- ... żywią się rybami albo skorupiakami. W każdym sezonie lęgowym podróżują do miejsc gniazdowania, a co roku zmieniają pary, chociaż zdarza się, że w drugim i trzecim roku tworzą te same. W drugim roku chyba piętnaście procent, a w trzecim pięć procent pingwinów cesarskich tak robi. Jest też duża konkurencja wśród samców, bo jest ich znacznie mniej niż samic – Yamaguchi tak bardzo wciągnął się w opowiadanie o pingwinach, że zapomniał o bożym świecie i dopiero teraz zwrócił się ku Tsukishimie i zdał sobie sprawę, że go zanudza – przepraszam, pewnie cię to nie interesuje – powiedział słabo, wpatrując się znowu zakłopotany w wysokie, ciepłe buty, kroczące po lodzie przed siebie. Ponad kwadrans prowadził wywód o pingwinach cesarskich, a jego towarzysz nie odezwał się ani słowem.
- Możesz mówić. Lubię słuchać twojego głosu – usłyszał odpowiedź i uniósł gwałtownie oczy na zgarbionego Tsukishimę, idącego sztywno obok niego. – To znaczy... Nie przeszkadza mi to – poprawił się, przykładając dłoń to twarzy i pocierając materiałem rękawiczki czoło. – Chociaż nie bardzo cokolwiek pamiętam z tego, co mówiłeś – przyznał, próbując zatuszować wstydliwe wyznanie.
Co go w ogóle natchnęło do takich żenujących słów? Brzmiał jak zakochany młodzik, doprawdy. Przyznawał już, że polubił towarzystwo Tadashiego, ale nie powinien za bardzo się przywiązywać, ani w ogóle czegokolwiek sobie wyobrażać.
- Zawsze milczysz – rzekł Yamaguchi zamyślony.
- Nie mam nic do powiedzenia – odparł.
- Bzdura. Każdy chce coś powiedzieć. Tylko nie każdy ma odwagę.
- Jakież to wzruszające – przewrócił oczami i milczeli obaj przez moment – Nawet gdybym miał coś do powiedzenia, raczej nikomu nie chciałoby się słuchać. – dodał sucho.
- Ja cię zawsze wysłucham – obiecał cicho.
Nie otrzymał na to odpowiedzi, chociaż pewien był, że Kei to usłyszał. Trudno. Może jeszcze kiedyś usłyszy z ust tego mężczyzny coś szczerego, na razie musiał się zadowolić głuchą ciszą i spędzonymi wspólnie godzinami na niezobowiązujących rozmowach i wymienianych uwagach na trywialne tematy.
--
Okuda Kaori i Takeo mieli dziś rocznicę ślubu. Zazwyczaj gryźli się o głupoty i zwalali na siebie wzajemnie winę, ale tym razem postanowili zrobić coś wspólnie i wyprawić małą imprezę z okazji rocznicy. Jadalnię ozdobili żurawiami z origami, zawieszonymi teraz na nitkach przy suficie. Hirata przywiózł tu ze sobą stojącą, niewielką, dyskotekową kulę na baterie, więc użyczył jej małżeństwu, a Kihara zaciągnęła Tsukishimę do pieczenia ciasta, bo z jakiejś przyczyny wszyscy na stacji uparli się, że powinna uczyć go gotować. Fukanaka ćwiczyła już swój popisowy taniec, ale potrzebowała do tego partnera, na co Yamaguchi nadawał się wyśmienicie. Była jeszcze Ibuka - starsza, pomocna kobieta, uwielbiająca udzielać reprymend. Uznała, że świetnie nadaje się na kierownika tej imprezy. W rezultacie jedyne, czym się zajmowała, to pilnowanie Tatsuyi i Hiraty, którzy urządzili zawody na trafianie papierowych żurawi kuleczkami wydmuchiwanymi z małych ruloników. Hirata wygrywał, swoją drogą.
A potem były tańce, jedzenie ciasta na czas i śpiewanie szant przez dwójkę bardzo fałszujących przyjaciół. Kula dyskotekowa kręciła się wokół i błyskała kolorowymi, tandetnymi światłami.
- Nie lubisz tańczyć? – Eguchi oparła się o ścianę tuż obok zamyślonego Tsukishimy.
- Ta – potwierdził, po czym wziął łyka soku porzeczkowego. – Kihara się na ciebie gapi – powiadomił ją obojętnym głosem.
- A ja na nią – odpowiedziała mu – Ale co niby mam z tym zrobić? – Wzruszyła ramionami i wlepiła uparcie wzrok w swoje buty.
- Zagadać? – zaproponował.
CZYTASZ
Kruchość Lodu | TsukiYama
FanfictionNa Antarktyce jest stacja badawcza, a w niej zaciszny kąt w ciasnym pokoiku czekający z utęsknieniem na dwóch mężczyzn, mających długo potem ułożyć się w nim razem i zdać sobie sprawę, że we dwójkę jest lepiej niż samemu. Ich znajomość jednak zaczy...