Rozdział 2

3 0 0
                                    

James: I co załatwiłaś wejściówki?

Siostra: Jasne. Ja bym nie załatwiła? :) 

James: Extra :P

Schowałem telefon do kieszeni jeansów. Nie mogłem się doczekać, aż zobaczę rodziców. Dawno mnie nie było w domu, ale codziennie z nimi korespondowałem i co kilka dni rozmawialiśmy przez kamerkę. Mimo wszystko tęskniłem. Poza tym byłem starszym bratem i moim obowiązkiem było odstraszać potencjalnych partnerów mojej siostry. Przynajmniej teraz będę mógł to robić. Mama wspominała, że wpadnie również pani Amelia. Jako młody chłopak razem z kolegami podkochiwaliśmy się w pani Wothson. Jednak teraz wiem, że straciła męża na misji i została jej tylko córka. Mała Larissa, były z moją siostrą jak papużki nierozłączki. Po godzinie taksówkarz parkował już pod domem. Na szczęście nic się nie zmienił. Jedynie mama zmieniła ogród ,ale to cała ona. 

-Cześć tato, cześć mamo. Jak dobrze was widzieć.- powiedziałem i przytuliłem się do rodziców.

-Synu jak wyrosłeś. Mam nadzieję, że moja siostra dobrze o ciebie dbała.-powiedział tata klepiąc mnie po plecach.

-Jak widać.-odparłem z uśmiechem.

Ciocia Aby dbała o mnie jak o własnego syna. Gotowała wspaniale, pomogła znaleźć mi pracę. Dziewczynę również próbowała, ale bezskutecznie. Wolałem się trochę zabawić.

-James, witaj w domu kochanie.-powiedziała babcia.

Przytuliłem ją delikatnie by nie zgnieść mojej staruszki. Dziadek uścisnął mi dłoń i szczerze się uśmiechnął.

Naprzeciw mnie stała moja siostra. Była tak podobna do mamy. Na pewno faceci ustawiali się do niej w kolejce. Ileż ja będę miał teraz roboty...

-James pamiętasz panią Amelię i jej córkę Larissę?- zapytała mama wskazując na kobietę.

Dalej wyglądała dobrze, była jeszcze młoda jednak widać było również po niej utratę ukochanej  osoby i ogrom obowiązków jakie na  nią teraz spadły.

-Panią Amelię pamiętam jak zawsze. Nic się pani nie zmieniła. A Larissa? 

Pani Amelia odsunęła się ukazując swoją córkę. Czy to możliwe żeby to była ona? Ciemne włosy opadały kaskadą na jej odsłonięte ramiona. Anioł. Idealne proporcje. Spojrzałem w jej oczy. Nie zapamiętałem ,by miała dwukolorowe tęczówki. Zdecydowanie czas w jej wypadku wykonał kawał dobrej roboty. W ogóle nie przypominała tej małej roztrzepanej dziewczynki. 

-Cześć- usłyszałem z jej ust. 

Usta. Piękne. Pełne. Różowe. Prosiły by je całować.

-Hej Lari.-powiedziałem starając się uśmiechnąć najlepiej jak potrafiłem.

Idioto przestań się ślinić.

-Chodźmy zjeść. Na pewno jesteś głodny James.-powiedziała mama zapraszając wszystkich do jadalni.

Mama z jedzeniem jak zwykle przeszła samą siebie. Wyborny pieczony kurczak z nadzieniem ze śliwek był obłędny. Wszyscy się śmiali i żartowali. Tak bardzo mi ich wszystkich brakowało. I nie mogłem oderwać wzroku od Larissy. Była olśniewająca. Śmiała się z moją siostrą. Żartowała z moim ojcem. Od czasu do czasu przyłapywałem ją na tym, że na mnie patrzy ale zaraz szybko odwracała wzrok. 

-Dobra. Chciałbym z dziewczynami iść trochę potańczyć. Zaopiekuję się nimi ,więc nie musicie się martwić. Odwiozę Lari prosto pod dom.-powiedziałem patrząc na panią Amelię.

-Jasne. Nie widzę przeciwskazań.-odparła jej mama.

-Dobrze. Nie będę zamykała drzwi.- powiedziała mama.

-To co zbieramy się? Tato mogę auto?

-Oczywiście James. Klucz wisi przy drzwiach.

-Dzięki. I dziękuję mamo za obiad. Wszystko co przygotowałaś było przepyszne.-ucałowałem rodzicielkę w policzek. 

-Dziękuję synku. Bawcie się dobrze i proszę opiekuj się dziewczynkami.

-Mamo jestem już duża.

-No ale jeszcze nie na tyle mądra...-pogroziła palcem mama.

-Oj chyba mnie coś ominęło.-powiedziałem śmiejąc się do siostry.

-Opowiem Ci jak będziemy jechać a teraz chodźmy bo nam wszystkie lokale zamkną.-powiedziała Olivia ciągnąc mnie i Lari za ręce.



ImperfectOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz