zjawił się w sali odpraw bardzo szybko, równie szybko prowadząc także właściwą odprawę. Niecałe dziesięć minut później mogli się już rozejść do swoich obowiązków, toteż przy wyjściu z pomieszczenia rzucili w powietrze krótkie pożegnania, a potem każdy poszedł w swoją stronę. Tym właśnie sposobem Tosia i Sebastian trafili do naczelnika, który wezwał ich w czasie, gdy oboje zmierzali do pokoju.
Teraz stali więc we dwójkę, ramię w ramię przed przełożonym, z delikatną konsternacją oczekując tego, co dla nich tym razem przygotował. Gdy poprosił ich o zajęcie miejsc, bez wahania przysiedli przed jego biurkiem, nie spuszczając jednak bacznych spojrzeń z mężczyzny.
Dariusz Wolski tego dnia nie wydawał się jakoś szczególnie zły czy poirytowany, był raczej spokojny, na co wskazywał jego zwyczajowy wyraz twarzy niewyrażający kompletnie nic ponad chłodną obojętność, a wraz z nim spojrzenie, z którego również nie dało się za wiele wyczytać, bo i za wiele się w nim nie znajdowało. Nadkomisarz był kompletnie nieporuszony, co niewątpliwie działało policjantom na korzyść.
Gdy zyskali już nieco więcej pewności, że nic nie grozi im ze strony naczelnika, rozluźnili się i z pełnym spokojem mogli podejść do rozmowy z przełożonym. Nie wezwałby ich przecież, gdyby nie miał ku temu wyraźnego powodu.
— Miło was widzieć takich rześkich i jeszcze niezajechanych przez robotę — stwierdził nonszalancko i uśmiechnął się, biorąc w dłoń kubek z logo formacji, by pociągnąć z niego kilka łyków czarnej jak noc kawy. Widząc krzywe spojrzenia podwładnych, jedynie poszerzył uśmiech, doskonale bowiem zdawał sobie sprawę, że jego słowne przytyki mogły podziałać tej dwójce na nerwy. Bynajmniej nie zamierzał przestawać. — I pozwólcie, że na dzień dobry trochę popsuję wam humory — dodał powoli, bacznie obserwując ich reakcje.
— Czyli jednak... Pozory mylą — westchnął Sebastian.
— Jednak, jednak. — Darek parsknął pod nosem śmiechem. — Co to była za akcja przedwczoraj pod komendą z wami i dziennikarzami, co? — zapytał prosto z mostu.
CZYTASZ
Czerwone wino
Mystery / ThrillerTom piąty Serii Krwi. *** Zima kojarzy się Tosi z ciepłym kocem, dobrą książką, ciszą i długimi wieczorami. Po doświadczeniach, jakie serwował jej ubiegły rok, wchodzi w następny z nadzieją, że tym razem będzie lepiej. Nie może wiedzieć, że grubo si...