Wiosna (+18)

1K 41 6
                                    

A/N: Miałam ochotę napisać erotyka, więc napisałam erotyka. :D 


Drżący, urywany oddech wyrwał się spomiędzy warg Taurysa; Feliks uśmiechnął się półgębkiem, słysząc ten dźwięk ponad swoją głową i powrócił do dalszych pieszczot. Właściwie, już nieco zaczynała boleć go szczęka, ale czego się nie robi dla cielesnych przyjemności, nie?

Litwa zawsze był cicho, a przynajmniej starał się tak być; za punkt honoru Polska stawiał sobie sprawienie, by przestał chociaż na chwilę.

Dłoń mocniej zacisnęła się na jego ramieniu, krótkie, starannie przycięte paznokcie wbiły się w skórę. Kolejny poszarpany wdech, unosząca się niespokojnie klatka piersiowa, widoczna między połami rozpiętej koszuli...

Litwa nigdy nie ściągał górnej części garderoby. Za każdym razem, gdy splatali się kończynami na tym łóżku, Polska zastanawiał się, kiedy ten wstyd w końcu zniknie. Litwa nie musiał się wstydzić; po ramionach i łydkach Feliksa też wiły się wątpliwej urody białe i różowawe linie, niechciane pamiątki i przypominajki z przeszłości.

Przynajmniej Taurys nie był niechętny dotykowi; wydawał się nawet lubić, gdy palce Feliksa błąkały się po jego skórze, śledziły punkciki kręgosłupa, obrysowywały kształtne łopatki czy głaskały wolno lędźwie...

Gdy nadszedł odpowiedni moment – i cichutki, niekontrolowany jęk, zwiastun zwycięstwa posyłający przyjemne dreszcze wzdłuż feliksowego kręgosłupa – Polska odsunął się nieco i uniósł głowę, triumfalnie spoglądając Taurysowi w oczy.

Litwa miał oczy jak sosnowy las – teraz, z ogromnymi, rozszerzonymi źrenicami, ledwo widocznymi spod zaciśniętych kurczowo powiek, wyglądały jak tajemnicza mroczna puszcza.

Polska uwielbiał się w niej gubić.

– Wiesz – odezwał się, poprawiając pozycję, bo jego kolana zaczynały już narzekać na twardą podłogę. Usiadł na pośladkach i przysunął się bliżej krawędzi łóżka, zerkając to na obiekt swojego oralnego zainteresowania, to na zarumienione przyjemnością policzki Taurysa i jego unoszącą się szybko klatkę piersiową. – Myślałem ostatnio o urozmaiceniu naszego życia seksualnego.

Taurys zamrugał powoli, wracając do rzeczywistości. Wziął dwa głębokie oddechy i z zakłopotaniem potarł twarz.

– Żadnych kamerek – wydyszał, opadając na plecy i przymykając oczy.

– Wiem, już o tym rozmawialiśmy – Feliks wykonał kilka dziwnych grymasów, próbując przywrócić życie swojej żuchwie, a potem rozmasował policzki. Cóż, to była... długa sesja.

Uniósł się i przysiadł na skraju łóżka, z uczuciem satysfakcji przyglądając się prawie nagiemu ciału, leżącemu w błogości tuż obok niego.

Koszula Taurysa podwinęła się odrobinę, ukazując jedną z blizn, tą kończącą się przy najniższym żebrze. Feliks powstrzymał odruch sięgnięcia do niej, przesunięcia wzdłuż niej palcami i ucałowania każdej jej krzywizny. Lepiej, by Litwa tego nie zauważył; rzadko bywał tak zrelaksowany, a Feliks nie chciał wytrącać go ze stanu, do którego sam go doprowadził.

A przynajmniej nie od razu, dodał w myślach, chłonąc wzrokiem wyrobione mięśnie brzucha, wąską ścieżynkę ciemnych włosków i ukośne linie miednicy. Jeszcze nie skończyli, to tylko krótka przerwa na złapanie oddechu...

– Więc... na co wpadłeś? – Taurys w końcu uchylił powiek. Jego spojrzenie prześlizgnęło się po nagim ciele Feliksa. Wolnym, leniwym ruchem wyciągnął ku niemu ręce.

Feliks natychmiast skorzystał z zaproszenia; zawisł nad Litwą, czując jak dłonie Taurysa zaplatają się na jego karku, przyciągając go bliżej.

– Znasz zasadę wiosennego seksu? – zapytał niewinnie, muskając nosem linię szczęki Taurysa.

– Nie?

– Kto ma katar, ten jest na dole.

Litwa cicho parsknął; Feliks uśmiechnął się, widząc wesołość w nieskończoności jego źrenic. W dni takie jak ten świat, narody, polityka i gospodarka niewiele ich obchodziły.

– Ma pewien sens – przyznał Litwa, unosząc się do siadu. Przycisnął mocno wargi do szyi Feliksa, czując jak jasne kosmyki zaczynają łaskotać go w policzek. – Ale żaden z nas nie ma dzisiaj kataru, Feliksai – dodał miękko, przesuwając wargami w dół.

– Na pewno? Nie masz może jakiejś małej, wiosennej alergii...?

Słysząc to sugestywne pytanie, Litwa uniósł kącik ust.

– Przekonaj mnie, że powinienem ją mieć – wyszeptał w rozgrzaną skórę, czując pod nią szybko bijące serce. Dłonie Feliksa przesunęły się pod szmaragdowym materiałem jego koszuli, głaszcząc łagodnie stare blizny.

Polska milczał przez chwilę; odchylił głowę do tyłu i teraz to on walczył z własnym oddechem, gdy dłonie Taurysa pomknęły w dół, pomiędzy ich ciała.

– Bardzo lubię... jeździć konno – wydyszał w końcu Feliks, podrywając nagle głowę i napotykając tym samym ciemniejące spojrzenie kochanka. Jego własne, zielone jak wiosenne liście oczy pojaśniały zwycięsko. – Chcesz się przekonać?

Litwa bez słowa cofnął dłonie; zaplótłszy je za głową, opadł wolno na poduszki. Na moment obrócił głowę, spoglądając na okno; chociaż żaluzje były zasunięte, było ono nieco uchylone, by wpuścić do pokoju wiosenny, pachnący wiatr.

– Olcha chyba pyli.

Feliks roześmiał się w głos i usadowił się równie wygodnie gdzieś w okolicach taurysowych bioder.

– Wiedziałem, że też to lubisz, Licia...

Gdy, łapiąc z trudem powietrze, wprawił swoje ciało w znajomy, wznoszący się i opadający ruch, zupełnie jakby kłusował na grzbiecie wierzchowca, jego uszu dobiegł przeciągły, niski jęk.

W tej bitwie triumfowali razem.

[aph] Pogoń za tobąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz