To, co się między nimi działo, było nowe i jednocześnie bardzo naturalne. Tsukishimie z łatwością przychodził delikatny uśmiech, gdy ich spojrzenia krzyżowały się niespodziewanie. Yamaguchi nie myślał zbyt wiele podczas opierania głowy na jego ramieniu. Rzadziej przytrafiały im się pocałunki. Musieli być wtedy tylko we dwoje i czekać na moment aż ogarnie ich ta szczególna atmosfera, sprawiająca, że ich ciała same lgnęły do siebie, a chętne usta znajdowały się same wśród ciepłych oddechów i przymkniętych błogo powiek.
Jednak zwykle lubili po prostu usiąść obok siebie i rozmawiać lub oglądać film, lub jeść po kryjomu słodycze, lub nawet zdarzyło się, że Tadashi namawiał Keia do czesania jego włosów i było to prawdopodobnie jedno z jego ulubionych zajęć. Palce siedzącego za nim mężczyzny czesały płynnie jego rzadkie włosy, splatały je ostrożnie, co łaskotało go za każdym razem i wywoływało ten przyjemny rodzaj dreszczy, biegnących wzdłuż kręgosłupa.
- Nie trzęś się tak, Yamaguchi – mruknął marudnie Tsukishima po tym, jak przez niespodziewany ruch szatyna, trzymany kosmyk włosów wymsknął mu się spomiędzy zwinnych palców.
- Wybacz, Tsukki, ale łaskocze – odparł, znów otrząsając się z osobliwego uczucia.
Tsukishima nachylił się do przodu, by usta znalazły się tuż przy uchu czesanego i wypowiedział niegłośno i trochę chrypliwie:
- Tadashi...
Tadashi podskoczył w miejscu z cichym okrzykiem, odwrócił się do blondyna i zmierzył zdumionym wzrokiem jego zadowoloną z siebie minę.
- No co? – rzucił Tsukishima psotnym tonem, zagryzając dolną wargę.
- Niespodziewane mówienie mi po imieniu niesie za sobą konsekwencje – oznajmił, a na jego wargach także zakwitł flirciarski uśmieszek.
- Jakie? – nachylił się nad nim jeszcze bardziej, zmuszając Yamaguchiego do położenia się na materacu. – Czekam na demonstrację, wiesz?
Yamaguchi chciał się jeszcze z nim trochę podroczyć, ale gdy patrzał w te błyszczące złote oczy i na niecierpliwie marszczące się brwi, nie potrafił już dłużej się powstrzymywać i po prostu złapał twarz mężczyzny w obie dłonie, żeby złączyć ich usta.
Nie spieszyli się. Byli sami w cichej kwaterze na środku białego, mroźnego pustkowia za oceanem. Nie pamiętali już o swoich dawnych troskach lub problemach, nie pamiętali już nawet, gdzie są, bo pozostały tylko rozgrzane dłonie schodzące w dół pleców, przyspieszone oddechy i mocno bijące serca, aż w końcu nie było między nimi żadnego odstępu, jakby zlali się w jedno.
Wtedy już na pewno wiedzieli, że są w sobie zakochani.
--
Raz zdarzyło się, że Eguchi nakryła ich na wymienianiu pocałunków w którymś z zacienionych kątów samolotu. Spojrzeli się na nią nieco zdezorientowani, a ona zamrugała kilka razy, uśmiechnęła się dziwnie i odbiegła. Jeszcze tego samego dnia na Tsukishimę napadła Kihara, akurat gdy mężczyzna pochłonięty został czynnością zaparzania malinowej herbaty.
- Ty stary draniu! – zaczepiła go, wyraźnie z jakiegoś powodu ucieszona. Odwrócił się do niej z umęczonym wyrazem twarzy i spojrzał na jej iskrzące oczy, wiedząc już doskonale, z czego ta kobieta była tak zadowolona.
- To nic takiego – odparł skromnie, poprawiając okulary i wyminął ją, by skierować się do wyjścia z pomieszczenia.
- Kiedy to było? Czemu nic nie powiedziałeś?
- Ty też nie zdajesz mi codziennych relacji z twojego życia miłosnego – uciął.
Milczeli obaj przez moment, zerkając na siebie badawczo.
CZYTASZ
Kruchość Lodu | TsukiYama
FanfictionNa Antarktyce jest stacja badawcza, a w niej zaciszny kąt w ciasnym pokoiku czekający z utęsknieniem na dwóch mężczyzn, mających długo potem ułożyć się w nim razem i zdać sobie sprawę, że we dwójkę jest lepiej niż samemu. Ich znajomość jednak zaczy...