Łaknienie || DazAku

144 11 4
                                    

Hanahaki AU

List Akutagawy.


08.07.2012

     Gdy na niego patrzę, to wszystko nagle zanika w oddali - każdy mebel za jego plecami, każda chmura na niebie, budowla, zwierzę czy roślina. Tak się stało, że ten jeden mężczyzna jest moim całym światem i nie ma niczego poza nim. Zrobiłbym wszystko, żeby go mieć, tak tylko dla siebie; żeby móc usłyszeć jego chwalący mnie głos, śmiejący się lub gratulujący mi. Pragnę go zobaczyć. Pragnę, niebywale mocno, aby mnie pokochał, i żebym ja też stał się jego całym światem, i żeby nigdy o mnie nie zapomniał. Ten szalenie galopujący świat chce mi go odebrać, sprawiając, że on mnie nie dostrzega w tym bezkresnym tłumie ludzi. Czy jakakolwiek modlitwa mogłaby mnie uratować? Czy dałaby mi nadzieję? Czy podarowałaby mi miłość z nastoletnich marzeń?

     Cudownym byłoby, gdyby stał teraz obok mnie, gdy piszę ten list, bo tak naprawdę wolałbym mu recytować każde słowo - powoli, z uczuciem, aby mógł zrozumieć jego treść dokładnie i przeanalizować każdą sylabę. Chciałbym, żeby on także podziwiał mój głos. Wszystkie stawiane litery są wybierane przeze mnie starannie. Nie chciałbym zmarnować takiej szansy, jak napisanie mojego ostatniego listu. Oczywiście, jeżeli go czytasz, to znaczy, że już mnie nie ma. Zamiast mnie są kwiaty, które wypełniły moje wnętrze, pożerając mnie tak samo ochoczo, jak silne było moje uczucie do niego. Łapczywie i tragicznie. Z rozpaczą nie mogę odłożyć pióra. Nie mogę przestać pisać o mojej miłości. To brudne.

     Moje płuca pieką, a ja cierpię. Bezgraniczny ból za cenę uczucia, którym go obdarzyłem. Tak bardzo tęsknię, że chyba sam odbiorę sobie życie. Kto by się przejął? Nie on. Nie Dazai. Nigdy, nigdy i nigdy. Jestem sam na tym polu i nie otrzymam pomocy za żadne skarby tego świata, a tym bardziej jego czułości. Chciałbym móc się z nim przywitać, aby chociaż poczuć dotyk jego dłoni, jego linie papilarne, jego szorstką skórę. Może po prostu pożera mnie chciwość poety i marzyciela. Zgaduję, że po prostu jestem głupcem.

     Mój kaszel staje się nie do wytrzymania, a z każdym tym kaszlnięciem widzę coraz to więcej płatków przepięknych kwiatów, których nie potrafię zidentyfikować przez łzy w moich oczach. Niektóre mają na sobie moją krew. Po przetarciu oczu potrafię dostrzec pomiędzy ich stertą leżącą na ziemi żółte tulipany. Widzę też płatki czerwone, fioletowe i białe. Wszystkie są cudowne i żaden z nich nie jest taki sam - dokładnie, jak moje uczucia, gdy na niego patrzę. Tak niejednoznaczne i... Intymne. Czasami nieobecne i skąpe. Zachłanne.

     Jak on się czuje? Jest zdrowy? Nie zakochał się w nikim? Może to ty jesteś jego obiektem westchnieniem. Może to ciebie pragnie i nie chcesz mi tego powiedzieć, aby nie zrobić mi przykrości. Nikt nigdy nie chce wyznać prawdy. Każdy trzyma wszystko dla siebie, a potem tylko pozostaje dla niego upokorzenie i tortury, które sam sobie zadaje. I tak z każdym spojrzeniem, z każdym krokiem, z każdym oddechem. Duszę się tym powietrzem. Nigdy nie paliłem. Z nim bym to zrobił.

     Proszę, gdy przeczytasz ten list, spójrz się na niego. Zobacz jego uśmiech, a ja obiecuję, że oczami twojej duszy sam też go ujrzę i podniosę kąciki twoich ust, bo tak silna jest moja miłość do niego. Do tego szalonego i smutnego mężczyzny, który zawsze robi wszystko po swojemu, a ja mogę tylko patrzeć. Każdy patrzy i każdy go kocha, ale nie każdy kocha tak jak ja. On jest dla mnie specjalny i nikt tego nie zrozumie. Łaknę atencji, którą bym od niego dostał, gdyby tylko otworzył swoje usta w mojej obecności. Chciałbym być z nim sam na sam, dać mu bukiet róż i zapłacić za każdą jego zachciankę. Skoczyłbym z nim, gdyby tylko mnie o to poprosił.

     Proszę, poproś go o chociaż jeden kwiatek na moim grobie, jedno przetarcie szmatką po granitowej płycie i jedno spojrzenie, tak obfite, że nie cierpiałbym jeszcze po śmierci. Wiem, że proszę o za dużo; że nie powinien w ogóle prosić, ale moja łapczywość bierze nade mną górę, a ja pragnę i pragnę, i to jedyne, co potrafię. Moje myśli się ze sobą kłócą i odbierają mi wszelkie chęci; dobijają mnie, jakbym się o to prosił od dawna, a ja bardzo chciałbym żyć. Dla niego. Tylko dla jego spojrzeń, tylko dla jego łez, jego delikatnej skóry i tylko dla jego głosu. Nawet, jakby to było dla mnie zbyt brutalne, to ja i tak tego chcę, bo jestem głodnym człowiekiem, który nie potrafi sam siebie nakarmić. Moje pożywienie mnie odpycha i broni się, a ja nie umiem go upolować. Jestem największym głupcem w Jokohamie, a może i nawet w całej Japonii.

     Moja siostra dzisiaj płakała. Proszę, przeproś ją za mnie. Ja sam nie umiem spojrzeć jej w oczy, bo wiem, że nie wybaczyłaby mi. To ona, jako moja ostatnia osoba z rodziny, powinna być przeze mnie tak kochana, a ja patrzę jedynie na mężczyznę z obcego domu, który oczarował mnie swoim blaskiem i skuł łańcuchem, o którym sam nie ma pojęcia. Należę do niego i nie wiem już nawet, czy sam tak wybrałem, czy to los zmusił mnie, aby kochać, kochać i kochać; kochać ponad moje życie i bliskich. Niewyobrażalny wstyd mnie przepełnia, i coraz bardziej skłaniam się do tego, że to on pożera moje płuca, materializując się jako kwiecie, na które nie zasługuję. To chyba jakieś moje najskrytsze pragnienia, do których nie chcę się przyznać. Gdybym tylko mógł dotknąć jego włosów.

     Nie chcę o nim zapominać. Pomimo możliwości pozbycia się choroby, wiem, że i tak za każdym kolejnym razem, gdy zobaczyłbym go przechadzającego się ulicą, zakochałbym się. W każdym życiu i po nieważne jakim traktowaniu, kwiaty znowu pojawiłyby się, i odebrałyby mi dech w piersiach. Czyż to nie jest niebywałe? Czy to nie przeznaczenie? Czy odbiera mi zmysły od uczucia, którego nigdy nie dostanę od mojej ukochanej osoby? Tak bardzo mocno kocham i nie chcę przestać, że nie wiem już, czego tak naprawdę od niego chcę. Jestem niegodny jego miłości. Niegodny jego ciała, twarzy i głosu. Niegodny spojrzenia i dotyku. Niegodny bycia kochanym i szanowanym przez niego. To koniec, a ja nie potrafię się z nim pogodzić. Tak obrzydliwie chcę i nie chcę. Wybacz za me odpychające słowa.

     Atsushi, proszę, nie mów nikomu o tym liście. Niech wszystko zostanie uznane za samobójstwo. Można powiedzieć, że sobie tej śmierci naprawdę zażyczyłem. To moja ostatnia wola. Czuję, jak z każdym oddechem zaczyna brakować mi powietrza.

     Opiekuj się nim.

     Ryūnosuke Akutagawa.

Bungou Stray Dogs one-shotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz