Losing game

648 69 71
                                    

– Nie możemy się więcej spotykać.

– Słucham?

– Nie możemy się spotykać. – powtórzył.

– Dlaczego? Podaj mi, choć jeden powód, dla którego nie możemy być razem.

Podciągnął rękaw śnieżnobiałej koszuli.

– Tyle wystarczy?

Mroczny znak wyraźnie odznaczał się na jego bladej skórze.

–Ty...ty... -  nie mógł wykrztusić z siebie nawet jednego zdania. – Dołączyłeś do nich? Przecież mówiłeś, że tego nie zrobisz.

– Nie miałem wyboru. – stwierdził patrząc w dół Wieży Astronomicznej, na której to znajdowali się. Przeszło mu przez myśl, by ominąć barierkę i skoczyć. Uwolniłby od kłopotów siebie i innych.

– Dlaczego? Przecież każdy ma wybór.

– Nie rozumiesz. Ja go nie miałem. Praktycznie siłą zaprowadzili mnie do Czarnego Pana.

James przytulił Ślizgona, wciąż będąc w szoku. Jego Regulus Śmierciożercą? Nie mógł w to uwierzyć, a może nie chciał.

– Nie rób tak więcej. – odsunął się od niego.

– Czemu? Zawsze lubiłeś, kiedy cię przytulałem.

– Nadal to lubię. – powiedział cicho. – To mi utrudni rozstanie z tobą.

– Proszę, nie zostawiaj mnie. Nie dam rady żyć bez ciebie. Jesteśmy jak alfa i omega, jak różdżka i czarodziej, jak...

– Proszę cię przestań porównywać nas do innych rzeczy. Nie możemy być dłużej razem z jednego powodu. Będziesz w niebezpieczeństwie.

– Nie większym, niż teraz.

– Naprawdę nic nie rozumiesz? Jestem Śmierciożercą. Kiedy Czarny Pan będzie chciał mnie ukarać, może wykorzystać do tego ciebie. Być może będzie kazał mi cię zabić. Znam cię i wiem, że wstąpisz do Zakonu, o ile już w nim nie jesteś, a to wystawia cię na jeszcze większe niebezpieczeństwo. - James opuścił wzrok. Regulus miał rację.

– Ale...

– Już postanowiłem. Tak będzie lepiej. Dla nas obu.

– Ale ja cię kocham. – dokończył brązowooki.

– Ja ciebie też, dlatego trudniej będzie mi o tobie zapomnieć.

– Chcesz o mnie zapomnieć?

– Muszę. I tobie radzę to samo.

– Nie zrobię tego.

– Proszę cię. – spojrzał na niego błagalnie.

– Nie dam rady.

– Muszę usunąć ci wspomnienia związane ze mną. – uniósł różdżkę próbując przyłożyć ją do skroni ukochanego.

– Regulus...proszę...

– Nie. Mi też nie jest łatwo, ale zrozum robię to dla ciebie. Niech to będzie ostatnia rzecz, którą dla mnie zrobisz. Proszę.

James spojrzał wprost w szare tęczówki Regulusa. Widział w nich smutek oraz troskę.

–Dobrze. – powiedział w końcu wiedząc, że dalsza wymiana zdań nie ma sensu – Pozwól mi tylko pocałować cię po raz ostatni.

Schylił się i przesunął dłonią po chłodnym policzku Regulusa. Musnął wargi Ślizgona, a ten pogłębił pocałunek. Smakował jak wiskey, które przed chwilą wypili. Jego miękkie wargi były tym, co w tym momencie potrzebował. Czuł zapach perfum, których używał Gryfon. Słyszał bicie jego serca. Pocałunek był delikatny, pełen troski i bólu. Wiedział, że to się już nie powtórzy. Odsunęli się od siebie.

- Przepraszam. - szepnął Regulus do Jamesa, który w dalszym ciągu żył pocałunkiem. - Obliviate.

Widział, jak srebrzyste nitki wydobywały się z jego głowy, by rozpłynąć się w powietrzu. Spojrzał w orzechowe oczy, które tak kochał. Były jakby nieobecne.

Gdy ostatnie wspomnienie opuściło umysł Gryfona, Regulus, nie spoglądając za siebie, opuścił Wieżę Astronomiczną.

***

- Moi wierni słudzy, ostatnio wyśmienicie się spisujecie, dlatego czeka was dziś zabawa. - Lord Voldemort uśmiechnął się sadystycznie. - Dolina Godryka. - Regulus gwałtownie przełknął ślinę. - Nikt nie może zostać żywy. Zrozumieliście?

- Oczywiście, mój panie. - Bellatrix ukłoniła się nisko. - wykonamy zadanie najlepiej, jak potrafimy.

Voldemort wstał z tronu zrobionego z ludzkich czaszek, na którym siedział. Wiedzieli, że to znak, by aportować się.

Black opuścił teren Czarnego Dworu. Gdy tylko brama zatrzasnęła się za nim z trzaskiem, obrócił się, skupiając swoje myśli na placu znajdującym się w Dolinie Godryka. Kalejdoskop kolorów pochłonął go, gdy zniknął z cichym trzaskiem.

***

Pojawił się w Dolinie Godryka. Nie była to już ta sama wioska, do której kiedyś zabrał go Syriusz, teraz domy i ogródki płonęły, a ludzie uciekali z krzykiem. Śmierciożercy wbiegali do domów zarówno czarodziei, jak i mugoli, a przez szyby można było zobaczyć tylko morderczy promień. Usłyszał szaleńczy śmiech Belli, zagłuszony przez dziecięcy płacz.

- James. - pomyślał. Co prawda ukochany go nie pamiętał, lecz on musiał go uratować. Biegł mijając uciekających mugoli i czarodziei próbujących bronić się przez czarno magicznymi zaklęciami.

- Sectumsempra! - Śmierciożercy chcieli pobawić się z ofiarami. - Avada Kedavra! - usłyszał głos Evana Rosiera, który z uśmiechem na ustach właśnie uśmiercił ciężarną kobietę. - Black! - krzyknął do niego. - Idź do kościoła! Tam jest ich więcej!

Regulus nie słuchał go, tylko w dalszym ciągu biegł przed siebie.

- James. - powtórzył w myślach.

Zobaczył go. Zobaczył, jak jego ukochany walczy z trzema zamaskowanymi Śmierciożercami u boku rudowłosej kobiety. Udało mu się ogłuszyć Snape'a, ale Crabbe był cięższym przeciwnikiem. Regulus nie czekając na nic posłał w jego kierunku Avadę.

Lily spojrzała na niego z niedowierzaniem. No tak, on - Śmieriożerca, właśnie zabił jednego ze swoich.

- Avada Kedavra! - klątwa ugodziła kobietę prosto w serce.

- Lily! - rozpaczliwie krzyknął James, lecz rudowłosa nie mogła go już usłyszeć. - Nie! - rzucił się w kierunku jej ciała. Nie uniknąłby morderczego, zielonego promienia, gdyby szarooki nie zdołał wyczarować tarczy.

- Zdrajca! - wykrzyknął któryś Śmierciożerca. - Black zdradził!

- Co? - Bellatrix nie była pewna, czy dobrze usłyszała.

- Black nas zdradził! Ochronił zdrajcę krwii!

- To prawda? - zapytała, na co kolejny wysłannik Voldemorta przytaknął. - Zdrajca! - wykrzynęła, próbując przebić się przez osłonę Regulusa. - Nie jesteś warty być w szeregach Czarnego Pana! Snape! Avery! - Śmierciożercy, jak posłuszne pieski, zaczęli rozbijać osłonę Blacka. Byli zbyt silni. On - sam, chroniący ukochanego, który tulił do siebie ciało ukochanej. Oni - trzech silnych czarodziejów, z jego kuzynką na czele. Odwrócił głowę. Poczuł ukłucie w sercu, gdy ujrzał Pottera.

- Naprawdę musiał ją kochać. - pomyślał, a jego ręka drgnęła, gdy przypomniał sobie chwile, które spędzali we dwójkę, tylko on i James. Ich pierwszy i ostatni pocałunek, ich pierwszy seks, a zarazem pierwszy raz Regulusa. Jego śmiech, radość w orzechowych oczach.

Teraz, gdy nie mógł utrzymać wystarczająco silnego zaklęcia, Śmierciożercy przebili się przez jego osłonę. Pierwszą klątwę skierowali ku Jamesowi, który padł obok Lily. Następnym promień ugodził Regulusa.

Losing game || Jegulus one-shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz