Rozdział 1

7 0 0
                                    

Siedziałam i przepisywałam swój list motywacyjny do nowej pracy, gdy zaczął wibrować mój telefon. Spojrzałam na telefon. To była Olivia moja przyjaciółka. Zignorowałam go. Musiałam się skupić, żeby w mailu zawrzeć swoje szczere chęci podjęcia nowej pracy. Chciałam odłożyć trochę pieniędzy by móc w kolejnym roku pójść na swoje wymarzone studia z fotografii. Nie chciałam tym obarczać mamy. I tak bardzo mnie wspierała w moim celu. Sama ciężko pracowała. Chciałam chociaż w ten sposób ją odciążyć. Jednak Olivia nie dawała za wygraną. Po chwili znowu telefon dał o sobie znać. Za trzecim razem już nie wytrzymałam.

-Utłukę Cię jak przez Twoje telefony nie przyjmą mnie do tej pracy!-zaczęłam nawet nie witając się z przyjaciółką.

-No nareszcie! Mi też miło Cię słyszeć! Zapraszam dziś Ciebie i Twoją mamę do nas na kolacjo-imprezę zrzędo.-odparła dziewczyna.

-A to niby z jakiej okazji? Urodziny już miałaś, ja będę miała dopiero za trzy miesiące...

-James dziś wraca!

-Czekaj James? Twój straszy brat?

-Nie kurde. A mam jakiegoś innego brata? Jeny powinnaś chyba być blondynką. Ktoś na górze spartaczył robotę, przysięgam.

-Ile lat temu go ostatnio widziałyśmy?- zapytałam naprawdę się nad tym zastanawiając.

-Miałyśmy po osiem lat jak się nie mylę. Nie mogę się doczekać. To jak będziecie?

-Poczekaj zapytam mamy i do Ciebie oddzwonię, okej?

-Jasne czekam.

Zeszłam do kuchni. Mama gotowała akurat sos do spaghetti. Wyglądała tak świetnie z włosami związanymi w wysoki kok i luźnej kwiecistej sukience. Moja mama to młoda i piękna kobieta, ponieważ miała dopiero trzydzieści dziewięć lat . Miała piękne ciemne włosy do łopatek, niebieskie oczy z wachlarzem ciemnych rzęs. Urodziła mnie, gdy miała dwadzieścia lat. Tak bardzo smuciło mnie to, że nie znalazła sobie nikogo po śmierci taty. Zginął na wojnie sześć lat temu. Myślałam, że jeszcze ułoży sobie życie. Jednak ona twierdziła, że to tata był jej jedyną miłością i nie zdoła już nikogo pokochać. Nie naciskałam na nią. Po śmierci taty było nam ciężko. Ale mama była twarda. Poza tym miałyśmy tylko siebie. Tak wiele jej zawdzięczam. Jest moim mentorem. Ciągle jej to powtarzam. Ja również miałam długie ciemne włosy do pleców. Figurę czyli miseczkę B i krągły tyłek, też odziedziczyłam po niej, lecz byłam o kilka centymetrów wyższa. A oczy... Miałam heterochromię. Jedną tęczówkę miałam jasną niebieską czyli po mamie, a drugą jasną zieloną po tacie. Śmiałam się, że w końcu jestem mieszanką pięknej, lecz niestety zbyt krótkiej miłości.

-Mmm.. ale świetnie pachnie. Słuchaj masz jakieś plany na dzisiaj?-zapytałam mamę podchodząc i próbując sosu.

-Nie ruszaj. W sumie nic nie zaplanowałam. A czemu pytasz?

-Olivii rodzice zaprosili nas na kolację do siebie. Brat Liv dziś przyjeżdża i organizują dla niego takie małe powitanie.

-Jejku James. Był taki młody jak wyjeżdżał. Oczywiście, że pójdziemy. A na którą?

-Coś około osiemnastej. Dzięki mamuś.- dałam jej całusa w policzek i wróciłam do swojego pokoju.

Wzięłam telefon i napisałam do Olivii.

Lari: Przyjdziemy o osiemnastej. Dzięki za zaproszenie. I błagam nie dzwoń do mnie bo muszę napisać tego maila. Buźka :*

Liv: Okej, okej. To do zobaczenia. Ubierz się hot! ^^ :*

Ona jest nie możliwa pomyślałam, ale mimo to wzrokiem pamięci przebiegłam całą swoją szafę. Wróciłam do pisania swojego maila do firmy. Ubiegałam się o stanowisko pomocnika fotografa. Pewna kobieta potrzebowała pomocy kogoś przy sesjach i innych wypadach na fotografowanie. To mogła być ogromna szansa dla mnie. Zwłaszcza, że mogłam potem wpisać swój staż pracy do dokumentów na rekrutację na studia. A dodatkowo będę wykonywać pracę swoich marzeń, brać za to pieniądze i jeszcze zdobędę doświadczenie. Przyjemne z pożytecznym. Gdy skończyłam było wpół do siedemnastej. Akurat mama skończyła robić obiad, więc razem zjadłyśmy. Ja zaczęłam zmywać, a mama poszła się szykować. Weszłam do pokoju i od razu zaczęłam przeglądać swoje ubrania. Stwierdziłam, że ubiorę się normalnie. Przecież tam będzie tylko rodzina Olivii. Wybrałam czarne spodnie, grafitową koszulową bluzkę z odkrytymi ramionami na ramiączka z szerokimi rękawami. Do tego warstwowy złoty łańcuszek z księżycem, kolczyki przekładane i pasek ze złotą klamrą. Wzięłam szybki prysznic wysuszyłam włosy. Założyłam przygotowane ubrania, rzęsy delikatnie pociągnęłam mascarą, usta błyszczykiem i byłam gotowa. Włosy pięknie mi się układały, więc zostawiłam je rozpuszczone. Zeszłam na dół i akurat mama również wyszła z swojej sypialni. Ubrała bordową sukienkę do kolan, do tego złoty łańcuszek od taty w kształcie serca z grawerem z kolczykami w komplecie i złote sandałki. Wyglądała oszałamiająco.

-No no wyglądasz bosko mamo.-powiedziałam z podziwem.

-W sumie też wyglądasz dobrze. Gotowa?

-Jak zawsze.

Punkt osiemnasta zaparkowałyśmy przed domem Olivii. Drzwi otworzyła nam mama Olivii pani Elizabeth.

-Witaj Amelia. Larissa, Olivia czeka na Ciebie w swoim pokoju. Chyba ciągle jeszcze zastanawia się w co się ubrać.

-Dzień dobry. Cała ona..

-Witaj Elizabeth. Co u was słychać?

Moja mama poszła do salonu z panią Elizabeth, gdzie byli dziadkowie Olivii, a ja poszłam do przyjaciółki.

-No może już się księżniczka wypindrzyła?- zapytałam wchodząc do pokoju.

Olivia wiązała swoje blond włosy w dwa warkocze bokserskie.

-No już kończę. Jest też twoja mama?

-Jasne, Amelia też się musi trochę rozruszać. Poza tym jak trochę pogawędzi z twoimi rodzicami to też jej dobrze zrobi.

-Super. Ładnie wyglądasz, ale chyba nie umiesz czytać ze zrozumienie. Napisałam, żebyś ubrała się hot.

-Nie idziemy na żadną imprezę, więc chyba nie jest to konieczne.

-No właśnie, że potem idziemy. James już dał mi znać bym ogarnęła wstępniaki do jakiegoś clubu.

-A czy on nie będzie zmęczony po podróży?

-Wyluzuj. Dlatego chciałam, żebyś ubrała się gorąco. Może kogoś wyrwiesz?-powiedziała podnosząc znacząco brwi.

-Weź przestań. Dobra, ja tam czuję się gorąca w tym w czym jestem.

-Niech Ci będzie. O samochód już podjechał, więc przyjechał mój braciszek.

Zaklaskała jak małe dziecko. Wzięła mnie za rękę i zeszłyśmy na dół. Pani Elizabeth i pan Tom otworzyli drzwi i wpuścili chłopaka.

To znaczy mężczyznę. Szczęka opadła mi do podłogi. W progu stał barczysty chłopak w czarnym podkoszulku z tatuażem na bicepsie, który ciągnął się aż pod rękaw. Piękny szeroki uśmiech, mocne rysy twarzy i lekko opadające ciemne blond włosy opadały na czoło. Byłam oszołomiona. Ten James wogóle nie przypominał chłopca, którego zapamiętałam. Widać, że ćwiczy ponieważ jak obejmował panią Elizabeth rękaw bluzki opiął się na jego bicepsie. Jasnymi niebieskimi oczami przejeżdżał po każdej zebranej tu osobie i pojedynczo witał. Podeszła do niego Olivia.

-Moja mała siostrzyczka już nie jest taka mała.

-James pamiętasz panią Amelię i jej córkę Larissę?-zapytał pan Tomy.

-Panią Amelię pamiętam jak zawsze. Nic się pani nie zmieniła.-powiedział szeroko się uśmiechając.-A Larissa?

Moja mama leciutko przysunęła mnie do przodu. Spojrzałam prosto w jego oczy. Był równie zszokowany jak ja. Czułam jak jego wzrok powoli się po mnie przesuwa. Natychmiast zrobiło mi się gorąco. Powiedz coś no powiedz coś idiotko.

-Cześć..-powiedziałam niepewnie.

-Hej Lari.-odparł chłopak, obdarzając mnie cudownym uśmiechem.

Chyba od tego momentu będę miała kłopoty pomyślałam.

ImperfectOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz