Wnioski i przemyślenia || RanPoe

626 53 11
                                    

Gdy Ranpo zastanawiał się, czy jest coś słodszego od jego ulubionych przekąsek, a Poe zmagał się z kolejną powieścią.


           – Idealna książka dla Ranpo – wymamrotał do siebie Edgar. – Napisałem tyle książek, ale czy kiedykolwiek któraś z nich była idealna? Ranpo rzeczywiście je lubił, czy tylko chciał się wykazać? – Całe mnóstwo pytań w tamtym momencie przelatywało przez jego głowę.

           Poe miał przed sobą pustą kartkę, nad której zapełnieniem myślał dobre kilka godzin. Zawsze spędzał mnóstwo czasu nad siedzeniem i pisaniem, ale poczuł, że był teraz w zupełnej kropce. Bezczynność przyprawiała go o ból głowy i jedynie ciche tuptanie szopa gdzieś w pokoju sprawiało, że nie całkowicie stracił rozumu.

          Mężczyzna przez utknięcie w zamyśleniu niemal nie podskoczył, gdy przed jego oczyma ukazała się puszka zimnej kawy. Podnosząc wzrok rozpoznał dokładnie sylwetkę osoby, o której cały ten czas myślał.

           – Cały czas piszesz? – Odezwał się zdziwiony głos Edogawy. Chciał przyjrzeć się kratce znajdującej się przed Edgarem, ale zwinne dłonie mężczyzny utrudniły mu tu, zabierając mu ją sprzed nosa. – Nawet nie zauważyłeś kiedy wszedłem. Zrób sobie przerwę.

           Rzeczywiście odpuścił i odłożył papier drugą stroną, tak, jakby naprawdę coś na nim było. Nie chciał zawieść Ranpo. Bardzo lubił uwagę, jaką mężczyzna cały czas mu dawał i chciał jej więcej. Czuł nawet przez chwilę, jakby był to odnaleziony przez niego kiedyś dawno temu sens jego całego życia – pisanie dla kogoś tak cudownego.

           Mężczyźni tak często widywali się w swoich domach, że zdecydowali się dorobić nawet zapasowe klucze i właśnie tak detektyw niespodziewanie znalazł się w jego mieszkaniu. Niektórzy z agencji uważali, że Ranpo postępuje lekkomyślnie, ale nie chcieli nic na ten temat mówić, bo pewnie i tak by się mylili. Zawsze zastanawiało ich to, co dzieje się w głowie tak niebywałego i jednocześnie infantylnego człowieka.

           "Prawdziwa zagadka" – raz tak określił go Kuninida, gdy oczy jego i Atsushiego były zwrócone na entuzjastycznie rozmawiających o czymś Edogawie i Edgarze. Byli jeszcze bardziej zdziwieni, gdy Ranpo dzielił się z nim swoimi przekąskami. Przez głowę Dazaia przemknęła nawet zazdrość, ponieważ sam by w tamtej chwili zjadł coś smacznego.

           – Chyba lubisz tę kawę – dodał Ranpo, pokazując mu torbę z zakupami. – Była na przecenie. Kupiłem też kwaśne żelki!

           Edgar patrząc na jego uśmiech czuł niebywały spokój i radość, czego brakowało mu przez cały dzień. Zamknięty w pokoju z wpół działającym żyrandolem, na niewygodnym krześle, które musi już wymienić i przy tym samym nudnym biurku, przy którym siedzi zawsze, wprawiało go niemal w stan apatii. Czuł się, jakby ten stojący przed nim mężczyzna rozjaśnił jego dzień. Zastanawiał się nawet, czy w ogóle może go tak widzieć. Chyba już dawno przestał określać go jako zwykłego rywala.

           Cichy dźwięk otwierania puszki i przyłożenia mu jej do ust wybudził go z chwilowego letargu.

           – Dziękuję – wymruczał Edgar pod nosem i wziął od niego napój do rąk.

           – Jak ci idzie pisanie? – Zapytał, siadając na biurku. Było takiej wielkości, że nie miał problemu dołożyć na nie torby obok siebie.

           Ranpo cały czas szeleścił, próbując otworzyć paczkę żelek. Edgarowi zaczęło to przeszkadzać w myśleniu nad odpowiedzią i postanowił zabrać mu ją z rąk, samemu ją odpakowywując, a następnie oddając w ciszy. Zajęło mu chwilę zebranie się do powiedzenia czegokolwiek.

Bungou Stray Dogs one-shotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz