4.

148 6 0
                                    

Był rozdarty. Zawsze w obecności Snarta tak się działo. Nie potrafił nic na to poradzić, chociaż bardzo chciał. Zawsze próbował, wmawiał sobie, że czas najwyższy się z tego wszystkiego wyleczyć, ale... Jak mógł? Wciąż przecież żywił jakieś uczucia do Colda. Ba, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jakie to były uczucia. W końcu to właśnie przez nie odmówił przyjacielowi. Zostawił Jamesa, chociaż ten miał szczere intencje. A przynajmniej takie wydawały się Barry'emu. Wciąż pamiętał jego słowa. Wiedział, że miał wiele racji, był mądrym facetem. Przede wszystkim potrafił dotrzeć do myśli i uczuć Allena, prześwietlić jego duszę i wskazać, co tak bardzo go męczyło. I trafiał doskonale. A Flash mimo wszystko nie potrafił odrzucić tego, co sprawiało mu ból. W końcu z tym bólem łączyło się przyśpieszone bicie serca, ucisk, gdy tylko widział ten zaczepny uśmiech... Wiedział, że to wszystko było tylko grą. Co z tego, skoro i tak chciał w tę grę grać? Nie potrafił zapomnieć o Snarcie. A teraz działo się to, czego z jednej strony pragnął, a z drugiej bardzo się obawiał. Cold chciał się do niego ponownie zbliżyć i w tych swoich staraniach był bardzo uparty.

Barry zdawał sobie sprawę z tego, jak to wszystko wyglądało. Kapitana interesowała tylko fizyczność, a teraz potrzebował pomocy Allena, więc postanowił to wykorzystać, wiedząc doskonale, że Flashowi trudno się będzie oprzeć. W końcu zawsze mu ulegał. Był naiwny. Był głupi, ale i tak dawał Coldowi to, czego ten chciał. Czy jeżeli raz zrobiłby inaczej, cokolwiek by się zmieniło? Wiedział, że to tylko i wyłącznie jego wina, iż ulega. Gdyby miał silniejszy charakter, przeciwstawiłby się temu. Jednak ta czysta fizyczność była dla Barry'ego namiastką emocjonalności. I być może był jeszcze bardziej naiwny, wierząc, że tak było w istocie, to nie potrafił oprzeć się wrażeniu, że wtedy, w tych właśnie chwilach, wcale nie chodzi tylko o seks.

Allen cofnął się o krok, ale czuł się coraz bardziej sparaliżowany. Jakby coś sprawiało, że jego ciało przeszywał dziwny prąd, który zaczynał go unieruchamiać.

- Chodź tu – warknął Cold i wyciągnął rękę do Barry'ego.

Mógł uciec. Był przecież speedsterem! W każdej chwili mógł wybiec z mieszkania i znaleźć się na drugim końcu Central City. Jednak absolutnie tego nie zrobił. Zamiast tego dał się chwycić za ramię, przyciągnąć i pocałować. Tak długo na to czekał... Tak bardzo za tym tęsknił.

Słyszał szelest dokumentów. Domyślił się, że jednym ruchem ręki mapy zostały zrzucone ze stołu na podłogę. A na tym stole za moment wylądował Barry.

Cold obrócił Allena tyłem do siebie i pchnął na stół. Nigdy się nie cackał, ale teraz najwyraźniej miał ochotę dobitnie pokazać, kto tu rządzi. Flash poczuł, jak Snart wykręca mu jedną dłoń i układa ją na plecach. Poczuł jego oddech przy uchu.

- Wiem, że bardzo tego chcesz, Barry. – Szept mężczyzny przyprawił go o dreszcze. Owszem, czuł, że jego ciało pobudziło się w zastraszająco szybkim tempie, chociaż nie spodziewał się aż takiej reakcji. Nie na taką sytuację. Zawsze wiedział, że Cold nie należał do grzecznych mężczyzn, ale teraz... Większym zaskoczeniem dla Allena było to, że to podziałało. I wcale się nie bał.

Snart miał wprawę. Zsunięcie spodni nie stanowiło dla niego większego problemu. Chwilę to potrwało, ale ten czas nie wpłynął na poziom podniecenia obu mężczyzn.

Barry wydał z siebie zduszony jęk, gdy tylko zimna dłoń Colda zacisnęła się na jego nagim pośladku. Czuł, że mężczyzna ociera się o jego drugi pośladek, jednak chwilowo bardziej skupił się na jego chłodnych palcach, przesuwających się w stronę wejścia Allena. Tak dawno tego nie czuł, że odnosił wrażenie, że zaraz eksploduje z powodu napięcia. Wszelkie wątpliwości rozwiały się jak mgła. Nie był w stanie racjonalnie myśleć. Nie w tej chwili.

Jęknął, gdy chłód wdarł się w jego wnętrze, brutalnie je rozpychając. Nie było delikatności. Były iskry bólu i fale jeszcze silniejszego podniecenia. Uciśnięta prostata sprawiła, że Barry zapłonął żywym ogniem. Wolną dłoń zacisnął na brzegu stołu, jakby była to dla niego ostatnia deska ratunku. Po chwili już liczne fajerwerki rozświetliły jego świadomość, gdy Snart zamienił chłód swoich palców na gorąc rozpalonego członka.

Allen nie podejrzewał, że tak to będzie wyglądało. Nigdy nie spodziewał się oczywiście po Coldzie żadnego romantyzmu, spokojnych pieszczot i kwiatów w połączeniu z winem i cichą muzyką. Doskonale wiedział jaki jest. Nie wiedział jednak, że sam zacznie gustować w tego typu zbliżeniach. Czy to wina Snarta? Oczywiście. On go tego nauczył. On mu to wpoił. A może tak naprawdę to wszystko było już w Barrym wcześniej, tylko uśpione i ktoś to musiał wydobyć na światło dzienne?

Nie wiedział. Wiedział w tej chwili tylko jedno – lada moment osiągnie najszybszy i najbardziej intensywny orgazm, jakiego kiedykolwiek doznał. Pchnięciem za pchnięciem, trzymanie w ryzach całego ciała i twardy członek Colda ocierający się wręcz brutalnie o wnętrze Barry'ego.

Wiedział, że jego ciało dłużej tego nie wytrzyma. W momencie, gdy poczuł ciepło, zalewające jego wnętrze, jego ciałem wstrząsnęły silne dreszcze. Palce zacisnęły się na brzegu stołu, próbując dopomóc jakoś Barry'emu, ale mężczyzna i tak czuł, że niemalże traci samego siebie. Był tak bliski utraty przytomności jak nigdy. Orgazm, którego doznał odebrał mu dech. Jeżeli wcześniej widział fajerwerki tak teraz było ich całe morze... Nic do niego nie docierało. Przez moment po prostu był gdzieś indziej, usiłując wrócić na ziemię. A gdy wreszcie to się stało, poczuł, że lewe ramię ma wolne, a Cold opuścił jego wnętrze.

- Mówiłem, że bardzo tego chcesz. – Mruczący głos Colda dobiegł do uszu Barry'ego, wywołując delikatny, choć zmęczony uśmiech na twarzy Allena. 

It went Cold againOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz