25 (jak nic 18+)

5.9K 207 302
                                    

*YORI*

Obudziło mnie jakieś wyjątkowo głośne tuptanie obok mnie, coś jakby obcasy odbijające się od kafelek (wstaje jakby to był dzień jak każdy inny XDDD). Ostrożnie otworzyłem oczy jednak od razu je zamknąłem, bo zostałem wręcz oślepiony zimnym światłem, takim typowo szpitalnym. Moment... obcasy i szpitalne światło..? JA NADAL ŻYJE?!

Jak poparzony wstałem ignorując wszystko wokół mnie, ból i inne uprzykrzające mi życie rzeczy nagle zniknęły, a ja gołymi stopami zacząłem podążać przed siebie. Ledwo co widziałem, a stopy co krok lądowały coraz dalej od siebie

-Yori! - usłyszałem nagle jednakże nijak mnie to nie powstrzymało

Udało mi się dojść do kolejnego łóżka przy którym po prostu upadłem na ziemie, a razem ze mną coś co za sobą ciągnąłem. Spanikowany się rozejrzałem. Wtedy do mnie dotarło iż faktycznie znajdowałem się w szpitalu, ale... jakim sposobem? Kto mnie tu zabrał i no dlaczego ja nie zdążyłem umrzeć?!

Spojrzałem za siebie czując jak łzy napływają mi do oczu. Zaraz za mną klęczała moja mama, która trzymała już podniesioną kroplówkę (Tak XD)

-Naprawdę przepraszam - powiedziałem cicho

Po chwili całe moje ciało zaczęło panicznie drżeć, wydawałoby się że to z zimna, ale no nie tym razem

-Naprawdę bardzo przepraszam - wyszeptałem opuszczając głowę. Nie byłem w stanie na nią patrzeć - Ale ja naprawdę chce umrzeć...

Byłem wręcz pewny tego iż wszystko usłyszała, ale to co zrobiła całkowicie mnie przeraziło. Normalnie i ona się rozklejała i jakoś się między nami robiło lżej jednak tym razem usłyszałem jak podnosi się z ziemi i po prostu odchodzi. Nie miałem pojęcia jak zareagować, czy ona właśnie straciła we mnie wiarę i wyraziła zgodę na moją śmierć...?

Przez kilka następnych dni lekarz mnie na chama przetrzymywał w szpitalu gadając jakieś głupoty, że tego potrzebuje jednak koniec końców zostałem wypisany, a ja wróciłem do domu. Od tamtego dnia kiedy powiedziałem mamie o tym co chce tak naprawdę ani razu się do mnie nie odezwała. Czasami tylko lekkim kiwnięciem głowy pokazywała co mam wziąć bądź gdzie iść. Zrozumiałem wtedy, że straciłem i matkę i ojca, który i tak nigdy jakoś nie chciał ingerować w moje życie, który po prostu uważał mnie za chodzącego przegrywa i nic nie wartego śmiecia, którym koniec końców się okazałem

Kiedy na nowo usiadłem w moim pokoju, gdzie jeszcze kilka dni temu leżałem prawie martwy poczułem jakby niepokój, coś nie dawało mi normalnie istnieć... To już nie był bezpieczny kąt tylko dla mnie, nie miejsce, w którym mogłem się ukryć przed całym światem

Już się chciałem położyć, gdy nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Nawet nie musiałem owej osoby zapraszać do środka, bo i tak sam wszedł. Dopiero po chwili rozpoznałem swojego.. psychiatrę 

-Witaj Yori - powiedział uśmiechając się krzywo. Dobrze było po nim widać, że jest wściekły - Nie mogłem usiedzieć w domu kiedy Twoja matka mi napisała, że już wróciłeś i można się z Tobą normalnie spotkać

Typ podszedł bliżej mnie i złapał mnie lekko za twarz 

-Będziemy musieli bardzo poważnie porozmawiać - powiedział patrząc mi prosto w oczy - Ale to nie teraz, zbieraj się młody, bo dużo czasu nie mamy 

-Ale.. gdzie zbierać..? Po co zbierać..? - spytałem cicho odsuwając się od niego

-Twoja matka dzwoniąc do mnie stwierdziła, że nie jest w stanie Cię dalej wychowywać i czy mogę Cię przygarnąć póki Twoja bardzo zniszczona psychika nie wydobrzeje - uśmiechnął się szeroko - Yori od dzisiaj ze mną mieszkasz.

Psychiatra [YAOI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz