Rozdział 4

7 0 0
                                        

Jadłam śniadanie i przeglądałam swojego maila, gdy zobaczyłam że dostałam nową wiadomość. Leniwie przeżuwając musli otworzyłam list. Niemal wyplułam zawartość buzi z powrotem do miski. Zaczęłam krzyczeć.

-Lari! Co się dzieje?!- wpadła mama do mojego pokoju.

-Przyjęli mnie!

-Co?

-No do tej pracy mnie przyjęli!

-O matko Lari myślałam, że coś Ci się dzieje. Dziecko drogie nie strasz mnie. Ale jestem bardzo dumna. Super cieszę się skarbie - przytuliła mnie mama.

-Dzięki. Poinformuję Olivię.

Lari: Dostałam tę robotę!!!!

Liv: Zajebiście! Idziemy to dziś świętować? Musimy!

Lari: No pewnie, że tak. Pójdziemy na jakąś imprezę?

Liv: Extra. Akurat chyba dziś otwierają nowy bar. Z chęcią bym go odwiedziła.

Lari: Jasne. Nie widzę w tym żadnych przeszkód.

Liv: To co? 19 na rogu ulicy Strawberry?

Lari: Dokładnie. To do później :*

Liv: Pa pa :*

Miałam jeszcze mnóstwo czasu by przygotować się na wyjście z przyjaciółką. Tak bardzo chciałam dostać tę pracę. Stwieerdziłam, że mogę poświęcić trochę czasu na porządki domowe. Mama niedawno poszła do pracy, więc chciałam ją w ten sposób odciążyć. Nasz dom był jednopiętrowy. Na dole był salon, a obok znajdował się mały korytarz z przejściem do kuchni, owego salonu, małej jadalni i łazienki. Wszystkie pomieszczenia były w jasnych beżach lub białe. Na górze była umieszczona jeszcze jedna łazienka, mamy sypialnia,pokój gościny i moja sypialnia. Dużo rzeczy zmieniłyśmy po odejściu taty. Zwłaszcza kolory ścian. Mama potrzebowała tych zmian, ale nie chciała opuszczać tego domu. Rozumiem ją. Ja również nie chciałam, że względu na ilość wspomnień. Mój pokój teraz był w jasnym wrzosowym kolorze, a mamy sypialnia była cytrynowa. Musiałyśmy się trochę napracować, ale cały efekt był tego warty. Po czterech godzinach sprzątania byłam usytysakcjonowan, ale również zmęczona. Było wpół do czternastej. Nastawiłam sobie budzik na szesnastą. Chciałam jeszcze przed wyjściem się wykąpać. Położyłam się jeszcze na drzemkę. Obudził mnie dźwięk z telefonu. Miałam wrażenie, że nawet nie zdążyłam dobrze zasnąć. Podeszłam do swojej szafy. Nie miałam kompletnie koncepcji jak się ubrać.

Lari: W co się ubierasz mała? Pomocyyyy

Liv: Ty to zawsze masz z tym problem. Ubierz się jakoś hot. Ja zakładam czarną mini i do tego hiszpankę z wiązaniem na piersiach.

Lari: O kurde wysoko stawiasz poprzeczkę...

Liv: Jak zawsze złotko :* buźka do później

W końcu postanowiłam założyć moją czarną sukienkę do połowy uda z wiązaniem na plecach i cieniutkich ramiączkach z rozcięciem na nodze. Wylądałam w niej ponętnie, ale nie wulgarnie. Zadowolona ze swojego wyboru poszłam wziąć prysznic. Gdy już skończyłam suszyć włosy przyszedł czas na makijaż. Nigdy nie byłam ekspertem w tej dziedzinie, więc jedynie nałożyłam krem BB, przypudrowałam strefę T, wytuszowałam rzęsy. Na koniec musnęłam usta błyszczykiem. Spojrzałam na zegarek. Miałam piętnaście minut, czyli tyle bym mogła na spokojnie dotrzeć do umówionego miejsca. Wzięłam torebkę oraz pieniądze i ruszyłam w drogę. Słońce powoli chowało się za horyzontem, mimo to było przyjemnie ciepło. Ciągle myślałam o nowej pracy. Moje pierwsze spotkanie miało odbyć się w poniedziałek. Tam miałam dowiedzieć się z kim będę pracować. Próowałam na razie o tym nie myśleć, ponieważ im więcej czasu poświęcałam na owych rozmyślaniach tym bardziej oblatywał mnie strach przed nowym. Po kilku minutach byłam już na miejscu. Olivia również też już była na miejscu.

-Jak tam przyszła fotografko?

-Wspaniale. Daleko jest ten bar?

-Nie, raptem dziesięć minut stąd.

-Skąd wiesz o tym nowym barze?

-James mi powiedział.

-Ou..

-On teź dziś tam będzie. Z tego co mi mówił to jakiś kolega obchodzi kawalerskie i właśnie tam mają się wybrać.

-Kawalerskie w barze?- zapytałam szczerze zdziwiona.

-No co zrobisz. Są gusta i guściki. Wiesz już z kim będziesz pracować?

-Nie. Wszystkiego dowiem się w poniedziałek.

-Denerwujesz się trochę?

-Trochę? Denerwuje się jak cholera. Wiesz to w końcu będzie moja pierwsza poważna praca po zakończeniu szkoły. Zwłaszcza, że to doświadczenie chcę wpisać w dokumenty rekrutacyjne na studia. Więc tak. Denerwuję się.

-A ja myślę, że nie masz czego się bać. Z kimkolwiek byś nie była, zawsze się dogadasz. Jesteś mądra, ładna i błyskotliwa. Masz poczucie humoru i niesamowity gust. Takie jest moje zdanie na ten temat.

-Dzięki. Ty zawsze umiesz podnieść mnie na duchu.

-Nie ma za co. Od tego są przyjaciele. A teraz proszę Cię rusz swój tyłek, bo nam najlepsze miejsca zajmą.

-Oczywiście pani kierownik.

Po kilku minutach byłyśmy na miejscu. Bar miał cudownie duży ogród. Wszędzie było dużo drzewek na których były powieszone łańcuszki z lampkami. Stoliki były czarne tak samo krzesła, które miały kremowe obicia. Nad każdym tolikiem rozłożony był kremowy parasol. Cały ogród wysypany był drobnymi kamykami. Wylądało to super. Czerń przełamaną dużą ilością zieleni. Gdy weszłyśmy do wnętrza baru nie dało się ukryć zaskoczenia. Podłoga była wykonana z jasnego drewna. Ściany były pomalowne ciemną matową farbą z beżowymi refleksami. Tutaj były te same kolory stolików i krzeseł co w ogrodzie. Boks baru był ciemny z jasnym blatem. Spod brzegu wylewało się żółte świało. Na suficie były umieszczone te same lampy co w ogrodzie. Wszystko niesamowicie ze sobą współgrało.

-Nieźle to wygląda, co?- zapytała Olivia.

-Zgadzam się. Robi wrażenie. Bierzemy stolik na dworze co?

-Pewnie. Jest mega pogoda. Poza tym ogródek jest klimatyczny.

-Ekstra. Wezmę nam kartę i idziemy do stolika.

W barze znajdowało się już sporo osób. Na szczęście nie dostrzegłam Jamesa. Wybrałyśmy sobie ustronny stolik pod cudownie pachnącą jabłonią. Każdy stolik miał zachowaną prywatność poprzez ciemne drewniane ścianki. Było to naprawdę bardzo dobrze przemyślane. Z głośników leciała jakaś piosenka, ale w tym momencie się w nią niewsłuchiwałam. Cieszyłam się miłym towarzystwem. Nagle dostałam SMS-a.

Luke: Ślicznie wyglądasz...

ImperfectOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz