Chapter 2

136 19 3
                                    

Tego dnia było wyjątkowo chłodniej niż poprzedniego. Zbliżała się godzina 18. Na zewnątrz zmiejszył się ruch, chodź dla turystów nadal byłby on spory.
George siedział przy jednym ze stolików w kawiernii, która znajdowała się nieopodal uczelni do której uczęszcza. Był to nie duży budynek przy największej rzece która przechodzi przez Nowy York. Brunet czekał od godziny na przyjaciela. Z początku mieli się spotkać w porze obiadowej, zaraz po załatwieniu wszystkiego na uczelnii, jednak Darryl zaraz po tym dał znać, że nie da rady przyjść na umówioną godzinę. George w tym czasie wrócił do domu i nawet się zdrzemną na półtorej godziny, ponieważ zmiana strefy czasowej nadal dawała w się we znaki. Następnie się przebrał w miedzy czasie zjadł jakiś obiad, a potem udał się do miejsca spotknia z przyjacielem.

Około godziny 18.30 w drzwiach kawiarnii pojawił się zdyszany brunet ubrany w luźną szarą koszulkę oraz jeansy. Rzeczą oczywistą było, że to Bad. Stał on przez chwile w miejscu, aby uspokoić oddech. A potem ruszył w stronę George'a.
- Hej! Jeszcze raz sorry, że przełożyłem to spotkanie i do tego i tak się spóźniłem.- zajął miejsce obok przyjaciela.
- Spoko, tylko następnym razem daj znać wcześniej, że jednak możesz się spóźnisz.- powiedział odkładając telefon na stolik. (Tak zapomniałem wspomnieć, że George przeglądam social media :DD)
Jakiś czas później Bad poszedł do lady, aby zamówić sobie coś do picia i jedzenia. Po 5 minutach wrócił na miejsce.

- A więc mówisz, że grasz w zespole?
- Ty masz jakąś, skleroze czy co? Mówiłem ci to wczoraj- Chłopak popatrzył się na przyjaciela jakby był największym debilem na tej Ziemii.
- Serio mówiłeś?!
- Zaczynam przestawać wierzyć w ciebie chłopie. Jakim ty cudem zdajesz co roku?

George zastawiał się nad odpowiedzią, ale Darryl
przerwał mu ciąg myśli.
- Dobra wracając, przypomne ci to co wczoraj mówiłem.- przerwał na chwile, aby wziąść łyk herbaty.- W wakacje mój znajomy któremu w zeszłym roku pomagałem z grą na gitarze i paroma innymi sprawami bo był na 1 roku, zaproponował mi założenie zespołu z nim. Było to gdzieś w połowie lipca. W kapeli miałbyć też jego przyjaciel, czyli kolejna osoba której pomagam.
- Za dużo osobą pomagasz.- przerwał mu George.- ty też masz swoje życie.
- heh większość ważnych dla mnie osób poznałem dzięki pomaganiu na przykład ciebie.- zmienił temat, jednak odrazu wrócił do poprzedniego.- Wracając, jakoś w połowie czerwca zaczałem z nimi coś tam grać. No i jak już wiadomo zgodziłem się na założenie zespołu.

George się nie odezwał. Nie miał co odpowiedzieć poprostu spojrzał się przez okno. powoli zaczynało się robić ciemniej była wkońcu prawie 19.30.

- Powiedz, że chodziaż pamiętasz imię tego z którym grałem w zeszłym roku?- powiedział patrząc na przyjaciela z nadzieją, że jednak nie ma aż takiej sklerozy.
-Emm...- George obudził się ze swoich myśli, a następnie spojrzał na Bad'a- Jeśli dobrze pamiętam to miał na imię Clay.
- Uff.. tym razem się nie zawiodłem. Teraz zapamiętaj drugi ma na imię Nick.- spojrzał na George'a poważnym wzrokiem.
- Postaram się zapamiętać.

Zbliżała się 21. Słońce już dawno zniknęło za horyzontem. Niebo było w dużej cześci przykryte chmurami, jednak można było zobaczyć gdzieniegdzie gwiazdy. George jakąś godzinę temu pożegnał się z Darryl'em i właśnie wracał ze sklepu, ponieważ zapasy jakie miał od przyjaciela się praiwe skończyły. Chłopak chciałbyć już w swoim mieszkaniu, więc szedł dosyć szybkim marszem. Mimo, że nie jest aspołeczny raczej preferował ciszę i spokój, czego na pewno nie mogły mu za pewnić wiecznie tłoczne i ruchliwe ulice Nowego Yorku. Nawet jeśli wolał spokój samo miasto, a raczej metropolia mu nie przeszkadzała aż tak bardzo. Przez te 4 lata zdążył się do niego przyzwyczaić i przywiązać. Różniła się ona od jego rodzinnego Londynu czy Bromley. Wychował się on głównie w angielskiej metropolii, tu raczej miał większość jego znajomych jak i się uczył. Także jego rodzice głównie w tym mieście przebywali. W Bromley przesiadywał głównie za dzieciaka, jednak w późniejszych latach nie zostawił tego miasta. Do tej pory będąc w Anglii, raczej spędza czas w tym miejscu niż w Londynie.

Jakieś 10 minut później później był już pod swoim mieszkaniem. Otworzył drzwi i ściągnął buty zostawiając je na stojaku. Do tej pory nie rozumiał Amerykanów, jak można chodzi w butach w domu (nie jestem pewny czy w Anglii też działa jak u nas, że raczej zdejmuje się buty jednak uznajmy, że tak jest) tylko częściej trzeba sprzątać w domu. Wszedł dalej i odłożył siatkę z zakupami na blacie. Następnie usiadł na kanapie i włączył telewizor. Nie był o dziwo zmęczony, a więc stwierdził, że sprawdzi czy coś ciekawego w telewizji.

[.    .    .    .    .    .]
A więc jest i drugie rozdział. Miałbyć w piątek a jest w niedziele nad ranem.

Narazie mamy wspominkę o Dreamie ale spokojnie 3 rozdział będzie dłuższy i ciekawszy.

Ogólnie zacząłem się zajmować co myśli George, bo jednak on jest bardziej tym protagonistą tego fanfika. Mam w planach w przyszłych rozdziałach opisać jak wygląda mieszkanie George'a. Miałem to zrobić już w 1 rozdziale ale nie wyszło.

A i jeszcze co do Bromley, wybrałem to miasto ponieważ jest dosyć blisko Londynu ale też nie za blisko. Nie pokrywa to się ani trochę z prawdziwym życiem.

3 rozdział mam w planach opublikować trochę wcześniej niż umówiony czas o ile uda mi się go szybciej napisać.

Update: Ja już wiadomo rozdział nie sprawdzanyy. Ale przed chwilą poprawiłem parę rzeczy.

Dobra do następnego

-'yunaru

882 słowa
26/04/21

|| Love in New York || [DNF]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz