Wiosna, rok 407. 7 lat po wydarzeniach w siedzibie rodowej Kellerów.
Runiczne mury siedziby rodowej otaczały młodą szlachciankę każdego dnia. Odkąd ciotka Anastazja padła ofiarą umarlaka, serce Emilii spowijał strach. Eliza postanowiła odciąć swą córkę od świata i zapewnić jej długie życie w luksusach, lecz podejście matki tylko psuło ją od środka. Dookoła porozstawiane były straże mające zapewnić dodatkową ochronę przed intruzami. Osamotniona i wiecznie obserwowana, Emilia zabłądziła, a wszelki wewnętrzny ból chowała za bezkresną ciszą.
Rzadko zdarzało jej się rozmawiać z matką na tematy inne niż jej plan na życie. Decyzje córki okazały się nic nie warte, gdyż jej żywot był tylko teatrem, w którym scenariusz pisała Eliza. Wiecznie zapracowana wdowa unikała tematu zaginionego ojca, a oprócz komplementów dotyczących jej urody i przypominania o planie, Emilia nie słyszała od niej kompletnie nic. Kiedyś jeszcze był przy niej wuj Arnan, który jako jedyny potrafił dogadać się z dziewczynką. Jednak wojna położyła na nim swe szpony i on także zmuszony był ruszyć na front. Od tamtej pory porozumiewali się listownie, lecz nie było to w stanie zastąpić rozmowy w cztery oczy. Porwane relacje z rodziną zbliżyły ją trochę do starzejącego się Errola, który również uchodził za samotnika. Spotykała go w ogrodzie chronionym przezroczystą magiczną kopułą, przez którą ludzie przebywający tam czuli się jak we wnętrzu szklanej kuli. Errol zawsze witał Emilię pogodnym uśmiechem i herbatką, a ich rozmowy zazwyczaj dotyczyły przyziemnych tematów. Jednak gdy nikt nie obserwował starego sługi, mężczyzna opowiadał Emilii o świecie poza murami. Im więcej się dowiadywała, tym bardziej zżerała ją ciekawość. Mężczyzna tylko śmiał się mówiąc „uważaj, bo cię kto inny zeżre". Było to okrutne z jego strony, gdyż wspomnienia Umarlaka pożerającego Anastazję jak na złość nie chciały jej opuścić. Przysięga powrotu jak dotąd nie została wypełniona, a raporty otrzymywane od prywatnych wywiadowców nie zawierały żadnych wiadomości. A co jeśli Umarlak był tak przebiegły, że ukrył się przed wzrokiem śmiertelników i był bliżej, niż myśleli? Emilia odrzucała tę teorię. Magia runiczna skutecznie chroniła budowle przed włamaniami. Wzniesienie budynku o runicznych murach było niesamowicie kosztowne, ale dla Elizy takie wydatki były drobnostką.
Rankiem Emilię obudziło bezceremonialne wtargnięcie matki do jej pokoju. Uradowana Eliza odgarnęła zasłony wpuszczając do komnaty promienie słoneczne. Nuciła wymyśloną przez siebie piosenkę, krzątając się po jej pokoju. Emilia powoli podniosła się z łóżka, by ujrzeć uśmiechniętą od ucha do ucha matkę. Nie był to dobry omen, ponieważ taki stan ekscytacji pojawiał się u kobiety tylko gdy wymyśliła kolejny plan, z którym nie mogła się nie zgodzić. Życie w złotej klatce stało się nie do zniesienia. Zapewne gdyby spadkobierczyni rodu powiedziała o tym na głos, spotkałyby ją surowe konsekwencje. Zachowywała więc milczenie.
– Mamo, co się... – wyjąkała Emilia przecierając oczy wierzchem dłoni.
– To twój wielki dzień, mój ty skowronku! – pisnęła Eliza.
Emilia oprzytomniała, gdy znalazła się w objęciach matki. Westchnęła cicho. To ten dzień. Dzisiaj miała poznać swojego wybranka, a raczej obcego mężczyznę z bogatej rodziny, którego wybrała dla niej Eliza. Życie miłosne córki interesowało głowę rodziny bardziej, niż jej własne. Owdowiała szlachcianka zwolniła uścisk, dając dziewczynie odetchnąć. Errol stał przy wejściu trzymając granatową suknię ze złotymi obszyciami.
– Święty Lyntorionie, coś ty ze sobą zrobiła – powiedziała przyciszonym głosem matka mierzwiąc włosy córki.
Emilia zrezygnowała z naturalnego odcienia blond i z pomocą Errola ufarbowała włosy na ciemnobrązowy kolor. Taki mały buntowniczy gest był w stanie oburzyć Elizę, lecz kobieta postanowiła przemilczeć tą przemianę.
CZYTASZ
Martwy Król
FantasyDlaczego śmierć nigdy nie może być piękna? Dlaczego jedna chwila zdolna jest zniszczyć wiele lat katorgi w drodze do celu? Dlaczego herosi za dobro okazane ludom śmiertelnym nagradzani są cierpieniem? Gdy złota klatka przestała otaczać młodą szlachc...