Pov: Dream
Tego dnia wybiegłem z domu z prędkością światła. Wsiadłem do samochodu i jak najszybciej ruszyłem na lotnisko tam czekał na mnie George. Tego dnia byłem tak bardzo szczęśliwy, jak chyba jescze nigdy. Właśnie jechałem na spotkanie z osobą na której mi zależy, bardzo zależy. George jest jedną z najmilszych osób jakich kiedykolwiek poznałem. Kiedy dotarłem na lotnisko czułem się dziwnie, nie wiem jak opisać to uczucie, takie jakby motyle w brzuchu. Patrząc w niebo widziałem odlatujące samoloty na tle zachodzącego słońca. Kocham takie widoki... Wchodząc do wielkiego białego budynku zacząłem rozglądać się dookoła w poszukiwaniu Georga. Patrząc w lewo nie zauważyłem go niestety, ale zauważyłem kochającą się parę dwóch mężczyzn, podmieniłem ich twarze na moje i Georga, ahhh... Spoglądając w prawo zauważyłem go,tak to był George. Ciągną za sobą ciemno niebieską walizkę, miał na sobie swoje ulubione szaro białe dresy i bluzę z mojego sklepu. Poruszał się powoli i rozglądał się w około, najwidoczniej mnie szukał. Wmurowało mnie, chciałem do niego biec ale coś mnie takjaby trzymało. Znowu poczułem to samo dziwne uczucie, jakie czułem po wyjściu z auta. George był coraz bliżej, a ja nie mogłem nic zrobić... Zauważyłem, że jego głowa obróciła się w moją stronę, podniósł swoje piękne oczy i poprawił swoje ciemno brązowe włosy, swoją bladą ręką. Ja dalej stałem jak wryty w podłogę, dalej nie mogłem nic zrobić. George zbliżył się do mnie i obją mnie w pasie mówiąc:
- Cieszę się że jestem tutaj z tobą Clay...
Spojrzałem lekko w dół i widziałem jego przesłodki uśmiech, odwzajemniłem uścisk i powiedziałem:
- Również się cieszę, Georgie...
Poczułem jego dotyk poraz pierwszy, chciałbym żeby ta chwila trwała wiecznie, jego ciepłe dłonie dotykały moich zmarzniętych pleców. Moja ręka sama z siebie powędrowała na jego lśniące włosy i zaczęła je macać. Popatrzyłem na Georga, był dalej uśmiechnięty, chyba nie przeszkadzało mu to co robię. Chłopak lekko uniósł swoją głowę i popatrzył mi w oczy, położył swoją dłoń na moim barku i powiedział:
- Chodźmy może coś zjeść, umieram z głodu po tej długiej podróży
- Jasne, jasne, jak najbardziej - odpowiedziałem mu.
Zdjąłem jego rękę z mojego barku i próbowałem go za nią złapać. George był zbyt zajęty oglądaniem lotniska i jego ręka co chwilę wskazywała inne miejsce, zrezygnowałem z próby dotknięcia go. George zaczą wskazywać na repliki samolotów, najwidoczniej podobały mu się. Odłożyliśmy jego bagaż do mojego auta i ruszyliśmy w stronę MC Donalda który znajdował się całkiem niedaleko lotniska, w drodze do restauracji George rozpoczą rozmowę:
- Jaki piękny zachód słońca, prawda Clay?
- Tak, jest tak bardzo piękny, dawno nie widziałem czegoś tak pięknego - spojrzałem na Georga i ponowiłem próbę złapania go za rękę, niestety ponownie się nie udało
- George przyspieszył i wskazał palcem - patrz! To ten MC Donald? - zapytał
- Tak to ten - odpowiedziałem i popatrzyłem na Gogiego
- Czemu się tak często na mnie patrzysz? - zapytał
- Ja? Poprostu nie mogę się na ciebie na patrzeć, nigdy cie nie widziałem na żywo i wiesz, cieszę się, że jesteś tutaj.- uśmiechnąłem się
George tylko odwzajemnił uśmiech i nawet nie zauważyliśmy, że byliśmy już pod MC Donald'em. Wchodząc do niego George zajął stolik a ja zapytałem go:
- Co chciałbyś zjeść?
- Byłbyś tak miły i zamówił mi 10 kurczaków? - odpowiedział
- Jasne, dla ciebie wszystko - uśmiechnąłem się go niego i poszedłem złożyć zamówienie.
Po złożeniu zamówienia wróciłem do stolika, po czym George powiedział:
- Myślę że Floryda jest pięknym miejscem
- Nie mylisz się, jest tutaj naprawdę cudownie - popatrzyłem George'owi w oczy i się uśmiechnąłem
- Clay, mógłbyś tak nie patrzeć mi ciągle w oczy...? Czuje się z tym tak troszkę nie komfortowo - powiedział George i popatrzył w szybę
Zrobiło mi się strasznie głupio, wstałem w krzesła i udałem się do łazienki nie mówiąc ani słowa. Otworzyłem drzwi do męskiego WC i spojrzałem na swoje odbicie w lustrze krzycząc sobie w głowie: "Co ja do cholery robię źle?". Nie wiedziałem jak zacząć z George'm coś więcej niż tylko przyjaźń, nie wiedziałem nawet czy on tego chce. Usłyszałem uchylające się drzwi przez które wszedł George. Popatrzył się na mnie i powiedział:
- Przepraszam Clay, nie chciałem cie zranić...
Po czym podszedł do mnie od tyłu, złapał za moje puchy i rozszerzył je tak, żebym wyglądał jakbym się uśmiechał, nie wytrzymałem i zacząłem się śmiać z samego siebie. Po chwili usłyszałem numer naszego zamówienia, odwróciłem się do Georga, uśmiechnąłem się i wyszedłem z toalety. Po odebraniu zamówienia siedliśmy do stołu i w milczeniu zjedliśmy nasze posiłki. Kiedy już wychodziliśmy z restauracji zachód słońca powoli dobiegał końca. Szliśmy szybkim krokiem w stronę miejsca w którym zostawiłem samochód, chcieliśmy dotrzeć tam przed zmrokiem. Dalej było mi głupio przez to co George powiedział mi w MC Donaldzie. Nie wiem czemu ale uroniłem łezkę smutku. George popatrzył na mnie i staną przede mną mówiąc:
- Hej, Clay, co jest nie tak?
- Nic, wszystko jest dobrze - otarłem łzę - czemu pytasz? - dodałem
- Widziałem, że płaczesz, wiem, że to przez to co powiedziałem, tak naprawdę możesz mi patrzeć w oczy kiedy chcesz - odpowiedział z uśmiechem
Popatrzyłem na Georga i rozłożyłem ręce tak jakbym chciał, żeby mnie przytulił. George popatrzył na mnie i przytulił mnie, szepnąłem mu do ucha:
- Stań na moich stopach, proszę
- popatrzył się na mnie ze zdziwieniem - dobra?
Zrobił to, ja zacząłem iść. Zeszliśmy na ciemniejszą uliczkę gdzie nikt nie chodził, był to zapomnainy skrót do lotniska. Nagle potknąłem się o kamień i razem z George'm upadliśmy na ziemię...